Lekcje na plaży, wulkanie, w oceanie

Gabriela Szulik

|

MGN 09/2014

publikacja 22.01.2015 09:54

W tym roku Lusia i Wojtek nie pójdą 1 września do szkoły. Razem z rodzicami objeżdżają świat. Po drodze odwiedzają szkoły i swoich rówieśników.

Lekcje na plaży, wulkanie, w oceanie archiwum rodziny Łopacińskich

U czymy się w autobusach, pociągach i podczas spacerów – napisała specjalnie dla „Małego Gościa” Lusia Łopacińska, najmłodsza z wędrującej po świecie rodziny. „To taka trochę inna nauka” – pisze dalej. „Dla mnie o wiele fajniejsza niż siedzenie w ławce. Nasze lekcje przyrody na przykład o wulkanach polegają na nocnej wspinaczce. Razem z rodzicami wspięłam się już na 7 wulkanów, z których najwyższy miał ponad 3 tysiące metrów n.p.m. Widziałam głębokie kratery i wiem, co to jest rzeka lawy, stożek wulkaniczny i las chmurowy. Inną lekcję mieliśmy na plaży w meksykańskim Tulum, gdzie w nocy obserwowaliśmy ogromne żółwice, które tu wychodzą na plażę i w piasku znoszą jaja. Największe ważą 350 kg i potrafią zostawić w gnieździe nawet 200 jaj. Tata uratował jednego żółwia, który zaklinował się w parasolach. Świetną lekcję miałam w morzu na rafie koralowej obok wy- spy Caye Calker. Widziałam tam płaszczkę, rekiny i bardzo rzadkie zwierzęta: manaty. To wielkie, prawie 3-metrowe krowy morskie. Swoją nazwę mają od diety, bo pasą się na podwodnych łąkach. Ale powiem wam, że już trochę tęsknię za normalną ławką w mojej klasie, a przede wszystkim za moimi koleżankami w szkole. Podczas naszej wyprawy chodzimy też po różnych szkołach i opowiadamy o Polsce, i o Toruniu – naszym mieście. Najbardziej podobała mi się wizyta w szkole w Gwatemali. Pewnego dnia dyrektorka szkoły w Gwatemali zaproponowała nam prezentację w jej szkole. Od razu się zgodziliśmy. Opowiedzieliśmy o zimie, rosole i bocianach. Pokazaliśmy dzieciom różne bajki z Bolkiem i Lolkiem, i Reksiem. Śmiały się, więc myślę, że chyba im się podobało. Podczas prezentacji pokazaliśmy mapę Polski. Dzieci w pewnym momencie wstały i też pokazały nam swoją flagę. Tutaj wszystkie dzieci mają czarne włosy i bardzo ciemną skórę. Wyglądałam przy nich, jakbym nasmarowała się mąką. Prawie wszystkie odwiedzone przez nas szkoły były bardzo biedne. Dzieci uczą się w niskich budynkach z blaszanym dachem, w których jest bardzo gorąco. Pojedyncze sale mają okna bez szyb. Gdy pada deszcz lub jest upał, to drewniane okiennice zabierają całe światło. Podłoga to często udeptana ziemia, a ławki to stare krzesełka z małymi stolikami. Wszystkie odrapane. W jednej sali w czasie prezentacji po klasie chodził pies. Aż tęskni mi się za moją nowoczesną szkołą muzyczną lub Salezjańską Szkołą mojego brata”.

Gwatemala

Trzeci dzień naszej wyprawy dookoła świata. Trzeci dzień w Gwatemali i pierwsza wizyta w szkole. Już w Polsce wiedziałem, że to będzie świetne doświadczenie dla nas, dla naszych dzieci i dzieci odwiedzanych przez nas. Jednak to, co przeżyliśmy, przerosło nasze oczekiwania. Dzieci słuchały Wojtka i Lusi z uwagą, bawiły się na bajkach z Bolkiem i Lolkiem i nie chciały nas wypuścić ze szkoły.

Belize

Dziś spotkaliśmy się z dziećmi z miasteczka San Ignacio. Dzieci mają tu zimowe wakacje. Tak, tak, naprawdę: zimowe. Trudno i nam w to uwierzyć, bo prażymy się w 40 – stopniowym upale i tylko podczas króciutkich deszczy można lepiej poddychać. Byliśmy gośćmi wakacyjnej szkółki biblijnej. Wczoraj miejscowe dzieci odwiedziła grupa Amerykanów, która podarowała im wiele nowych zabawek. Otrzymały piłki, klocki, wycinanki i zeszyty.

Meksyk (Merida)

Spotkanie z dziećmi z okolic Meridy było szczególne. Na zaproszenie prezydenta podczas wakacji przyjechały do miasta, aby zapoznać się z zabytkami. Na półwyspie Jukatan mieszkają przede wszystkim Majowie. Dzieci nie mówią w swoich domach po hiszpańsku. To duży problem dla państwa, które chce, by Majowie mieli większe związki z Meksykiem. Wakacyjne zwiedzanie jest ku temu dobrą okazją. Nasza prezentacja była jedną z wielu atrakcji tego dnia. Prezydent Meridy i dyrektor wydziału turystyki miasta Merida przywitali w autobusach miejscowe dzieci i nas. Wzbudziliśmy wielkie zainteresowanie Polską. Dzieciom z wiosek Majów pokazaliśmy, że każdy ma szansę spełnić swoje marzenia.

Meksyk (Cancun)

W Meksyku wakacje zaczynają się 15 lipca. W ostatniej chwili udało nam się zdążyć do szkoły podstawowej w Cancun. Nie znając nikogo, weszliśmy do szkoły i poprosiliśmy o rozmowę z dyrektorem. Gdy usłyszał o projekcie, od razu zaproponował spotkanie z dziećmi już następnego dnia. Szkoła była bardzo biedna. Pojedyncze klasy mieściły się w barakach bez szyb w oknach. Przy temperaturze przekraczającej 40 stopni dzieci uczą się tu bez klimatyzacji, ale dyrektor mówi, że w przyszłym roku ma obiecany remont i będzie montowana klima.

El Salvador

W niedużej górskiej miejscowości dzieci uczą się w dużym, parterowym budynku. Wszystkie klasy mają wyjście na patio. Nie ma tam żadnych sprzętów multimedialnych, ale w centralnej części szkoły znajduje się zadaszenie z krzesłami i kablami do rzutnika i komputera. Na naszą prośbę dostaliśmy nawet ekran i przedłużacz. W El Salvadorze jest obowiązek chodzenia do szkoły. Na ulicach nie pracuje tak dużo dzieci, jak w Meksyku czy Gwatemali. Każde dziecko, które chodzi do szkoły, otrzymuje od państwa podręczniki, zeszyty i mundurek szkolny. Wszystkie dzieci ubrane są tak samo. Chłopcy noszą białe koszule i ciemne spodnie, a dziewczynki spódniczki i białe skarpetki. Dzieci były zachwycone naszą prezentacją. Patrzyły z otwartymi buziami na zdjęcia zimy, śniegu i Torunia. Wojtuś poprowadził prezentację po hiszpańsku, a z uśmiechów dzieci można było wywnioskować, że go zrozumiały.

Honduras

W Hondurasie nie mieliśmy zarezerwowanej szkoły. Spacerując po stolicy Tegucigalpa, weszliśmy do pierwszej spotkanej szkoły podstawowej. Dyrektor zgodził się na naszą prezentację. Następnego dnia o 8 rano czekało na nas 200 dzieci. Lusia i Wojtek łamanym hiszpańskim opowiadali o Polsce i Toruniu. Pokazali kolegom z Hondurasu polską flagę i historyczne pierniki z Torunia. Niestety tylko je pokazaliśmy, bo skończyły się: )Na koniec prezentacji dyrektor przyniósł 4 kubki coca-coli, 4 baleadas z fricholes i 4 torebki zielonego mango z solą i chili. Masakra. Jak oni mogą jeść owoce z solą? Odwdzięczyliśmy się, prosząc o powtórzenie „konstantynopolitańczykiewiczówna”. Poddał się w połowie. Na koniec uparł się, że nie puści nas bez obstawy i do domu musieliśmy wracać z… policjantem. Honduras jest najniebezpieczniejszym państwem świata, a Tegucigalpa zajmuje 6. miejsce na liście najniebezpieczniejszych miast. Zupełnie tego nie odczuwamy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.