Król Bałtyku i jego świta

Przemysław Barszcz

|

MGN 02/2015

publikacja 17.06.2015 14:49

Drapieżny dorsz, spłaszczona flądra czy łamiące zasady płocie i leszcze – mieszkańcy polskiego morza.

Z ima to najbardziej gorący okres na Bałtyku. W styczniu i w lutym kutry rybackie wyciągają sieci pełne ryb w różnych gatunkach.

Wąsikiem w głębiny

Królem Bałtyku jest dorsz a zima to szczyt sezonu na połów tej ryby. Po czym poznać dorsza? Oczywiście po wąsiku! A w zasadzie po małej bródce. Dorszowy wąsik to nie tylko ozdoba, on przede wszystkim pomaga rybie w orientacji pośród morskich fal. W wąsiku są receptory, czyli specjalne komórki, które wykrywają na przykład zmiany chemicznego składu wody. Dzięki temu dorsz dokładnie wie, w której części morza się znajduje i w którą stronę powinien płynąć. Poza tym, chociaż może to dziwne, dorsz jest groźnym drapieżnikiem i jego delikatny wąs pomaga mu nawet w ciemności głębin wyczuć ofiarę i schwytać ją zębatą paszczą.

Fish & chips i wojny dorszowe

W Wielkiej Brytanii dorsz jest niemal tak ważny jak królowa, flaga i popołudniowa herbatka. Słynne na cały świat „fish & chips” (ryba i frytki) to właśnie smażony panierowany dorsz podany z frytkami. Jeżeli w grę wchodzi dorsz, dla Brytyjczyków żarty się kończą. W obronie tych ryb, a w zasadzie prawa do ich połowu, jeszcze w drugiej połowie XX wieku wybuchały wojny pomiędzy Wielką Brytanią a Islandią. Podczas tak zwanych wojen dorszowych padały strzały, a w morze oprócz kutrów rybackich wyruszały okręty wojenne. Dla Islandii, która utrzymuje się z rybołówstwa, prawo do połowu dorsza też było bardzo ważne. Trzy razy doszło nawet do tego, że zerwano stosunki dyplomatyczne, ale w końcu podpisano porozumienie i Islandia ma 200-milową strefę, w której może łowić dorsza.

Płaska flądra

Kilkumilionowe stado bałtyckich dorszy to stała porcja zdrowia. Oprócz wyjątkowo zdrowego mięsa dietetycznym hitem jest wątróbka, z której otrzymuje się tran. Od kiedy nie poluje się już na wieloryby, oczy ludzi zwróciły się na wątroby dorszy. Okazało się, że łowiąc dorsze, przy okazji można z nich otrzymać wartościowy, bogaty w witaminy i zdrowe tłuszcze tran. Ale nie tylko dorszem Bałtyk stoi. Jeżeli dorsz jest królem, to bezsprzecznie królową można nazwać flądrę. To stworzenie, któremu od długiego leżenia na jednym boku oko przewędrowało na drugi bok. Tak ewolucja potraktowała flądrę. Jak było, tak było, różnie się flądrze w życiu układało: od leżenia na dnie stała się nad wyraz płaska. Na skutek tego przylgnęła do niej też nazwa „płastuga”. Flądry albo płastugi mają skomplikowaną nie tylko budowę ciała, ale i sytuację rodzinną. Tak naprawdę nie jest to bowiem jeden gatunek. Zwyczajowo flądra mówi się i na stornię, i na zimnicę, i na gładzicę. W kontekście powyższych informacji nie dziwi jeszcze jedno małe wariactwo flądry – lubi opuszczać słone wody Bałtyku i buszować po rzekach.

Świta króla dorsza

W Bałtyku oprócz ryb typowo morskich występują też gatunki z wód słodkich. Do rybackich sieci trafiają często na przykład płocie i leszcze. Gatunki te zaliczane są bezsprzecznie do słodkowodnych, a każdy z nas – nawet jeśli nad Bałtykiem nigdy nie był – dobrze wie, że woda w tym morzu jest słona. Co zatem robią tam niegRZECZNE płocie i leszcze? Chociaż ludzie wyraźnie wyczuwają smak słonej bałtyckiej wody, to jednak Bałtyk jest znacznie mniej zasolony niż inne morza. Jednocześnie jego przybrzeżne wody są bogate w plankton i inne rybie przysmaki. Wszystko to sprawia, że ryby łamią zasady i ze zwykłej rzecznej płotki stają się bałtycką płocią.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.