Przymus imprezowania

publikacja 30.07.2014 11:16

Zaczynając liceum usiłowałam być powszechnie lubiana, nawiązywać milion znajomości i początkowo cieszyłam się, że mi się to udawało- ale po krótkim czasie zaczęło mnie męczyć wymyślanie, co powiedzieć, co zrobić i jak się zachować; zmuszałam się do spotkań, na które wcale nie miałam ochoty, podpatrywałam aprobowane przez koleżanki zachowania innych koleżanek i nieudolnie je naśladowałam. To było tak, jakby ktoś podłożył mi dubbing, i to wyjątkowo luźno traktujący mój oryginalny głos i słowa. Czułam się sztucznie. Dopiero w klasie maturalnej, swoją drogą trudnym dla mnie okresie przez stres, odważyłam się po prostu nie mówić, jeśli nie miałam na to ochoty. Ludzie z klasy imprezowali, spotykali się- a ja spędzałam czas m inaczej. Studentka

Byłam trochę wyalienowana, to prawda- ale właściwie tak było mi lepiej niż na początku. Bo nie musiałam się do niczego na siłę przekonywać, zmuszać i udawać, że tak jest dobrze. Czy też obserwuje Pani dookoła takie parcie na "głośne" i towarzyskie życie? Bo czego nie oglądnę w telewizji, czego nie usłyszę- to zawsze
w kółko to samo. Zabawa, imprezy, przyjaciele jako meritum życia. Ciągła rozrywka, głośna muzyka, żarty, znajomi i to wszystko. Mi to nie odpowiada, ja szukam czegoś innego.
Studentka
Tak, zgadzam się z Tobą. Zawsze byli, są i będą ludzie bardzo towarzyscy, ale teraz to po prostu obowiązujący styl, któremu inni z pokorą się podporządkowali. Obserwowałam, jak się ta moda na imprezowanie zaczynała, czasami kpiłam, że wieczorem ruszają niczym górnik na nocną zmianę. Bywało, że pisały do mnie dziewczyny, że się bardzo nudzą podczas tych spotkań, ale idą, bo tylko wtedy liczą się w klasie. Twój list dedykuję wszystkim, którzy się męczą podczas imprez. Bądź cie sobą, spędzajcie wieczory tak jak lubicie, nie miejcie kompleksów.

Zadaj pytanie:

korepetycje@malygosc.pl