Szwedzka fala

Adam Śliwa

|

MGN 09/2014

publikacja 28.08.2014 00:15

Potop w dźwiękach werbli, huku armat i szczęku broni zalewał miasto po mieście. Wielka Rzeczpospolita nawet nie chciała się bronić.

Szwedzka fala

W XVI wieku Rzecz­pospolita była jednym z najpotężniejszych i największych krajów Europy. Polacy decydowali o tym, co dzieje się u sąsiadów, mieli piękne pałace, potężną armię, a poza granicami kraju prowadzono zwycięskie wojny.
Jednak z nowym stuleciem rozpoczął się wiek wojen i to wojen niezwykle wyniszczających.

Wojna za wojną
W pierwszej połowie XVII wieku wojny, w większości zwycięskie, toczyły się na obrzeżach kraju. W 1605 roku 3 tys. husarzy stratowało 11 tys. Szwedów pod Kircholmem, a pod Kłuszynem 5 lat później rozbito ponad 30 tys. Rosjan. Nieszczęścia zaczęły się w połowie XVII wieku. Najpierw wybuchło powstanie kozackie Chmielnickiego, które spustoszyło wielkie obszary należącej wtedy do Polski Ukrainy. A wojna była najgorszą z możliwych, bo domowa.
Potem, w 1655 roku, potężna, zaprawiona w bojach armia szwedzka najechała na Rzeczpospolitą. Przyczyn najazdu było kilka. Jedna z nich figuruje dziś na kolumnie w Warszawie. Król Zygmunt III Waza był synem króla szwedzkiego. Spór o koronę zapoczątkowany przez niego toczył się przez wiele lat.
Od 1635 roku Rzeczpospolita ze Szwecją miała tylko rozejm, czyli przerwę w walkach. Jednak zerwanie rozejmu było dla Szwecji szansą na zapełnienie pustego skarbca i również zajęciem dla niezwykle silnej, ale kosztownej armii.
Najazd Szwedów w lipcu 1655 roku był dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów prawdziwą katastrofą. Straty były podobne jak podczas II wojny światowej.

Wielka klęska
Polskim królem był wtedy Jan Kazimierz, który nie cieszył się wielką przychylnością ludzi. Po wcześniejszych wojnach kraj był w kiepskim stanie. Poza tym wciąż trwała wojna z Rosją. Gdy wkroczyli Szwedzi, poszczególne miasta i województwa Rzeczypospolitej zaczęły się poddawać bez walki. Po klęsce pod Ujściem zajęto Poznań, potem Warszawę. Po klęsce pod Żarnowem Jan Kazimierz wycofał się do swych dóbr na Śląsk, który wtedy nie należał do Polski.
Trzy miesiące po wkroczeniu Szwedów, w październiku, gdy nie było żadnej nadziei na odsiecz, Stefan Czarniecki poddał Kraków. Większość ziem uznała króla Szwedzkiego. Nawet część wojska przyłączyła się do Szwedów. Jeszcze w tym samym miesiącu książę Janusz Radziwiłł w Kiejdanach zerwał unię Korony z Litwą i Wielkie Księstwo Litewskie przyłączył do Szwecji.
Klęska była wielka, ale nie był to koniec Rzeczypospolitej. Szwedzi jeszcze, by odciąć króla polskiego od kraju, otoczyli kordonem granicę ze Śląskiem. Przy okazji chcieli zająć klasztor na Jasnej Górze. Jednak ku ich zaskoczeniu obrońcy z przeorem, ks. Kordeckim na czele, nie pozwolili zdobyć świętego miejsca.
W tym samym czasie w Małopolsce wybuchło powstanie, gdzie stopniowo wypierano napastników. Pod koniec roku hetmani zawiązali konfederację tyszowiecką dla wyparcia Szwedów z ojczyzny.

Powstrzymany rozbiór
Król Jan Kazimierz wrócił do Polski w styczniu 1656 roku. Trzy miesiące później był już we Lwowie. Tam złożył śluby uznające Matkę Bożą Królową Polski. Pod Lwowem zbierało się też coraz więcej wojsk wiernych polskiemu królowi. Ale nie był to koniec kłopotów. Co prawda 1 lipca udało się odbić Warszawę, jednak król szwedzki Karol Gustaw chciał utrzymać zdobycze w Polsce i zaczął szukać sprzymierzeńców. Znalazł ich na Ukrainie (Bohdan Chmielnicki), w Siedmiogrodzie (Jerzy Rakoczy) i w Prusach (książę elektor Fryderyk Wilhelm). Ich działania były właściwie rozbiorem Polski, które na szczęście udało się powstrzymać.
Wojska polskie przegrały wprawdzie pod Warszawą bitwę z armiami szwedzką i brandenburską, ale za Wieprzem znów stanęli gotowi do walki. Szwedzi na krótko po raz kolejny zajęli Warszawę, ale szybko wycofali się do Prus. Wkrótce zawarto rozejm z Brandenburgią. Jednocześnie od południa na Polskę ruszyły wojska Rakoczego. Po ciężkich walkach zostały jednak doszczętnie rozbite.

Pokój w Oliwie
W 1657 roku podpisano traktat z elektorem, księciem Fryderykiem Wilhelmem, na mocy którego Polska traciła Prusy Książęce, które odtąd stały się niepodległym państwem. W 1658 roku do wojny przeciwko Szwecji przystąpiła Dania. Aby ją wesprzeć, Stefan Czarniecki z 4,5 tys. żołnierzy ruszył aż po Szlezwik.
Te wydarzenia znalazły się potem w polskim hymnie „Jak Czarniecki do Poznania wracał się przez morze, dla ojczyzny ratowania po szwedzkim rozbiorze”. Aktualna wersja brzmi nieco inaczej: „Jak Czarniecki do Poznania po szwedzkim zaborze, dla ojczyzny ratowania wrócim się przez morze”. Wojnę zakończył ostatecznie pokój w Oliwie zawarty 3 maja 1660 roku.
Ślady potopu widoczne są do dziś. Większość zniszczonych zamków czy pałaców to „dzieło” Szwedów. Są jednak i niespodzianki. W zeszłym roku na dnie Wisły dzięki suszy odkryto wiele ton kamiennych i marmurowych ozdób z warszawskich rezydencji, których najeźdźcom nie udało się wywieźć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.