Czołgi z wiewiórką

Adam Śliwa

|

MGN 12/2014

publikacja 22.01.2015 11:02

Żołnierze nazywali go „Bacą”. Mimo dwóch klęsk i straty sprzętu, swoją jednostką dowodził przez całą wojnę.

Czołg Cromwell z dowództwa dywizji. Taki model o nazwie Hela był osobistym czołgiem gen. Maczka Czołg Cromwell z dowództwa dywizji. Taki model o nazwie Hela był osobistym czołgiem gen. Maczka
ARCHIWUM KARLICKI /EAST NEWS

Ż ołnierz polski bić się może o wolność wszystkich narodów – umiera tylko dla Polski – lubił powtarzać gen. Stanisław Maczek, dowódca I Dywizji Pancernej, podczas walk o wyzwolenie Europy Zachodniej spod okupacji hitlerowskiej.

Czarna brygada

10. Brygada Kawalerii była pierwszą polską jednostką zmo- toryzowaną. Konie na ciężarówki zamieniły dwa pułki: 10. pułk strzelców konnych i 24. pułk ułanów. Siły pancerne stanowiło zaledwie 16 wozów Vickers i 26 malutkich czołgów rozpoznawczych TKS. Główny ciężar walk spoczywał na kawalerzystach walczących pieszo. Czołgi były tylko ich wsparciem. Dowódcą tego oddziału został płk Stanisław Maczek, który w I wojnie światowej walczył w armii austriackiej, a potem w Wojsku Polskim z bolszewikami. 1 września 1939 roku, po wybuchu II wojny, brygada Maczka powstrzymywała na południu Polski silniejszego przeciwnika, nie dając się rozbić. Niemcy czując respekt przed żołnierzami Maczka, noszącymi czarne berety i skórzane kurtki, nazwali ich czarną brygadą. 19 września jednostka musiała przedostać się na Węgry. Polacy opuścili Polskę ze sprzętem i bronią w zwartych oddziałach. Większość do Polski już nigdy nie wróciła.

Od nowa

Dzięki pomocy władz węgierskich i polskich większa część brygady jeszcze w 1939 roku przedostała się do Francji. Tam awansowany do rangi generała Stanisław Maczek odtwarzał 10. brygadę. Planował nawet stworzyć całą dywizję, ale problemy piętrzyli Francuzi, niezbyt chętni do walki. Po ataku Niemiec na Francję, w maju 1940 roku, niecałkiem jeszcze gotowa 10. brygada kawalerii pancernej ruszyła znów na wroga. W przeciwieństwie do Francuzów Polacy walczyli ofiarnie i skutecznie, lecz po kapitulacji Francji znów musieli się ewakuować. Tym razem do Wielkiej Brytanii. Zarówno 10. pułk strzelców konnych, jak i 24. pułk ułanów po raz kolejny uratowały swoje sztandary. W Anglii i Szkocji nasi pancerniacy zaczęli tworzyć 1. Dywizję Pancerną. Jej znakiem rozpoznawczym stał się husarski szyszak ze skrzydłami na pomarańczowym tle. Wiewiórkę – tak nazywali swój znak żołnierze – malowano na pojazdach i noszono na mundurach. Drugim znakiem żołnierzy gen. Maczka był czarny lewy naramiennik. W składzie 1. Dywizji Pancernej znalazła się 10. brygada kawalerii i oba pułki przedwojenne, uzupełnione o nowe jednostki: 10. pułk dragonów, pułki artylerii motorowej i dwa pułki czołgów. Tym razem jednostka była już potężną siłą pancerną, a walki prowadzono czołgami Sherman i Cromwell. Pancerniacy szykowali się do wyzwalania Francji. Był czerwiec 1944 roku.

Korek w butelce

4 sierpnia 1944 roku dywizja, w pełni gotowa, we Francji ruszyła do walk razem z żołnierzami kanadyjskimi. 8 sierpnia pancerniaków Maczka skierowano do najważniejszego zadania, do bitwy o Falaise. Alianci niemal okrążyli już niemieckie wojska broniące Francji. Ostatnią drogą ucieczki była trasa niedaleko Chambois i Mont Ormel, zwanego Maczugą. Tam właśnie wysłano dywizję. – Pod Falaise Niemców zamknięto jak w butelce, a polska dywizja była jej korkiem – opowiadał brytyjski marszałek Montgomery. Niemcy rozpaczliwie próbowali się przebić. Kilkudniowe walki były niezwykle zacięte. Polacy wytrzymali, choć ponieśli spore straty. Niemieckie jednostki zostały w większości rozbite. Na przedpolu zaległy tysiące pojazdów, wozów i broni. Po walkach w Normandii 1. Dywizja ruszyła wyzwalać Belgię i Holandię. W 10 dni pokonała 470 km. W Belgii, aby ocalić zniszczone doszczętnie podczas I wojny światowej miasteczko Ypres, nie użyto artylerii. Ciężar walk wziął na siebie 9. Batalion Strzelców, który potem od wdzięcznych mieszkańców otrzymał miano flandryjskiego. Podobnie było w Bredzie, którą wyzwalała piechota, by nie zniszczyć budynków ogniem dział. Następnego dnia z okien zwisały transparenty dziękujące Polakom, a gen. Maczek został honorowym obywatelem miasta. 8 kwietnia 1945 roku Polacy wkroczyli na terytorium III Rzeszy. Kończył się szlak rozpoczęty w 1939 roku i polscy żołnierze walczyli w końcu na terytorium wroga. Ich dowódca zawsze mówił: „Macie bić się twardo, ale rycersko”. Wspaniały szlak bojowy zakończył się w porcie Wilhelmshaven, niemieckiej bazie marynarki wojennej. Załoga bez walki skapitulowała. W ręce Polaków dostały się 3 krążowniki, 18 okrętów podwodnych i 205 mniejszych jednostek. W porcie znaleziono też zabraną w 1939 roku z Gdyni tabliczkę z polskim Orłem. W 1947 roku dywizję zlikwidowano.

Gorzkie zwycięstwo

Mimo że Polska była 4. krajem świata, który najbardziej przyczynił się do pokonania Hitlera, Polakom nie było dane cieszyć się z wolności. Na alianckiej defiladzie zwycięstwa w Londynie maszerowali żołnierze nawet z dawnych brytyjskich kolonii, ale zabrakło tam miejsca dla polskich obrońców Tobruku, zdobywców Monte Cassino czy bohaterów spod Falaise, lotników i marynarzy. Nie chciano drażnić Rosjan, a dawni sojusznicy przestali być potrzebni. Większość żołnierzy nie mogła jednak wrócić do kraju. Czekały na nich komunistyczne wiezienia. Generała Maczka władze PRL pozbawiły obywatelstwa, uznając go za zdrajcę. Na dodatek niedawni sojusznicy, czyli alianci, też zapomnieli o zasługach polskich żołnierzy. Generał musiał zarabiać jako barman. Wielu żołnierzy dywizji osiedliło się w Bredzie, która stała się najbardziej polskim miastem Holandii. „Baca” zmarł w Edynburgu w 1994 roku. Miał 102 lata. Dziś jago imię nosi 10. Brygada Kawalerii Pancernej w Świętoszowie, jedna z najsilniejszych współczesnych jednostek pancernych, a znak 1. Dywizji, czyli wiewiórkę, 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.