Granie nie na ekranie

Piotr Sacha

|

MGN 12/2014

publikacja 22.01.2015 10:58

Zejdźmy do podziemi naszego miasta – pomyśleli bytomscy uczniowie. I… zrobili grę.

Swoją grę „Tajemnica Srebrnego Miasta” przygotowywali przez pół roku pod okiem opiekuna  pana Bartłomieja Zbączyniaka. Okazją było 760-lecie Bytomia Swoją grę „Tajemnica Srebrnego Miasta” przygotowywali przez pół roku pod okiem opiekuna pana Bartłomieja Zbączyniaka. Okazją było 760-lecie Bytomia
Roman Koszowski /foto gość

P o południu w Szkole Podstawowej nr 4 w Bytomiu trwa bitwa pancerna. Powstaje miasto z wieżowcami, sklepami, stadionami, portem... Paru renesansowych kupców stara się zdobyć kopalnię klejnotów. Obok ktoś inny pomaga Noemu uratować zwierzęta przed potopem. Uczniowie kończą grę. Rozkładają kolejną planszę.

Na początek kubeczki

Szkoła nosi imię Mikołaja Kopernika. I dlatego Szkolny Klub Gier Planszowych nazywa się „Planszopernik”. Pięćdziesiątka graczy nigdy się nie nudzi. Pod ręką mają ponad 200 gier. Jako pierwsi do sali wpadają najmłodsi z pierwszej, drugiej i trzeciej klasy. Zrzucają tornistry i startują do stolików. Dominik, Wojtek i Michał muszą mieć dobry refleks. – Gramy w „szybkie kubeczki”, czyli Speed Cups – mówi Michał Bojakowski, który podczas szkolnego festiwalu gier w „kubeczkach” zajął trzecie miejsce. – Trzeba być naprawdę szybkim i w ogóle się nie denerwować. Mamy po pięć kubków w różnych kolorach – opowiada. – Kto pierwszy ustawi je tak, jak pokazuje karta, i najszybciej naciśnie dzwonek, ten zdobywa punkt. Maja i dwie Julki z drugiej klasy zwykle grają razem. – Jesteśmy nierozłączne – wybuchają śmiechem. – W klubie gier i na kółku robotycznym – dodają. Budują właśnie zamkowy mur. W tej grze nie wystarczy być szybkim. Trzeba przede wszystkim mieć dobrą pamięć i myśleć logicznie. Przy stoliku obok Ala, Basia, Julka i Zuzia budują ulice śre- dniowiecznego miasta. – W domu też gram codziennie z młodszą siostrą – zaznacza Zuzia Kozicka.

Salon na sali

Niedawno w szkole odbywał się czwarty Festiwal Gier Planszowych. Przyjechało prawie dwustu zawodników z kilku szkół. Sala gimnastyczna zamieniła się w salon gier planszowych. – Czasem żeby zagrać, trzeba mieć sporo czasu – mówi Maksymilian Pakos. – Na „Metropolię” wystarczy godzina. Ale żeby zmierzyć się w „Cywilizacji”, trzeba aż ośmiu godzin. Wtedy spotykamy się w domu – dodaje szóstoklasista. – Na naszym festiwalu odbyły się eliminacje do mistrzostw Polski w grze „7 cudów świata” – opowiada Mateusz Mamot. – Ale z dorosłymi trudno było wygrać. To zawodowcy… – Mieliśmy też w szkole maraton gier. Dwanaście godzin z planszówkami – mówi pan Bartłomiej Zbączyniak, opiekun koła i nauczyciel informatyki. – Czasem odwiedzamy inne szkoły. Nasi uczniowie wprowadzają w fascynujący świat gier nie tylko rówieśników, ale i starszych kolegów w gimnazjach czy liceach.

Atak bazy!

Zaczęło się dwa lata temu od kilku gier. Szkolny zbiór planszówek rósł w szybkim tempie. Dziś jest ich w szkole ponad sto. Oprócz tego sto gier ma opiekun „Planszopernika”. – Proszę pana, atak bazy z czołgiem! Co zrobić? – woła ktoś z końca sali. – Są emocje – uśmiecha się pan Zbączyniak, po czym chłopakom rozpoczynającym przygodę z grą World of Tanks udziela kilku rad. – Objęliśmy dowództwo nad oddziałem czołgów – opowiada Bartek Żurek. – To gra na pół godzinki. Ale na razie przecieramy szlaki, bo gramy pierwszy raz – dodaje. Niektórzy, jak Adam i Mateusz, wymyślają w domu własne gry. Największym sukcesem klubu jest „Tajemnica Srebrnego Miasta”. „Planszopernicy” wymyślili tę grę z okazji 760-lecia Bytomia. – Akcja rozgrywa się w podziemiach naszego miasta – mówi Mateusz Mamot. – Oparliśmy ją na bytomskich legendach. – Są tu cztery postacie – opowiada dalej Adam Patschek. – Mieszczka, górnik, kupiec i córka rajcy. Zbierają srebro, mogą zawalać tunele. Pomaga im dobry duch Świetlik, a przeszkadza zły duch Szarlej.

Tajemnica

– Pół roku pracowaliśmy nad „Tajemnicą” – mówi Maksymilian. – W pierwszej wersji wykorzystaliśmy elementy z kilku gier. Potem ją testowaliśmy i dodawaliśmy kolejne. I tak tydzień za tygodniem. Uczniowie z Bytomia już wcześniej wygrali dwa konkursy na grę planszową. Ale tamtych gier nie udało się wydać. Teraz pracują nad kolejną. – To będą takie harcerskie podchody... podobne do gry w statki – zdradza Mateusz. Grę testowali też rodzice. Dwa razy w miesiącu spotykają się w szkole, żeby pograć w planszówki razem z nauczycielami. Klub „Planszopernik” zaprasza też do grania przy herbacie. – Nasze spotkania to na pewno coś więcej niż zabawa – zapewnia pan Bartłomiej Zbączyniak. – Grając, uczymy się logicznego i strategicznego myślenia, zapamiętywania, szybkiego reagowania... A przy okazji… angielskiego, bo część gier sami tłumaczymy – uśmiecha się opiekun. – No i uczymy się też przegrywać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.