piątek, 26 grudnia, 2014r.

publikacja 26.12.2014 12:32

Hau, Przyjaciele!
Wczoraj wieczorem wyjechał wujek Krzysiek. Lubi psy, więc od razu się zaprzyjaźniliśmy, nawet wyszedł ze mną kilka razy na spacer, mówił, że chciałby mieć własnego psa, ale zbyt długo siedzi w pracy, często wyjeżdża. Cała rodzina prawie zastygła, gdy dzielił się z Panem opłatkiem. Podali sobie  ręce, ale słowa utknęły im w gardłach. Może nagła cisza im przeszkodziła? Ale poza tą jedną chwilką było bardzo gwarnie, wszyscy hojnie dzielili się ze mną jedzeniem, a Pan przestał zwracać uwagę, że psa się nie karmi przy stole. Dlatego nie piszczałam, tylko upominałam się ostrożnie, działałam z ukrycia i daleko od Pana. Strasznie dużo śpiewali, raz wesoło, raz rzewnie, ale to było miłe, bo co chwilę przytulałam się od innej osoby, która mnie delikatnie tarmosiła lub czule głaskała. A dzisiaj o mało nie oszalałam z radości, gdy ujrzałam śladowe ilości śniegu. Nareszcie jest. Wytarzałam się zaraz w ogrodzie, naciągnęłam Kubę na spacer w pola, ale, przyznaję, strasznie wiało. Mimo tego cała rodzina uznała, że po obiedzie ruszają w odwiedziny pieszo, by się rozruszać, nawet zmarznąć i z tym większą radością wchodzić do bliskich, grzać się, częstować, kolędować i ruszać dalej. Najważniejsze, że zabierają mnie ze sobą. Cześć Astra