Na przyczepkę

Kamil Szczurski

|

MGN 07/2014

publikacja 26.09.2014 14:42

Są samochody, których się nie da wyprzedzić. Nie są zbyt szybkie. Za to bardzo długie.

Chociaż najczęściej pociągi drogowe zestawiane są z ciągnikiem z tzw. nosem – czyli długą maską – spotkać też można popularne i u nas ciężarówki w których silnik umieszczony jest pod kabiną kierowcy Chociaż najczęściej pociągi drogowe zestawiane są z ciągnikiem z tzw. nosem – czyli długą maską – spotkać też można popularne i u nas ciężarówki w których silnik umieszczony jest pod kabiną kierowcy
LukeRobinson1 /flickr

W Polsce spotkać można tylko ich krótszych braci. Nasze Prawo o ruchu drogowym nie pozwala pojawić się na drogach prawdziwym lewiatanom. W innych krajach Europy bywają sporadycznie. I też w niezbyt długich wersjach. Pociągi drogowe (road train) sprawdzają się tam, gdzie trzeba przewieźć dużą ilość towarów na daleką odległość, a nie ma kolei. Za to są drogi. Najlepiej proste, bo takim wężem drogowym niełatwo się skręca. Idealne warunki są w Australii. Można tam znaleźć trasę, która nie zakręca przez prawie 150 km. pustynnej drogi.

Długa jazda

W Polsce ciągniki siodłowe holują zwykle naczepę i czasami jedną przyczepę. Taki zestaw nazywamy TIR-em, choć tak naprawdę to skrót od Transport International Routier – Międzynarodowy Transport Drogowy. Jeżeli jednak mamy odpowiednio silny ciągnik można – przynajmniej w niektórych krajach – przypiąć więcej przyczep. Powstaje wtedy prawdziwy pociąg, liczący czasami nawet 6 dodatkowych elementów. Takie zestawy jeżdżą i pracują. Co jakiś czas jednak bite są rekordy najdłuższego drogowego pociągu. Musi on składać się z jednego ciągnika i pociągnąć jak najwięcej przyczep przez 100 m. Najdłuższy, jak dotąd, skład liczył 112 przyczep. Całość miała niemal półtora kilometra długości (gdybyście chcieli przejść z początku na koniec tego potwora, trwałoby to 15 minut).

2000 futbolistów

Najwięcej drogowych pociągów jeździ w Australii, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych. W Europie można je spotkać w Niemczech i krajach skandynawskich. Najdłuższe jednak są na naszych antypodach. Tam po publicznych drogach przemieszczają się zestawy o długości 53 m i wadze 170 ton. Dla porównania, boisko piłkarskie ma 106 m długości; czyli raptem zmieściłyby się tam dwa takie pociągi jeden za drugim. 170 ton to 2260 piłkarzy. Takie potwory nie mogą wjeżdżać do miast; dlatego dzielone są na mniejsze. W zamkniętych zakładach przemysłowych, takich jak kopalnie złota, używa się jeszcze większych. Potrafią przewieźć 460 ton ładunku.

Garbate wakacje

Jeszcze w XIX wieku przez Australię maszerowały karawany wielbłądów przywiezionych tam na statkach. W latach 30. XX wieku zaczęły je zastępować pociągi drogowe. A wielbłądy wypuszczono na wolność i dziś mieszka ich w Australii pół miliona. Ile jeździ pociągów? Nie wiadomo.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.