Nadjeżdża transformer

Piotr Sacha

|

MGN 05/2015

publikacja 27.08.2015 12:10

Pod maską bryka 1500 koni. Start! Po 20 sekundach bestia na kołach pędzi 400 km/h.

Nadjeżdża transformer Rene Fluger /CTK/pap

Pięcioletni Christian zobaczył film animowany o mechaniku naprawiającym rowery. Pewnego dnia bohater kreskówki postanowił zbudować swój pierwszy wyścigowy samochód. W głowie Christiana zapaliła się lampka. I już nigdy nie zgasła. „Ja też kiedyś stworzę idealne wyścigowe superauto. Najszybsze na świecie!” – obiecał sobie. Marzenie spełniło się, gdy skończył 22 lata. Christian założył firmę produkującą nowoczesne, superszybkie pojazdy. „Jak nazwać nową markę?”. Długo się nie zastanawiał. Dał jej własne nazwisko – Koenigsegg.

Toster w częściach

Christian von Koenigsegg urodził się w Szwecji. Ale w jego nazwisku wybrzmiewają niemieckie korzenie. Chłopiec każdego dnia był coraz bliżej spełnienia marzeń. Szybko się uczył. I jeszcze szybciej poznawał różne urządzenia… od podstaw. Któregoś dnia rozebrał na drobne części magnetowid i toster. Chciał sprawdzić, jak są zbudowane, aby zrozumieć ich działanie. Kilka lat później wszyscy chłopcy w jego mieście wiedzieli, że największym specem od motorowerowego tuningu jest nastoletni Christian. A ten ciągle myślał, jak coś ulepszyć. I wymyślił na przykład coś, co przypominało dzisiejszy odtwarzacz empetrójek. „Gdyby tak można było kiedyś słuchać muzyki dzięki takiej małej kostce. I magazynować w niej zawartość płyt CD” – rozmarzył się. W 1991 roku – miał już wtedy 19 lat – wymyślił, jak łączyć panele podłogowe, nie używając kleju. Swoje rozwiązanie nazwał „Klik”. Wreszcie, po kolejnych kilku latach, skonstruował pierwsze sportowe auto o nazwie Koenigsegg CC. Prędkość – 354 km/h. Przyspieszenie – 3,2 sekundy do setki.

Raz, dwa, trzy i… setka na liczniku

Christian von Koenigsegg dziś ma 43 lata. Niedawno na targach motoryzacyjnych w Genewie zaprezentował dwunasty model swojego auta – Koenigsegg Regera. – To coś więcej niż kolejny samochód. To wyzwanie, przygoda i moje marzenie – powiedział konstruktor. Od dziecka marzył o tym, żeby jego auta były naj… Najszybsze, najsilniejsze, najnowocześniejsze. Regera to po szwedzku „rządzić”. To idealna nazwa dla tego wozu. Punkt pierwszy: szybkość. Wsiadamy, zapinamy pasy i wciskamy gaz do dechy. Liczymy do trzech i mamy na liczniku setkę. Bo Regera potrzebuje tylko 2,8 sekundy, żeby rozpędzić się do 100 km/h. A 400 km/h osiąga po 20 sekundach od startu. Punkt drugi: siła. Regera to prawdziwa bestia. W centralnym miejscu pracuje 5-litrowy silnik spalinowy V8. Są też trzy silniki elektryczne. Dzięki temu auto dostało wręcz potworną moc 1500 koni mechanicznych. Punkt trzeci: wygląd. Regera potrafi przeobrazić się w ogromnego robota. Drzwi wysuwają się i obracają o 90 stopni. Składają się automatycznie lusterka. Kierowca może – na przykład za pomocą smartfona – otwierać lub zamykać spojlery. Brakuje tylko, żeby pojazd stanął na dwóch kołach…Wyglądałby jak transformer. Co ważne, historia strasznie szybkiego i… strasznie drogiego auta nie kończy się na prototypowym egzemplarzu. Na razie na drogach pojawi się 80 sztuk Koenigsegg Regera.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.