1300 kilometrów książek

Piotr Sacha

|

MGN 04/2014

publikacja 12.06.2014 10:46

Ścieżka z Wrocławia do Paryża cała w książkach. Biblioteka w Waszyngtonie pobudza wyobraźnię.

Czytelnia główna Czytelnia główna
East News

S tany Zjednoczone, Waszyng-ton, Wzgórze Kapitolińskie, budynek imienia Thomasa Jeffersona, wejście główne. Jeśli ktoś tutaj dotrze, trafi do największej kopalni wiedzy na świecie. Na ścianach zamiast węgla są książki. Nic tylko kopać.

16 lat i ciekawość

Przez okrągły rok kopie tu, to znaczy czyta książki, grubo ponad milion osób. Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych mieści się aż w trzech budynkach. Wchodząc do środka, można poczuć się jak w muzeum albo nawet w jakimś pałacu. Nad głowami unoszą się rzędy pięknych arkad, budowlę podtrzymują potężne kolumny, a jeszcze wyżej wyglądem imponują rzeźby i kolorowe malowidła. Ale najważniejsze są nie mury, lecz zbiory. Ponad 36 milionów książek, prawie 69 milionów starych rękopisów, mnóstwo czasopism, fotografii, map oraz nagrań… w 470 językach. Wszystko zajmuje w sumie ponad 1300 kilometrów półek. To jakby ułożyć książki, jedna przy drugiej, na drodze z Wrocławia do Paryża. Nie ma większej biblioteki na świecie. – Aby zasiąść w czytelni głównej, trzeba mieć skończone 16 lat i odrobinę ciekawości w sobie – zapewnia Kristen Schumacher z Biblioteki Kongresu. – To nieprawda, że mamy tutaj wszystkie książki świata. Ale jeśli publikacja jest ważna i użyteczna, mamy ją – mówi pani Schumacher w specjalnym nagraniu biblioteki. To w czytelni głównej rozpoczyna się czytelnicza przygoda. Później można szukać wiedzy dalej, w kolejnej z 19 czytelni.

Mickiewicz w Waszyngtonie

Potężny zbiór wiedzy szybko się powiększa. Każdego dnia do katalogu największej biblioteki wpada 10 tysięcy tytułów. Nad wszystkim czuwa 5 tysięcy pracowników. Znajdziemy tu ślady Adama Mickiewicza, Henryka Sienkiewicza i wielu innych Polaków. I parę prawdziwych perełek, jak „Biblię dla dzieci” z 1763 roku, „Biblię Gutenberga”, czyli pierwszą drukowaną księgę w historii, albo najmniejszą w zbiorach książkę, rymowankę „Old King Cole”. W 1800 roku prezydent Stanów Zjednoczonych John Adams nakazał stworzenie biblioteki. Jak napisał prezydent, miałaby ona pomieścić „tyle książek, ile potrzebuje Kongres [czyli amerykański parlament – przyp. red.]”. Część książek przybyła statkiem z Londynu. Później trafiła tam jeszcze prywatna biblioteka kolejnego prezydenta Thomasa Jeffersona. Tak zaczęła się największa dziś kolekcja książek. Biblioteka Kongresu każdego dnia tętni życiem, a nie tylko szeleści kartkami. Odbywają się w niej wystawy, koncerty, projekcje filmów i wiele kulturalnych imprez. Można też za darmo zwiedzić ją z przewodnikiem.

lubię czytać

Sposób na książkę Wystarczyłby jeden regał z książkami, z dobrymi książkami. I już mamy wystarczającą bibliotekę. Przecież nawet jeśli ktoś kocha czytać, nie przeczyta wszystkiego… nawet większości nie przeczyta. Po co biblioteka? Książkowi alergicy pewnie podpiszą się pod powyższym pytaniem i przewrócą na kolejną stronę „Małego Gościa”. Mam jednak nadzieję, że są w mniejszości. Dla wszystkich pozostałych, których książka nie parzy w ręce – kilka sposobów na to, jak wypożyczać, czytać i mieć frajdę. W gąszczu bibliotecznych półek można się pogubić. Na szczęście pomocna jest pani bibliotekarka. Zwłaszcza, jeśli zna nasze zainteresowania. Pierwszy, twardy orzech do zgryzienia – co wybrać? Mój sprawdzony sposób to „bezludna wyspa”. Na bezludnej wyspie wystarczy jedna książka. Wtedy ona naprawdę smakuje. Można powracać do przeczytanych rozdziałów, ulubionych zdań. Bo na bezludnej wyspie jest dużo czasu i nic nie rozprasza. Na bezludną wyspę (którą może być pokój albo fotel w samochodzie) zabieram więc jedną książkę, o innych zapominam. Wróćmy z bezludnej wyspy do ludnego domu. Warto znaleźć miejsce na półce na ulubione książki. To te, po oddaniu których do biblioteki zapragnęliśmy je mieć na zawsze. Teraz możemy po nie sięgać w wolnej chwili, żeby na przykład przypomnieć sobie jakąś ważną, mądrą myśl. Bo na naszej półce są oczywiście tylko mądre książki (słowo „mądre” nie mylić ze słowem „trudne”). Kolejna propozycja jest dla czytelników z zacięciem aktorskim. Jeśli macie tę samą książkę wydaną na papierze oraz w audiobooku, spróbujcie poczytać na głos, wspólnie z aktorem. A jeśli już książkę posiadamy na własność, możemy (musimy!) stworzyć własny ekslibris, to znaczy nasz znak – znak, że to nasza książka. To mogą być same litery, na przykład naszego imienia, albo rysunek. Bibliotekarz przybija na książkach pieczątkę, to i my możemy. I możemy coś jeszcze – czytać z ołówkiem. I jak najwięcej podkreślać… Chyba że nie znajdziemy słów, dla których warto by tępić ołówek. Ale to już naprawdę rzadki przypadek. Na koniec spójrzmy na zdjęcia obok. To czytelnia biblioteki w Waszyngtonie. Biblioteka szkolna i miejska wyglądają nieco inaczej. Ale na pewno uda się znaleźć kilka punktów wspólnych. Dobra biblioteka lub czytelnia to ta, gdzie czujemy się po prostu dobrze. Lubię zapach książek. Lubię też szelest przewracanych kartek, widok kolorowych grzbietów ustawionych może według jakiegoś tajnego szyfru. Tego nie zastąpi nawet najlepszy czytnik e-booków. I choć nie można tego zobaczyć, usłyszeć ani powąchać, to w jakiś dziwny sposób czuję, że tuż obok ukryto wiedzę. Jestem w samym środku mądrości świata. Mam ją na wyciągnięcie ręki. Dosłownie – na półce. Ponieważ tylko mała część tej mądrości jest w internecie, wracam szybko do pierwszego „sposobu na książkę”: Co tym razem zabiorę na bezludną wyspę?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.