Sam na sam z papierem

Adam Śliwa

|

MGN 03/2014

publikacja 07.05.2014 14:29

O pięciu latach klejenia z papieru opowiada specjalnie dla „Małego Gościa” Luca Iaconi- -Stewart z San Francisco w USA – twórca modelu pasażerskiego Boeinga 777.

Model w skali 1:60 pasażerskiego Boeinga 777. Wszystko ruchome, dokładne i jak prawdziwe Model w skali 1:60 pasażerskiego Boeinga 777. Wszystko ruchome, dokładne i jak prawdziwe
© Luca Iaconi-Stewart

Mały Gość: Oglądając zdjęcia Twojego samolotu, przecieram oczy ze zdumienia. Skąd pomysł na tak trudny i szalony projekt?

Luca Iaconi-Stewart: Miałem szczęście, bo w mojej szkole średniej Lick-Wilmerding w San Francisco były świetne zajęcia z architektury. Uczyliśmy się tworzyć proste konstrukcje z cienkiego kartonu, używanego do produkcji teczek na dokumenty. Taki karton produkuje się z resztek wełny i jest bardzo tani. Wpadłem na ekstremalny pomysł, aby stworzyć samolot. Lotnictwem interesowałem się od dawna, więc ten projekt połączył moją miłość do samolotów z miłością do tworzenia modeli..

Jak długo powstawał ten model?

Zacząłem pięć lat temu. Pewnie udałoby mi się skończyć go w rok, gdyby wszystkie części od początku pasowały do siebie i gdybym cały mój czas poświęcił tylko na klejenie modelu. Byłoby to jednak straszne przeżycie... :) Podczas roku szkolnego zrobiłem sobie przerwę z modelem i dlatego trwa to tak długo.

To znaczy, że model nie jest jeszcze skończony?

Zostały drobne szczegóły: dokończenie skrzydeł, malowanie, i będzie gotowy w... kilka miesięcy.

Patrzę na kabinę pilotów, potężne silniki, rzędy siedzeń – wszędzie tysiące szczegółów. Miałeś jakiś specjalny program graficzny?

Na początku wszystkie elementy rysowałem ołówkiem na papierze. Potem je wycinałem i sklejałem klejem. Tak powstał okrągły szkielet samolotu. Jednak gdy części stawały się coraz bardziej skomplikowane, do ich projektowania musiałem wykorzystać komputer, ale ze zwykłym programem do rysowania. Teraz żałuję, że od początku tego nie robiłem. Zaoszczędziłbym mnóstwo pracy i błędów.

Dużo było tych błędów i niepasujących części?

Poprawiałem je tyle razy, że w sumie zbudowałem dwa samoloty. (śmiech)

Jeśli nawet korzystałeś z komputera, to skąd wiedziałeś na przykład, jak narysować oparcie fotela?

Patrzyłem na zdjęcia, czasem korzystałem z rysunków technicznych i rysowałem własne plany w 2D. Potem drukowałem, wycinałem i kleiłem. Trudno powiedzieć, jak wszystko po kolei powstawało. Pierwszy był szkielet samolotu – z nim też miałem kilka prób. Później zrobiłem kabinę pilotów, siedzenia i elementy wnętrza. Następnie powstały nos i ogon, i stery kierunku. Silniki zbudowałem gdzieś w połowie prac.

Nie nudziły Cię te drobiazgi?

Gdy zaczynałem się nudzić, zmieniałem element, nad którym pracowałem :)

Z czym miałeś najwięcej kłopotu?

Nie potrafię tworzyć planów w 3D, więc najtrudniej było mi rysować elementy o nietypowym kształcie, m.in. silniki czy skrzydła. Złożenie ich też było strasznie trudne. Na przykład przy budowie wirnika silników musiałem się nauczyć skomplikowanych zgięć papieru, aby oddać ten kształt. Niektóre elementy, takie jak siedzenia w klasie ekonomicznej, których jest kilkadziesiąt, były mniej skomplikowane, ale trudne, bo strasznie monotonne. Dla urozmaicenia składałem je, oglądając jednocześnie filmy czy telewizję.

Co stanie się z modelem Boeinga, gdy go już skończysz?

Prawdę mówiąc, nie wiem. Chciałbym, aby można go było oglądać na żywo. Może więc trafi do jakiegoś muzeum?... Moi znajomi wysłali zdjęcia do firmy Boeing, ale na razie jeszcze nikt się ze mną nie skontaktował.

Masz pomysł na kolejne supermodele?

Kocham modelarstwo, więc na pewno coś jeszcze zbuduję. Na razie jestem gotowy na dłuuuugi odpoczynek. Świetnie się ogląda gotowy model, ale trudno opisać, ile wypompował ze mnie energii. Przez to klejenie rzadziej spotykałem się też ze znajomymi, więc w najbliższym czasie na pewno nie wrócę do klejenia.

Co myślisz, kiedy patrzysz na swoje dzieło?

Może wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale to niesamowite zbudować model niemal identyczny jak oryginał. Teraz, gdy go oglądam i myślę, jak trudno było doprowadzić go do takiego stanu, jestem naprawdę dumny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.