Odważny jak szermierz

Adam Śliwa

|

MGN 03/2014

publikacja 07.05.2014 14:30

O treningach, plastikowych szpadach i szermierce w pracy opowiada Adam Wiercioch, wicemistrz olimpijski z Pekinu.

Adam Wiercioch po zwycięskiej walce  na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku.  Polacy drużynowo zdobyli srebrny medal. Adam Wiercioch zdobył także brązowy medal mistrzostw świata w 2009 roku i złoty (2005)  i srebrny (2002, 2004, 2006) mistrzostw Europy.  Adam Wiercioch po zwycięskiej walce na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku. Polacy drużynowo zdobyli srebrny medal. Adam Wiercioch zdobył także brązowy medal mistrzostw świata w 2009 roku i złoty (2005) i srebrny (2002, 2004, 2006) mistrzostw Europy.
MICHAł SZALAST /EAST NEWS

Mały Gość: Udało się Panu zrealizować marzenie każdego sportowca – medal olimpijski. A jak zaczęła się cała przygoda z szermierką?

Adam Wiercioch: Gdy miałem 9 lat, do naszej szkoły przyszli zawodnicy i trener z Piasta Gliwice na pokaz szermierki. Tak nam się to spodobało, że tego samego dnia wszyscy chłopcy z mojej klasy zapisali się na trening.

Co na takich treningach jest najważniejsze dla szermierza?

Przede wszystkim trzeba to lubić. Dla dzieci trening to na początku zabawa. Ja nawet w domu zawsze miałem jakieś plastikowe szable i walczyliśmy z kolegami, najczęściej jako muszkieterowie. Ale żeby zacząć osiągać sukcesy, w pewnym momencie trzeba zacząć trenować poważnie. Jak w życiu. Dalej trzeba się cieszyć z tego, ale potrzebne są wyrzeczenia i ciężka praca na ćwiczeniach.

Co było najtrudniejsze podczas walk na mistrzostwach czy na olimpiadzie?

Profesjonalny sport to zawsze pot, ból i ciężka praca. Najtrudniejsze były chwile, gdy ciało nie domagało, gdy pojawiały się kontuzje, a trzeba było dalej brać udział w zawodach i walczyć. Każde zawody były dla nas ważne, ponieważ zdobywaliśmy punkty do zakwalifikowania się na olimpiadę. Przez 8 lat powoli je zdobywaliśmy aż w końcu się udało.

A najprzyjemniejsza chwila?

Trenowałem szermierkę przez 20 lat. Pod koniec mojej kariery sportowej udało się zdobyć to najważniejsze, czyli medal olimpijski. To ogromna radość i świadomość, że warto było poświęcić te 20 lat treningów dla takiej nagrody.

Teraz, gdy zakończył Pan karierę sportową, czy w codziennym życiu przydają się umiejętności szermiercze?

Dziś pracuję jako menedżer w firmie informatycznej, ale nie używam w pracy jakichś trików szermierczych. (śmiech) Szermierka nauczyła mnie jednak pewnej solidności. Tak jak na treningi, tak i dziś rano musiałem wstać i iść do pracy. Poza tym mimo że szermierka jest sportem indywidualnym, to działa się w drużynie. Punkty zdobywaliśmy razem. Podobnie jest w informatyce. Jedna osoba jest odpowiedzialna za programowanie, inna za kolejny etap, i żeby osiągnąć sukces, trzeba pracować razem, drużynowo.

Jaką radę dałby Pan młodym szermierzom, którzy chcą zostać mistrzami?

Myśleć pozytywnie o tym, co się robi, i wyznaczać sobie jasne cele. Ale najważniejsze to być odważnym. Nie można bać się wziąć sprawy w swoje ręce. Trzeba słuchać trenera, uczyć się. Jednak nawet najlepszy trener nie wygra za nas walki. Z przeciwnikiem jest się sam na sam i trzeba sobie poradzić. Ćwiczcie i bądźcie odważni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.