Koledzy z Doniecka

Agata Puścikowska

|

MGN 03/2015

publikacja 18.06.2015 12:29

Przylecieli samolotem. Uciekli przed wojną. W Polsce zaczynają życie od początku.

Ukraińskie dzieci rozpoczynają w Polsce nowe życie Ukraińskie dzieci rozpoczynają w Polsce nowe życie
ZDJĘCIA henryk przondziono /foto gość

Polacy z rejonu Donbasu, dorośli i dzieci. Za kilka miesięcy z całymi rodzinami zamieszkają w Polsce. Może to będzie Twój nowy kolega albo koleżanka?

Makary ma sześć lat

Do niedawna mieszkał z mamą i tatą w Doniecku. To duże miasto na wschodzie Ukrainy. Chodził do szkoły, tańczył w dużym zespole, biegał i szalał z kolegami. Jednak miasto, w którym się urodził, a w nim znajome miejsca, ulubione ulice i parki, przestało być bezpieczne. W rejonie Donbasu trwają walki. Straszne. Giną żołnierze, giną niewinni ludzie. Prorosyjscy separatyści, którzy opanowali miasto i region, są zagrożeniem dla całych rodzin. Trzeba było uciekać. Ponieważ mama Makarego, pani Irina, jest z pochodzenia Polką, zgłosiła się do polskiego konsulatu w Doniecku. Polski urząd pomagał osobom polskiego pochodzenia zebrać odpowiednie dokumenty, by podróż do Polski była możliwa. A potem, razem z ponad 170 osobami polskiego pochodzenia, dorosłymi i dziećmi, Makary z mamą weszli do samolotu. I na początku tego roku odlecieli w… nieznane.

Mama Makarego

Pani Irina jest znanym choreografem. W Doniecku prowadziła kilkusetosobowy zespół taneczny dla dzieci i młodzieży. Uwielbiała swoją pracę. Przez lata żmudnych ćwiczeń i wiele godzin na parkiecie wychowała tysiące małych tancerzy. Z zespołem jeździła po świecie. Jeszcze rok temu koncertowali w Polsce. Teraz zespół całkowicie się rozleciał. Z tancerzy w Doniecku pozostało nie więcej niż dwadzieścia osób. Kto tylko mógł, opuszczał miasto. Wojna jest straszna… – U nas ciągle słychać strzały. Ciągle… Kilkanaście kilometrów od mojego domu trwają walki. Strzelają czołgi. Tego się nie da wytrzymać – mówi smutno pani Irina. – Gdy rozpoczęła się ewakuacja, nie miałam wyboru, żeby ratować dziecko, mojego Makarego, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i opuściliśmy dom. Niestety, w Doniecku pozostał mąż pani Iriny. Makary cały czas czeka na tatę. Ma nadzieję, że niedługo do nich dołączy. Przylecieli najpierw do Malborka. Właściwie do końca podróży nie bardzo wiedzieli, gdzie będą mieszkać. Gdy wylądowali, autokarami, z grupą ewakuowanych osób, pojechali na Warmię. Zamieszkali w ośrodku Caritas w Rybakach i w pobliskim Łańsku. W lesie nad jeziorem powoli rozpoczynają życie od nowa.

Nie jest łatwo

Tęsknota za dawnym domem i tatą jest bardzo silna, ale cieszą się, że są w Polsce. – Jest spokój, cisza. Nie słychać walk… Można poukładać myśli i przestać się bać. W ciągu dnia pani Irina szkoli język polski i znajomość polskiej historii. Makary ma zajęcia w polskiej szkole. Popołudniami mama, Makary i inne chętne dzieci zbierają się w ośrodkowej świetlicy. Śpiewają polskie piosenki, tańczą, mają zajęcia z aerobiku. Pani Angela, jedna z ewakuowanych kobiet, pięknie gra na pianinie. Przez lata na Ukrainie pracowała jako nauczycielka śpiewu. Dziś w Rybakach zachęca maluchy do szerokiego otwierania buziek, pięknej artykulacji i zachowania rytmu. – No, Mikołaj, śpiewaj, śpiewaj! – zachęca. – „My jesteśmy krasnoludki, hopsasa, hopsasa. Pod grzybkami nasze budki. Hopsa, hopsasa” – śpiewa i gra pani Angela, a przy niej Makary, Mikołaj, Bogdan i inne dzieci. „Jemy mrówki, żabie łapki, oj tak tak, oj tak tak. A na głowie krasne capki, to nas, to nas znak!” – śpiewa Mikołaj, a pani Angela poprawia: nie capki, lecz czapki. Czapki się mówi. No, zaśpiewaj jeszcze raz.

Starsze dzieci chodzą do szkoły

Niektóre chodzą do podstawówki w Stawigudzie, inne dojeżdżają do gimnazjum, a najstarsi, kilka osób do liceum. Nie wszystkie dzieci znają dobrze język polski. Bo chociaż ich rodzice z pochodzenia są Polakami, na Ukrainie chodzili do ukraińskich szkół. Pisali i mówili po ukraińsku, a w niektórych rodzinach po rosyjsku. Niektóre dzieci, jak Bogdan czy Mikołaj, świetnie radzą sobie po polsku. Ale i pozostałe, już po miesiącu spędzonym w Polsce, po doskonałym przygotowaniu indywidualnym w szkole w Stawigudach radzą sobie z językiem coraz lepiej. Pewnie za kilka miesięcy opanują dobrze i pisanie, i czytanie.

Nowi koledzy

Szkoła podstawowa w Stawigudach przyjęła gości bardzo serdecznie. Podczas ferii dzieci z Doniecka wspólnie z dziećmi z Polski bawiły się, chodziły na zajęcia sportowe, plastyczne i muzyczne. Bo muzyka, plastyka i sport łączą najlepiej. – Mamy nowych kolegów i koleżanki – cieszy się jedna z uczennic drugiej klasy. – Wszyscy są bardzo sympatyczni i mili. Dziewczynki chętnie się z nami bawią. A chłopcy… trochę szaleją. Wszyscy chłopcy są tacy sami! Za kilka miesięcy, gdy zakończy się pobyt w ośrodku w Rybakach, rodziny z Donbasu rozjadą się po całej Polsce. Dorośli pójdą do pracy, dzieci do szkół i przedszkoli. Może i do Waszej klasy dołączy nowy uczeń lub uczennica? Przyjmijcie ich z radością i pomóżcie, jak tylko możecie, poczuć się dobrze i bezpiecznie w nowym miejscu. I w nowym życiu w Polsce.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.