Amatorki z sukcesami

Piotr Sacha

|

MGN 06/2015

publikacja 24.11.2017 12:03

Ostrożnie! Kto wchodzi na ich koncert, ten nie może wyjść… z podziwu.

W kościele świętych Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach  chór wystąpił z kwartetem smyczkowym AIRIS W kościele świętych Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach chór wystąpił z kwartetem smyczkowym AIRIS
Józef Wolny /foto gość

Za dwie godziny rozpocznie się występ. 31 dziewcząt – sopranów i altów – sprawnie ustawia się w dwóch rzędach. Dyrygent daje znak. „Ave, ave verum corpus Christi natum ex Maria Virgine” – wolno płynie łacińska pieśń Wolfganga Amadeusza Mozarta. To tylko próba chóru Puellae Orantes („modlące się dziewczęta”), ale po plecach słuchaczy już przechodzą ciarki.

400 chórzystek

Najmłodsze mają 10 lat i jeszcze nie koncertują. Najstarsze w tym roku zdają maturę. W sumie pięćdziesiątka głosów. – Ćwiczymy trzy razy w tygodniu – opowiada Ada Garstka. – Na zajęciach z emisji głosu kształcimy się wokalnie. Podczas prób w poszczególnych sekcjach rozczytujemy nuty. A w piątki spotykamy się razem, żeby całość dopiąć na ostatni guzik – uśmiecha się Ada. – O chórze dowiedziałam się od swojej mamy, która występowała w Puellae Orantes, kiedy mnie jeszcze nie było na świecie – mówi Kasia Drobot. – Nasz chór ma już 30 lat! – dodaje. – Zaczęło się od niewielkiej scholi śpiewającej podczas Mszy św. – wspomina ks. Władysław Pachota, dyrygent i założyciel chóru. – Później na próbach pojawiało się coraz więcej dziewcząt, a repertuar stawał się coraz ambitniejszy. Przez 30 lat w Puellae Orantes zaśpiewało ponad 400 chórzystek.

Od Arki Noego do Mozarta

– Sopran to głos jaśniejszy, a alt ciemniejszy – tłumaczy pani Aleksandra Topor, która chórzystki uczy śpiewu. – Czasem już podczas zwykłej rozmowy można rozpoznać, jakim głosem będzie śpiewała kandydatka do chóru – dodaje. – Jesteśmy zespołem amatorskim. Większość z nas na początku nie potrafiła nawet czytać nut – przypomina Ada śpiewająca w altach. I wylicza sukcesy chóru: zwycięstwa w konkursach międzynarodowych, tysiące kilometrów w trasie koncertowej po Europie, nagroda Fryderyka, nagranie 8 płyt, występy ze światowej sławy muzykami. – Ważny jest talent, dobry słuch i… temperament. Bo w muzyce liczy się przekazywanie emocji – dopowiada pani Aleksandra. Wszystko zaczyna się w czwartej klasie, gdy ks. Władysław odwiedza szkoły podstawowe w poszukiwaniu talentów. – W szkole zaśpiewałam „Nie boję się, gdy ciemno jest” Arki Noego. I zaproszono mnie na dalsze przesłuchanie – wspomina gimnazjalistka Ola Kozień. – Wykonałam „Barkę” i zostałam przyjęta. Pierwszy rok to zajęcia w gronie kandydatek, potem warsztaty muzyczne w Gródku nad Dunajcem z całym chórem. Do składu koncertowego dziewczyny dołączają dopiero po szóstej klasie. Oli udało się to już w piątej klasie.

Niespodzianka

Najdłużej w Puellae Orantes śpiewa Natalia Duź. – Przez ostatnich 10 lat dzięki koncertom zwiedziłam prawie całą Europę: Niemcy, Słowację, Czechy, Danię, Rumunię, Bułgarię, Włochy, Francję, Austrię… – wymienia Natalia. – Kontakt z zespołami, zwłaszcza z dalekich krajów, to świetna lekcja – dodaje Ada. – Na przykład chóry z Filipin, Indonezji czy Puerto Rico zachwycają żywiołowością i tańcem. W Bułgarii, podczas Międzynarodowego Konkursu Chóralnego zdarzyła się zabawna historia. – Rozpoczynał się nasz występ – opowiada ks. Władysław – gdy okazało się, że dyrygent poprzedniego chóru zabrał ze sobą pulpit na nuty. Położyłem więc nuty na ziemi i… dyrygowałem z pamięci. Historia skończyła się szczęśliwie, bo tarnowski chór zwyciężył a jego opiekuna uznano za najlepszego dyrygenta konkursu. – Podczas zagranicznych wyjazdów mamy też okazję zobaczyć piękne zabytki – mówi ksiądz dyrygent. – Ale i tak najwięcej czasu zajmuje dziewczętom… robienie zakupów – uśmiecha się. – Na to zawsze mamy siłę, nawet po trudnym występie – wybuchają śmiechem chórzystki.

Dobre maniery i czekolada

The King’s Singers – na dźwięk nazwy tego słynnego brytyjskiego zespołu dziewczętom wciąż szeroko otwierają się oczy. Niedawno jako pierwsza polska grupa wystąpiły u boku „królewskich śpiewaków” nagrodzonych kilka lat temu Grammy, uważaną za muzycznego Oscara. – The King’s Singers chwalili nas potem na swoim blogu – wspominają dziewczęta. Występy w chórze to nie tylko lekcje śpiewu. – Aby stworzyć prawdziwy zespół, dziewczęta muszą pozbyć się egoizmu i zazdrości – dodaje pani Aleksandra Topor. – Uczymy się też dobrych manier – dodaje Ada. – Tego, jak odnosić się do osób starszych, jak zachować się przy stole... – Zaraz występ – przypomina Magda, poprawiając fryzurę jednej z koleżanek. Teraz nie ma już mowy o słodyczach czy gumie do żucia. – Czekolada skleja struny głosowe, a żucie gumy wysusza śluzówkę – śmieje się Magda.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.