Pamiętam to światełko

Notował Adam Śliwa

|

MGN 12/2014

publikacja 20.11.2014 09:46

Lampiony, pieśni i wczesne wstawanie. O swoich Roratach opowiedzieli aktorzy, dziennikarka i wokalistka.

Pamiętam to światełko   Stach Leszczyński / PAP Arkadiusz Janiczek

aktor

Odkąd pamiętam, chodziłem na Roraty. Chyba już od 6. roku życia. Moją parafią była katedra w Opolu. Pamiętam obrazki, które zbieraliśmy. Wielką zdobyczą było zebrać je wszystkie. Pamiętam też lampiony robione wspólnie z tatą. Nie było wtedy szablonów, więc tworzyliśmy je według własnego pomysłu. Prawdziwą sztuką było też zdobycie bezcennej płaskiej baterii 4,5 V. Pod koniec lat 70. w Opolu nie było jeszcze tyle latarni, więc lampiony naprawdę oświetlały nam drogę do kościoła. Jeszcze jedno do dziś wywołuje u mnie dreszcz – to pieśń „Niebiosa, spuście rosę…”.

 

 

 

 

 

 

 

Pamiętam to światełko   JAKUB SZYMCZUK /foto gość

Danuta Holecka

dziennikarka telewizyjna

Nie chodziłam na Roraty codziennie, ponieważ do kościoła w Dłutowie miałam ok. 4 km. Ale starałam się być chociaż dwa razy w tygodniu. Roraty były bardzo wcześnie rano, więc dużym wyzwaniem było dotrzeć do kościoła na czas. Pamiętam, że chodziłam taką małą dróżką przez polanę, na skróty. Gdy już dotarłam, byłam zmęczona, ale bardzo zadowolona. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że to jest mój obowiązek. Dzieci wierzą bez zastrzeżeń i mimo że było chłodno, często padał deszcz, to szłam na Roraty z radością.

 

 

 

Pamiętam to światełko   EAST NEWS Franciszek Pieczka

aktor

Chodziłem na Roraty we wsi Godów, w której się urodziłem. Leży ona niedaleko Jastrzębia-Zdroju na Górnym Śląsku. Dawniej kościół był tam drewniany, ale gdy byłem dzieckiem, zbudowano nowy, murowany i właśnie z takiego kościoła pamiętam Roraty. Najbardziej zapamiętałem światełko. Wtedy dzieci nie miały lampionów, tylko świece. Rodzice mieli taką spiralną. Gdy się paliła, robiła się taka giętka i miękka i bardzo mnie to fascynowało. Elektryczne lampiony noszą teraz na Roraty moje wnuki. Choć dziś, gdy wokół tyle atrakcji, chyba nie robi to na nich już takiego wrażenia, jak na nas kiedyś ta zwykła świeca rozświetlająca kościół.

 

 

 

 

 

 

Pamiętam to światełko   roman koszowski /foto gość

Magdalena Frączek

wokalistka

Trudno mi było zebrać się wcześnie rano i z lampionem w ręku iść na Roraty. Ale już w kościele byłam dumna, że udało mi się pokonać słabości i uczestniczyć w czymś wyjątkowym. Niesamowita była chwila, kiedy zapalano światła w kościele. W mojej parafii do tego momentu dzieci stały przy ołtarzu i stamtąd widzieliśmy cały kościół. Czułam, że uczestniczę w czymś ważnym, bo wszystko, razem z kazaniem, było skierowane przede wszystkim do dzieci.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.