Hardkołowcy

Piotr Sacha

|

MGN 06/2014

publikacja 04.08.2014 14:36

Pobudka przed wschodem słońca. I potem 200 km kręcenia. Gdzie? W nieznane. Jak? Pod górkę i w deszczu. Po co? W intencji pokoju na świecie.

Na kwietniową wyprawę przygotowawczą wyruszyło  43 „hardkołowców” Na kwietniową wyprawę przygotowawczą wyruszyło 43 „hardkołowców”
henryk przondziono /gn

Gdy o 5.39 wschodziło słońce, w parafii Najświętszej Maryi Panny Królowej w Kokotku, dzielnicy Lublińca, zaczynała się Msza święta. Przed kościołem czterdzieści trzy rowery z ekwipunkiem. W kościele ojciec Tomasz Maniura, ze Zgromadzenia Misjo-narzy Oblatów, dodawał otuchy rozespanym rowerzystom. – W słabości jest moc! – uśmiechał się. – Ruszamy w stronę Czech. Pierwszy postój po… 65 kilometrach – przypomniał zakonnik. Co dalej? Tego nikt nie wie. Bo to wyprawa w nieznane. Albo, jak mówią niektórzy, „wyprawa na wiarę”.

22 kwietnia. W nieznan

e Na czele peletonu z gwizdkiem jedzie ojciec Tomasz, duszpasterz Niniwy, czyli młodzieży oblackiej. To on, siedem lat temu, wymyślił pierwszą „wyprawę na wiarę”. Wtedy jechali do Wilna. Od tamtej pory Niniwa Team w każde wakacje kręci na rowerach tysiące kilometrów. 22 kwietnia znowu wyruszyli na trasę. To była rozgrzewka przed sierpniowym wyjazdem. Cztery dni, sporo gór, dziennie blisko 200 kilometrów w drodze. – Nie mieliśmy zaplanowanych noclegów – opowiada Maks. – Nie znaliśmy trasy na kolejny dzień. Ojciec Tomek mówił: „Jedziemy… tam!” i ruszaliśmy w drogę – śmieje się. – Byle po górach – dodaje Jola. Maks Fiec był już z Niniwą w Maroku. Jola Wręczycka w Maroku, Norwegii i  na Syberii. Najbliższa, ósma wyprawa potrwa sześć tygodni. Uczestnicy pokonają w tym czasie 7 tys. kilometrów. I do końca nie będą wiedzieli, gdzie jadą. – O tym, gdzie jedziemy następnego dnia, zdecydują internauci – zapowiada ojciec Tomasz. – Nie skupiamy się na celu. Ważne, że jedziemy razem i że prowadzi nas Bóg. To uczy życia, które też jest nieprzewidywalne.

4.30 rano. Deszcz

Sierpniowa wyprawa rowerowa będzie w intencji pokoju na świecie. – Nasza modlitwa będzie miała sens, jeśli pokój będzie w nas – zaznacza ojciec Tomasz. A nie tak łatwo o pokój, gdy leje jak z cebra, a przed rowerem wyrasta kolejna wysoka góra do pokonania. Chłopcy i dziewczyny z Niniwy Team przeżyli to podczas kwietniowego touru. – Dotarliśmy do czeskiej miejscowości Brutal – opowiada Filip Hepner. – Przemoknięci do suchej nitki zaczęliśmy szukać noclegu dla ponad czterdziestu osób. – W hali sportowej nie udało się – mówi. – Potem próbowaliśmy w straży pożarnej – wtrąca Jola. – Strażak wykonał chyba tysiąc telefonów w naszej sprawie i w końcu mieliśmy nocleg w szkole z prysznicami – dodaje. W kolejnych dniach było już tylko trudniej. Deszcz, deszcz i jeszcze więcej gór. Nocleg w namiotach. Czterech uczestników zrezygnowało. Wracali do domu. Kasia Wawer jechała pierwszy raz. Pokonała całą trasę. – Kiepski śpiwór, taki sobie namiot, pobudka o 4.30. Trochę byłam przerażona – wspomina. – Ciężkie podjazdy, ale gdy za mną inni śpiewali, dodawali mi nowych sił – śmieje się studentka architektury.

18 pryszniców. Dla każdego jeden

– Jesteśmy „hardkołowcami” – mówią o sobie. Liczby z wypraw (szczegóły na dole strony) mówią same za siebie. – Najtrudniej o 4.30 wyjść z ciepłego śpiwora – śmieje się Filip. – Jemy konkretne śniadanie. I przed nami 50 kilometrów kręcenia. Pół godzinki odpoczynku. I znów 50 kilometrów. Odpoczynek i kolejne 50. A po obiedzie… dalej, ile sił – opowiada student energetyki. – A potem jeszcze trzeba znaleźć nocleg – mówi. – W Rosji, w drodze do jeziora Bajkał, prosiliśmy o odrobinę chociaż zimnej wody, żeby się umyć. „Aaa… to już wam napalimy” – zaproponowali napotkani ludzie. „Umyjecie się w ciepłej wodzie”. W międzyczasie długo rozmawiamy i jemy z gospodarzami pyszną kolację – kończy Filip. – Codziennie poznajemy dobrych i otwartych obcych ludzi – dodaje Jola. – I zdarzają się też prawdziwe cuda – uśmiecha się. – Podczas wyprawy na Nordkapp, czyli do najdalej na północ wysuniętego miejsca w Europie, było ich sporo. Tydzień jechaliśmy przez tereny niezamieszkane przez ludzi, co oznaczało choćby brak pryszniców – opowiada. – W końcu dotarliśmy do pierwszych zabudowań i rozbiliśmy namioty przed jednym z domów. Następnego dnia podczas Mszy usłyszeliśmy Ewangelię o cudzie w Kanie Galilejskiej i słowa Maryi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Okazało się, że nasz gospodarz zadzwonił do burmistrza. A ten zaprosił nas do hali sportowej, gdzie czekało 18 pryszniców. Tyle, ilu nas było! Potem burmistrz zaprosił nas do restauracji. „Bierzcie tyle dokładek, ile chcecie” – powiedział.

100 km do miasta. Złamana rama

– Nasze wyprawy wymyśla... Pan Bóg – mówią. Opowieściami o cudach w podróży sypią jak z rękawa. W drogę zabierają jedynie tyle, ile zmieszczą w rowerowych sakwach. Nigdy nie jeździ za nimi samochód techniczny. Choć awarie i wypadki czasem się zdarzają. – W Estonii złamała mi się rama. Do miasta było 100 kilometrów – wspomina Filip. – Jakoś ją posklejałem. W najbliższym warsztacie samochodowym ktoś mi ją zespawał. Cztery dni później, w Finlandii, znów się złamała. I to w innym miejscu. Patrzę – traktor. To pewnie jest i gospodarz, a może też spawarka. Wszystko było. Spawanie trwało krócej niż wymiana dętki – śmieje się Filip. – Mieliśmy kilka wypadków – wspomina Jola. –W Maroku na drodze znalazła się nagle wielka opona z tira. Kilka osób mocno ucierpiało. Akurat przejeżdżał lekarz, choć w tym miejscu samochody to rzadkość – mówi rowerzystka. – Na Syberii też mieliśmy wypadek. Po pięciu minutach zatrzymał się samochód. Wysiadł lekarz… chirurg. W Jerozolimie było podobnie. Koleżanka przewróciła się. Na miejscu był akurat student medycyny! 2007: Wilno Cel – Wilno Dni – 10 Uczestników – 12 Kilometrów – 1100 2008: Kijów Cel – Kijów Dni – 11 Uczestników – 12 Kilometrów – 1100 2009: Rzym Cel – Rzym Dni – 16 Uczestników – 25 Kilometrów – 1735 2010: Rajd 3,6 s – Ekspedycja Jerozolima Cel – Jerozolima Co 3,6 sekundy z powodu głodu ginie na świecie jedno dziecko. Celem wyprawy była pomoc afrykańskim dzieciom umierającym z głodu. Dni – 42 Uczestników – 15 Kilometrów – 4383 W intencji głodujących dzieci w Afryce 2011: Tour de Mazenod Cel – Światowe Dni Młodzieży w Madrycie. W 150. rocznicę śmierci założyciela Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów, św. Eugeniusza de Mazenod, grupa dotarła również do Maroka i Fatimy. Dni – 44 Uczestników – 19 Kilometrów – 5011 W intencji młodych ludzi, którzy nie znają Boga 2012: Misja B XVI Cel – Nordkapp w Norwegii, nazywany najdalej wysuniętym punktem Europy. Dni – 31 Uczestników – 20 Kilometrów – 3999 W intencji Benedykta XVI 2013: Polska–Syberia Cel – Wierszyna na Syberii, nazywana Małą Polską. Grupa jechała na 100-lecie kościoła zbudowanego przez Polaków. Wiozła relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Dni – 77 Uczestników – 24 Kilometrów – 8380 W intencji Polski 2014: W nieznane Cel – drogę wyznaczą internauci. Wyjazd 4 sierpnia. Dni – 42 Kilometrów – 7000 W intencji pokoju

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.