Marsz na Marsa

Piotr Sacha

|

MGN 10/2014

publikacja 22.01.2015 09:59

Dziesięć łazików stanęło na czerwonej powierzchni Marsa… A naprawdę na Ziemi, w Podzamczu, niedaleko Kielc.

Sterowali nim za pomocą komputera i systemu nawigacji Sterowali nim za pomocą komputera i systemu nawigacji
henryk przondziono /foto gość

P ierwszy na linii startu pojawił się Scorpio. Stworzyli go studenci z Politechniki Wrocławskiej. Robot miał dotrzeć do wyznaczonego punktu i wrócić na miejsce, co wcale nie było takie proste. Bo to był marsz z zamkniętymi oczami.

Oczy łazika

to trójka jego konstruktorów. Krzysiek, Max i Szymon usiedli w namiocie przy komputerze. A swojego robota widzieli tylko jako punkcik na monitorze. Znali jego współrzędne geograficzne. W wykonaniu zadania pomagał im system GPS oraz kompas. Scorpio wolno ruszył po czerwonej planecie… To znaczy po specjalnym torze usypanym w Podzamczu Chęcińskim koło Kielc. – Ta czerwona ziemia to zwietrzały dolomit, który oddaje barwę i fakturę powierzchni Marsa – wyjaśnili organizatorzy zawodów. Ale na prawdziwym Marsie kompas i nawigacja na niewiele by się zdały. Na tej planecie nie ma takiego pola magnetycznego jak na Ziemi. Ani układu satelitów GPS. Na początku, trochę jak w boksie, odbywało się ważenie. – Łazik musi być odpowiednio lekki, bo każdy kilogram w kosmosie kosztuje tysiące dolarów – dopowiedział Wojciech Głażewski, białostocki inżynier, który wygrał zmagania łazików na pustyni Utah w Stanach Zjednoczonych. W Polsce takie zawody odbywały się po raz pierwszy. Od 5 do 7 września rywalizowały ze sobą po dwa łaziki z Warszawy i Kielc oraz po jednym z Wrocławia, Bydgoszczy i Częstochowy. I jeszcze trzy zagraniczne – z Kolumbii, Indii i Egiptu.

Zawody

wygrał ten, który rozpoczynał, czyli wrocławski Scorpio. Kiedy maszerował „w ciemno”, inny łazik o nazwie Infinity, co znaczy „nieskończoność”, nie był jeszcze gotowy z powodu awarii. – Właśnie spaliły się sterowniki do silników – opowiada Tomasz Zając, student Politechniki Częstochowskiej. Wcześniejszy łazik grupy wystąpił na amerykańskich zawodach. – Mieliśmy tylko 10 tygodni na to, żeby stworzyć nowego łazika. Odchudziliśmy go trochę – śmieje się student. – W pełnym osprzęcie waży teraz tylko 45 kilogramów. Nieco dłużej pracowali nad swoim robotem kolumbijscy studenci z Uniwersytetu Andyjskiego w Bogocie. – Deimos powstał w pół roku – mówi Santiago Jiménez. – To nie jest pierwszy nasz łazik. Za to pierwszy startujący w zawodach – dodaje. – Marsjańskiego łazika Curiosity przypomina, bo również porusza się na sześciu kołach. Ale raczej opieraliśmy na własnych pomysłach – kończy Santiago.

Sześć kół

ma też Impuls, łazik studentów z Politechniki Świętokrzyskiej. – Każde koło może jechać z inną prędkością – opowiada Krzysztof Borkowski. – To dlatego, że nad każdym z nich znajduje się oddzielny silnik – tłumaczy. Ręka tego robota ma cztery palce. Przydadzą się w kolejnej konkurencji, czyli pobieraniu próbki gruntu i przewożeniu jej w wyznaczone miejsce. – Łazik może być wykorzystany do celów wojskowych, na przykład przy rozbieraniu bomb – dopowiada Krzysztof Borkowski. – Możemy też wysłać go do sklepu, żeby zrobił zakupy – uśmiecha się. Łaziki miały kilka zadań w konkursie. Na przykład musiały jeszcze pomóc w naprawie sprzętu marsjańskiego astronaucie. – Jestem pod wielkim wrażeniem talentu młodych naukowców z Polski. Niektóre łaziki są naprawdę niesamowite – opowiada „Małemu Gościowi” dr Robert Zubrin, amerykański inżynier, który zasłynął jako twórca planów lotu człowieka na Marsa. – Co prawda tych robotów nie można wykorzystać na Marsie. Za to zastosowane pomysły inżynierskie już tak – dodaje naukowiec.

Łazik Curiosity

Curiosity to po angielsku „ciekawość”. Łazik o takim imieniu wylądował na Marsie 6 sierpnia 2012 roku. Ale dopiero 24 czerwca 2014 roku minął marsjański rok jego pracy… Bo rok marsjański liczy 687 ziemskich dni. Łazik między innymi bada na Marsie skład skał i gleby. Dzięki jego pracy będzie można się dowiedzieć, czy na Czerwonej Planecie występują warunki do życia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.