Graliśmy w...

Notował Adam Śliwa

|

MGN 07/2014

publikacja 26.09.2014 14:37

Bez komputera, smartfona, tabletu? Jak się bawić? Zapytaliśmy znane osoby o ich najlepsze podwórkowe gry z dzieciństwa.

Dariusz Szpakowski

dziennikarz, komentator sportowy – Ponieważ mieszkałem koło parku, moje gry nie były grami podwórkowymi, a raczej parkowymi. Oczywiście głównie graliśmy w piłkę na dwie bramki. Ale było też bieganie na dochodzenie. Startowało się w określonych odstępach, na przykład co minutę i biegało wyznaczoną ilość okrążeń. Ten, kto doszedł do przeciwnika, czyli dogonił go, wygrywał. Poza tym w piaskownicy graliśmy piłeczkami pingpongowymi w wyścig pokoju. Piłki malowaliśmy w barwy zawodników, a tor miał zakręty, tunele i nierówności.

Filip Jaślar

muzyk, skrzypek w Grupie MoCarta – W czasie wakacji rodzice zapewniali mi zajęcia i wyjazdy na całe dwa miesiące. W roku szkolnym na zabawy na podwórku miałem mało czasu, bo chodziłem jeszcze do szkoły muzycznej. Musiałem dużo ćwiczyć na skrzypcach. Ale gdy już znalazłem wolną chwilę, uwielbiałem jeździć na rowerze. A moją ulubioną grą podwórkową, związaną z rowerami, był wyścig kolarski kapslami. Rysowało się cały tor i pstrykało po nim kapsle, czyli zawodników. Potem, gdy z jakiejś przyczyny, rzadziej wychodziłem na podwórko, rysowałem sobie tor na balkonie i sam grałem.

Agnieszka Skrzypczyk

dziennikarka radiowa – Moją ulubioną grą było skakanie w gumę. Właściwie codziennie miałyśmy z koleżankami zawody pod klatką i muszę przyznać, że bardzo często wygrywałam. Wcześniej w mieszkaniu ustawiałam sobie krzesła, zaczepiałam gumę i ćwiczyłam, więc sąsiedzi musieli mieć mnie już dość. Najlepiej, gdy byłam sama w domu, wtedy mogłam ćwiczyć bez przerwy. Skakało się różne układy – trudno je opisać. Guma była na wysokości kostek, później kolan, bioder aż do szyi. Byłam w tym dobra. Nawet jak ktoś był wyższy, to i tak udawało mi się skakać na tym najwyższym poziomie. Mam starszego brata wiec grałam też w gry chłopców, np. taką, gdzie rzucało się nożem do narysowanego na ziemi okręgu, ale nie pamiętam już, jak nazywaliśmy tę grę.

Maria Winiarska

aktorka – Byłam dzieckiem tak dawno temu, że trudno mi sobie przypomnieć gry podwórkowe. Graliśmy w berka, w chowanego, skakaliśmy na skakance. Były dwie wersje skakania. Zwyczajne, tak jak u sportowców, i druga wersja – jedna koleżanka kręciła skakanką dookoła siebie a reszta skakała. Kto się skuł, czyli kogo dotknęła skakanka, ten odpadał. Skakałyśmy też w gumę, na takiej zwykłej gumie z majtek. Grałyśmy w klasy. Na ziemi rysowało się ponumerowane pola, tworzące jakby kontury człowieka, rzucało się kamyk i podczas skakania trzeba było go jedną nogą popychać aż do góry. Chłopcy grali w klipę, w pikutę, czyli rzucanie nożem w piasek, w zośkę, w ciupy, czyli w taką grę zręcznościową z podrzucaniem kamyków. Było jeszcze mnóstwo innych gier, zwłaszcza że telewizja była tylko we wtorki i wtedy wszyscy zbierali się u najbogatszego sąsiada, który miał telewizor.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.