Ludzie spod krzyża

ks. Tomasz Jaklewicz

|

MGN 03/2015

publikacja 24.11.2017 11:56

Na drodze krzyżowej Pan Jezus spotykał różnych ludzi. Najwięcej było tych obojętnych, zajętych swoimi codziennymi sprawami. Byli i tacy, dla których spotkanie z cierpiącym Panem było największym darem w życiu.

Jedni szli do pracy, do handlu albo na pole. Inni podążali do pobliskiej świątyni lub wracali z modlitwy do domu. Kobiety, mężczyźni, nastolatki, dzieci… Spieszyli się z przygotowaniami do największych żydowskich świąt – do Paschy. Trzeba było jeszcze zabić baranka, upiec świąteczną macę, posprzątać dom, nakryć pięknie stół, ustawić świece.

Skazany Bóg

Pan Jezus niósł krzyż wąskimi uliczkami Jerozolimy. Mijał sklepy, stragany, domy, szkoły. Słychać było pokrzykiwanie handlarzy, kłótnie, beczenie baranów sprzedawanych na święta. W Jerozolimie toczyło się zwyczajne życie. Tą samą drogą zawsze prowadzono skazańców, więc widok kolejnego nie robił wielkiego wrażenia. Ale gapiów nie brakowało. Widok ludzkiego nieszczęścia zawsze budzi sensację. Niektórzy rozpoznali Jezusa z Nazaretu, słynnego nauczyciela, który dokonywał niezwykłych cudów i nauczał, tak jakby sam Bóg mówił przez Niego. A teraz idzie, zakrwawiony, upokorzony, z koroną cierniową na głowie, dźwiga belkę krzyża, na której za chwilę zawiśnie. Co czuli ludzie, patrząc na Niego? Co myśleli? Czy budził ich współczucie czy złość? A może myśleli: „A więc nie jest Mesjaszem, skoro uczeni w Piśmie i starsi ludu wydali na Niego wyrok. Przecież kto uważa się za Boga, nie może być tak słaby”. Może budziły się w niektórych wyrzuty sumienia: „Cośmy zrobili, dlaczego tak okrutnie potraktowaliśmy Tego, który uczył, że trzeba przebaczać i kochać nawet nieprzyjaciół. Przecież nic złego nie uczynił… Pomógł tylu ludziom… A teraz tak kończy…”.

Spotkani na drodze

Obok Jezusa rzymscy żołnierze wykonywali na rozkaz Piłata wyrok. Pewnie nie po raz pierwszy. Kolejny zbuntowany Żyd. Trzeba w końcu z takimi zrobić porządek. Na drodze krzyżowej Jezusa zdarzyły się spotkania z tymi, którzy nie pozostali obojętni. Matka Jezusa, Szymon z Cyreny, Weronika i współczujące niewiasty, Dobry Łotr, apostoł Jan, setnik, który się nawrócił, patrząc na śmierć Jezusa. Ludzie spod krzyża w cierpiącym Chrystusie zobaczyli największą miłość. Każde spotkanie było inne, ale każde musiało pozostawić w ich sercach trwały ślad. Gdybyśmy mogli dziś z nimi porozmawiać, być może opowiedzieliby nam, jak to przeżyli, jak zmieniło się ich życie. Wspominamy ich imiona, kiedy rozważamy Drogę Krzyżową. Każda z tych osób ma swoją historię i na swój sposób zaprasza, by zastanowić się nad sobą. Bo ostatecznie po to rozważamy mękę Pańską. Nie po to, by stać w obojętnym tłumie, być tylko widzem, ale po to, by zrozumieć, że Jezus robi to dla mnie. Jego krzyż to także moja sprawa, bo swoimi grzechami ja też skazałem Go na to cierpienie i śmierć. Dzięki Jego miłości zostałem zbawiony. Moje grzechy pokonał mocą swojej miłości. Patrząc na ludzi spod krzyża, mogę uczyć się jej, mogę stać się uczniem Pana Jezusa. Chcę być człowiekiem spod krzyża.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.