Szybciej, więcej, mocniej

Piotr Sacha

|

MGN 04/2015

publikacja 17.06.2015 14:50

Co miesiąc układają kostkę Rubika – kto szybciej. Co tydzień strzelają gole – kto więcej. Codziennie przyjaźnią się ze św. Tarsycjuszem – kto mocniej.

Tylko część potężnej grupy ministrantów z parafii  św. Anny w Świerklanach Tylko część potężnej grupy ministrantów z parafii św. Anny w Świerklanach
Roman Koszowski /foto gość

P rzed zbiórką w salce lądują dwa pełne kosze brewiarzy. Rozpoczyna się jutrznia. „Rano głosimy Twą łaskawość, Panie, a wierność Twoją nocami” – odzywa się potężny chór ministrantów. W Świerklanach na Górnym Śląsku służy 16 animatorów, 18 lektorów, 52 ministrantów i 21 kandydatów.

Kostka zamiast piłki

Ruszają próby do przedstawienia o św. Tarsycjuszu. Premiera tuż po Wielkanocy. Pierwszy spektakl ministranci zagrają dla rodziców, kolejny dla wszystkich parafian. Nie brakuje chętnych do zagrania głównej roli świętego patrona. Jest w kim wybierać wśród 107 ministrantów. – To była nasza jałmużna wielkopostna – chłopcy opowiadają już o innym wydarzeniu. – W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu zagraliśmy mecz charytatywny z drużyną KS Świerklany – wspomina Szymon Blaut. – Zbieraliśmy na operację dla taty byłego ministranta – dodaje brat Szymona, Mikołaj. Kto wygrał? Ministranci! Jaki wynik? 10:8! Swoją mocną reprezentację wystawiają też w piłkarskich turniejach. W tygodniu trenują na sali gimnastycznej. A niektórzy zamiast piłki przynoszą na zbiórki... kostkę Rubika. – Jest nas dziesięciu – mówi Mateusz Fydrych, brązowy medalista mistrzostw Polski w układaniu kostki Rubika. – Na archidiecezjalnej pielgrzymce ministrantów zorganizowaliśmy zawody z kostką w roli głównej – dodaje Mateusz. – Raz w miesiącu taki turniej mamy w parafii. Pasja dwóch Mateuszy i Wojtka zaczęła się sześć lat temu. Teraz potrafią układać kostkę jedną ręką, z zamkniętymi oczami lub nawet stopami. – Na początku ułożenie popularnej kostki 3¥3 zajmowało mi dwie minuty – opowiada Wojtek Fydrych. – Po roku tylko 20 sekund. Dziś wystarczy mi na to 12 sekund.

Mundur zamiast alby

W kościele św. Anny służy aż 10 grup braci. Wojtek, Karol i Rafał Wikarowie w sobotę po zbiórce pakują wędki i ruszają nad staw. Razem z nimi ryby łowi Dominik, też ministrant. – Mój rekord to 80-centymetrowy szczupak – mówi Dominik Śpiewok. Robert i Tomek Hajzykowie mają swoje korzenie w… Tanzanii. Stamtąd pochodzi ich mama. Tak jak pozostali ministranci mówią śląską gwarą. Niektórzy namawiają ich do występu w konkursie „Po naszymu, czyli po śląsku”. – Jeszcze przed swoją Pierwszą Komunią przyszli do zakrystii, żeby zapytać, czy będą mogli służyć już w poniedziałek, dzień po Komunii – wspomina ks. Krzysztof Szota, opiekun grupy. Księdzu Krzysztofowi w prowadzeniu zbiórek pomaga ministrant z najdłuższym stażem, Paweł Orlik. – Właśnie mija 18 lat, kiedy założyłem komżę po raz pierwszy – uśmiecha się animator. Niewiele krócej służą dwaj inni animatorzy, będący pracownikami... kopalni. Krzysztof Antończyk codziennie zjeżdża pod ziemię. Czasem prawie kilometr w dół. – A później na dole trzeba nieraz jeszcze przejść sześć kilometrów, żeby dostać się na miejsce pracy – opowiada animator. Mateusz Dubiński obsługuje szyb w innej kopalni. Obaj podczas Barbórki, czyli święta górników, służyli na Mszy w mundurach.

Ikona zamiast telewizora

Specjalne zbiórki animatorów czasem kończą się na kręgielni. Młodsi ministranci spotykają się w salce przy dobrym filmie albo przy stole do ping-ponga. I obowiązkowe punkty programu – wycieczki, rajdy, pielgrzymki. – Przy ulicy Kucharzówka mieszka dziewięciu ministrantów – rzuca Mikołaj. – I mamy problem... kto pójdzie na kolędę – śmieją się chłopcy. – Nie ma problemu, kto będzie służył w kościele – dodaje ks. Krzysztof. – Ministranci są obecni na ślubach, pogrzebach, na każdym nabożeństwie. Przed ogólnopolską pielgrzymką ministrantów do Gniezna modlili się w domu przed ikoną św. Wojciecha. Każdego dnia po Mszy wieczornej kolejno zabierali ze sobą ikonę. I jeszcze specjalną kronikę, gdzie mogli wpisać kilka słów o swojej służbie przy ołtarzu. „Do zostania ministrantem namówił mnie kuzyn. Mój wujek też był ministrantem. Moja babcia bała się, bo jestem łobuzem. Chcę, żeby św. Tarsycjusz dał mi odwagę i cierpliwość” – brzmi jeden z wielu wpisów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.