25 minut dla Jezusa

Joanna Bątkiewicz-Brożek

|

MGN 04/2014

publikacja 12.06.2014 10:46

„Dla Ciebie, Jezu” – mówiła, kiedy ściągała z głowy kolejny pukiel włosów po chemioterapii. Prosiła, by do trumny ubrać ją w białą suknię.

25 minut dla Jezusa archiwum Ruchu Focolare

S ukienka była prosta, długa. – Uszyła ją moja mama według projektu Chiary – opowiada Chicca Coriasco, przyjaciółka bł. Chiary Badano. – Chiara tłumaczyła, że musi się przygotować do zaślubin z Jezusem, a pogrzeb ma być świętem – dodaje mama, Maria Teresa. – „Bądź szczęśliwa, mamo, bo ja jestem” – powiedziała i zamknęła na zawsze oczy. Od tamtej chwili minęło już ponad 20 lat.

Słońce w szary dzień

Na pogrzebie 17-letniej Chiary Luce Badano zebrały się tłumy. W szary, mglisty dzień, kiedy trumnę z jej ciałem wyprowadzono z kościoła, nagle rozbłysło wielkie słońce. – Chiara weszła do raju! – krzyknęła jedna z kobiet klęczących przed trumną. Nie minął miesiąc, kiedy na północ Włoch, do Sasello, rodzinnej miejscowości zmarłej, napływają prawdziwe pielgrzymki. Dzieci i młodzi ludzie proszą o potrzebne łaski, dziękują za uzdrowienia. Wiele osób się nawraca. – Nie rozumieliśmy, co się dzieje – mówi pani Badano. – Ale to wszystko dawało nam siłę, radość, było dla nas światłem. Pięć lat temu papież Benedykt XVI ogłosił Chiarę Luce Badano błogosławioną. Od tej pory jej rodzice przejechali świat wzdłuż i wszerz. – Byliśmy „dopiero” w 40 miejscach! – żartuje pan Ruggero, tata Chiary. On i mama błogosławionej mają już ponad 80 lat. Mimo zmęczenia uśmiechają się. Razem z przyjaciółką córki Chiccą i jej bratem opowiadają o Chiarze, jej życiu z Jezusem i swoim życiu z Chiarą.

Milczenie mamy

Chiara Badano była zwykłym dzieckiem, nie przepadała za szkołą, dostawała nawet tróje. Raz musiała powtarzać klasę. Uwielbiała natomiast sport: łyżwy, grę w tenisa. – Chciała być stewardessą i latać tysiące metrów nad ziemią – wspomina Chicca. – Chciała mieć męża i dużo dzieci. Wielu chłopaków się w niej podkochiwało! Chiara miała czarne, długie włosy, o które szczególnie dbała, i lśniąco biały uśmiech. Ładnie się ubierała, czasem robiła sobie nawet lekki makijaż. Pewnego dnia na kortach tenisowych dopada ją ostry ból barku. Chiara idzie do lekarza. „Nowotwór kości – najbardziej bolesna odmiana raka” – tylko rodzice znają diagnozę. W piękny, słoneczny dzień Chiara siedzi ze swoją kuzynką na werandzie domu w Alpach. – Właściwie to co ci jest? – pyta kuzynka. – Nie wiem, ale to coś bardzo poważnego – odpowiada Chiara. – Bo moja mama nie mówi, że „to przejdzie”. Tylko milczy.

Trudna rozmowa

Chiara jest dwa razy operowana. W końcu lekarz mówi dziewczynie o chorobie i zbliżającej się śmierci. – Bałam się, jak Chiara przyjmie ten werdykt. Pamiętam ten dzień – opowiada mama. – Córka poszła do lekarza z ojcem. Ja miałam chorą nogę, więc leżałam na łóżku. Przez okno widziałam ogromny ogród. Po dwóch godzinach ujrzałam Chiarę. Szła kilka kroków przed ojcem. Miała na sobie zielony płaszcz, ręce w kieszeniach, wzrok wbity w ziemię. Powłóczyła nogami, jakby chciała oddalić czas spotkania ze mną. Kiedy w końcu zapytałam, jak poszło, nie odrywając wzroku od ziemi, odparła: „Mamo, teraz nic nie mów, nic nie mów”. I rzuciła się na łóżko. Zamknęła oczy. Rozmawiała z Jezusem. Tyle razy już mówiła Mu „tak” we wspólnocie Focolare. Wtedy w radości. Teraz musiała to zrobić w cierpieniu. I nie dawała rady. W pokoju unosi się cisza nie do zniesienia. Nad łóżkiem Chiary wisi zegar. Pani Badano śledzi wskazówki i liczy minuty. Jedna, druga, dziesiąta, piętnasta... – Trwało to dokładnie 25 minut – mówi. – Nagle Chiara otwarła oczy, uśmiechnęła się i powtórzyła dwa razy: „Teraz możesz mówić, teraz możesz mówić”. Nie musiałam. Wiedziałam, że ból udało jej się zamienić w miłość.

Wszystko dla Jezusa

– Czy Chiara się bała? – pytam Chiccę, jej przyjaciółkę. – Ale czego? Ona po tych 25 minutach wiedziała, że jest z nią Jezus, że jej nie opuści. Nie bała się. Najgorsze w chorobie dla Chiary było wypadanie włosów. – Lekarz poradził, żeby je obcięła. Na krótko. Na początku nie posłuchała – wspomina mama. – Ale pewnego dnia zastałam ją w łazience przed lustrem z puklem włosów w ręce. „Zaczęło się, mamo!” – powiedziała. „Chyba jednak zrobię, jak radził lekarz”. Włosy obcięła ciotka fryzjerka. – Chiara chciała, żebym przy niej była, jak będą obcinane. To ją jakoś przerażało. Kiedy wracałyśmy, powiedziała: „Wiesz, mamo, kiedy wyciągałam włosy z głowy, mówiłam zawsze: „Dla Ciebie, Jezu”. Teraz też dla Niego je obcięłam. – Przez jakiś czas nosiła perukę – dodaje Chicca. – Nie chciała swoim wyglądem przestraszyć innych.

Ból, uśmiech: Światło

Potem przyszło wielkie cierpienie. Mimo coraz silniejszego bólu Chiara odmawia przyjmowania środków przeciwbólowych. Wie, że morfina usypia. Chce być przytomna. Dla Jezusa. – Ciągle się uśmiechała – wspomina tata. – Według mnie w takim cierpieniu bez środków uśmierzających ból ten uśmiech był niemożliwy. Mówiłem do żony: „Chiara uśmiecha się pewnie tylko wtedy, kiedy do niej wchodzimy. Nie chce nas martwić”. Czasem zaglądałem więc przez dziurkę od klucza i widziałem, że cały czas jest pogodna. Powtarzała: „Jeśli Jezus tego chce, ja też”. – Jeśli świętość to wypełnianie woli Boga, chwila po chwili, to tak właśnie żyła Chiara. Ona była dla nas światłem. Chiara Lubich, założycielka Ruchu Focolare, do którego należymy, do którego należała też nasza Chiara, tak właśnie nazwała córkę: Chiara Luce, czyli Chiara Światło.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.