Posyłamy Ci bukiecik szarotek

Dobromiła Salik

|

MGN 06/2014

publikacja 26.09.2014 14:39

Angelo wspiął się na wysoki kredens. Wiedział, że mama chowa tam smakołyki. Gdy zapytano, dlaczego to zrobił, mały łakomczuch nie przyznał się.

Na specjalnej audiencji Jan XXIII przyjął chorą 8-letnią Catherine Hudson z Oklahoma City Na specjalnej audiencji Jan XXIII przyjął chorą 8-letnią Catherine Hudson z Oklahoma City
Luigi Felici /Ap Photo/east news

C hłopiec szybko pożałował swego kłamstwa. Przeprosił mamę, a po wielu latach, kiedy Angelo Roncalli został papieżem, przyznał, że tamto wydarzenie z dzieciństwa było dobrą nauczką. Odtąd już zawsze mówił prawdę. Jako papież Jan XXIII zasłynął ogromną dobrocią, łagodnością i poczuciem humoru. W niedzielę 27 kwietnia razem z Janem Pawłem II został ogłoszony świętym. Dzięki niemu w Kościele rozpoczęły się wielkie zmiany, bo do Rzymu zwołał biskupów z całego świata na Sobór Watykański II, ale w jego życiu było też wiele zdarzeń, które pokazywały, jak był blisko zwykłych ludzi, a często i dzieci.

List do Polaków

Jeszcze jako patriarcha Wenecji kardynał Roncalli raz w roku urządzał dla dzieci Święto Miłości. Katedra wypełniała się wtedy najmłodszymi mieszkańcami Wenecji, a patriarcha z każdym się witał i zamieniał kilka słów. Kiedy wizytował parafie, często sam prowadził z dziećmi lekcje religii. Wakacje spędzał najczęściej w Sotto il Monte – rodzinnej miejscowości. Po Mszy św. odprawianej w niewielkiej kaplicy wokół kardynała zbierały się dzieci, a on opowiadał o świętym, patronie danego dnia. Gdy był już papieżem, któregoś dnia na jego biurko trafił list dziecka zaadresowany do „Dzieciątka Jezus w Niebie”. Jan XXIII osobiście odpisał na list, a do odpowiedzi dołączył prezent. Papież lubił chyba pisać listy, bo do polskiego kardynała, Stefana Wyszyńskiego, podczas wypoczynku w Castel Gandolfo napisał list na 8 stronach. Nie pisał o tym, jak mu się wypoczywa, ale polskiego kardynała – swojego przyjaciela – chciał zapewnić o miłości i modlitwie. Te słowa były bardzo potrzebne Polakom, którym wtedy komuniści zabraniali przyznawać się do wiary w Boga. Papież pisał też, żeby prosić o opiekę Maryję Jasnogórską. Jej obraz miał w swojej kaplicy.

Kasia u papieża

Jan XXIII był pierwszym papieżem, który odwiedzał różne miejsca poza Rzymem. Podróżował już jako ksiądz i biskup. I kiedy w pierwsze Boże Narodzenie postanowił pojechać do pacjentów w szpitalu i do więzienia, zaskoczył mocno swoich współpracowników. Dotąd nie zdarzało się to papieżom. W szpitalu Dzieciątka Jezus nieopodal Watykanu Jan XXIII spotkał się z chorymi dziećmi. – Mam na imię Angelo! – przedstawił się jeden z małych pacjentów. – Ja też nazywałem się Angelo, ale teraz mam na imię Jan – zażartował papież. W swoich apartamentach przyjął chorą na białaczkę Catherine Hudson, Amerykankę z Oklahoma City. Mama Kasi wiedziała, że córka marzy o spotkaniu z papieżem. Ale wyjazd do Europy nie był wcale taki prosty. Tato Kasi zginął w wypadku, a mama ciężko pracowała. Żeby kupić bilet na samolot, musiała sprzedać część swoich mebli. W Rzymie zamieszkały niedaleko Watykanu, ale nie wiedziały, co zrobić, by dostać się do papieża. Na szczęście dowiedział się o nich pewien dziennikarz i napisał krótki artykuł. Kiedy papież przeczytał w gazecie o pragnieniu Kasi, natychmiast polecił odszukać dziewczynkę i jej mamę. Dziewczynka przy stole gawędziła z papieżem całe 40 minut! Dłużej niż głowy państw czy dostojnicy kościelni. – Ile masz lat? – zapytał papież. – Osiem. – Byłaś już w bazylice św. Piotra? – Tak, Ojcze Święty. – Wiesz co? Kiedy ja jestem w bazylice i przechodzę przed figurą świętego Piotra, zawsze powtarzam takie słowa: „Posłuszeństwo i pokój”. One pasują do każdego! Chcesz je ze mną powtórzyć? Wzruszona Kasia wyrecytowała je razem z Ojcem Świętym i zrozumiała, że będzie spokojna, jeśli zgodzi się z wolą Pana Boga. Na koniec papież wziął dziewczynkę za rękę i zaprowadził do mamy. Podobno potem często dopytywał, czy nie przyszedł przypadkiem list od Kasi z Ameryki.

Tran w intencji Soboru

Kiedy Jan XXIII zapowiadał zwołanie Soboru Watykańskiego II, poprosił wszystkich katolików o modlitwę i ofiary w tej intencji. W Polsce kardynał Wyszyński zmobilizował nawet najmłodszych. – Instytucja, o której dotąd młodzi nie mieli właściwie pojęcia, weszła w ich życie – mówił potem na Jasnej Górze. – Trzeba było czytać ich listy: „W intencji Soboru bez skrzywienia buzi wypiję cały tran!”. Albo chłopczyk opisuje, że mamusia jest chora, a młodsza siostra Joasia rozrabia. Co robi chłopiec? „Zamiast biegać z kolegami – na co mam wielką chęć – pilnuję Joasi... bo jest Sobór”. Gdy papież Jan umierał, na placu św. Piotra, podobnie jak przed śmiercią Jana Pawła II, zebrały się tłumy wiernych. Cały świat słuchał komunikatów radiowych. Dzieci ze szkoły podstawowej spod Bergamo, rodzinnych stron papieża, napisały: „Ojcze Święty, proś Madonnę, aby Cię wyleczyła. Posyłamy Ci bukiecik szarotek i domowy chleb – taki, jaki dawała Ci mama, gdy szedłeś do szkoły”.

Cztery razy warto

Na koniec, w ramach podsumowania cztery rady. Warto zawsze mówić prawdę. Warto czasem pisać listy. Warto mieć dla ludzi czas, dla każdego, nie tylko dla tych „ważnych”. Warto ofiarowywać swoje troski w jakiejś intencji – wtedy cierpienie nabiera sensu. Może dzięki braciszkowi Joasi, która rozrabiała, albo dzięki chłopcu, który bez narzekania wypił paskudne lekarstwo, słyszymy dzisiaj w kościele Ewangelię w ojczystym języku, ksiądz nie jest odwrócony tyłem, lecz patrzy na nas zza ołtarza, a protestantów czy Żydów nazywamy naszymi braćmi?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.