Zimowi ludzie

Piotr Sacha

|

MGN 03/2014

publikacja 07.05.2014 14:29

17 stopni mrozu. Leśnicy dostarczyli drewno, a rolnicy kostki siana. O resztę każdy musiał postarać się sam.

Grzegorz Moraczyński i Arkadiusz Daszkowski przed swoim szałasem Grzegorz Moraczyński i Arkadiusz Daszkowski przed swoim szałasem
HENRYK PRZONDZIONO /gn

N a skraju Puszczy Bore-ckiej, nad Jeziorem Głębokim kolejni przyjezdni rozbijają namioty. Niektórzy zabrali ze sobą po kilka karimat, puchowe śpiwory i baranie skóry. Przyda się wszystko, bo temperatura spadła tu 17 stopni poniżej zera. I do tego jeszcze mocno wieje. Dlatego wydaje się, że jest dużo chłodniej. – Jesteśmy zimnolubni – śmieją się zimowi ludzie. I na ubitym śniegu rozpalają ogień.

Szałas z optymizmem

Na Biegun Zimna, jak nazywa się spotkanie na Mazurach, leśnicy dostarczyli drewno, a rolnicy kostki siana. O resztę każdy musiał postarać się sam. Od 30 stycznia do 2 lutego na takim polskim biegunie mieszkało ponad 60 osób. Spod Warszawy bez namiotu przyjechali Grzegorz Moraczyński i Arkadiusz Daszkowski. W kilka godzin zbudowali szałas. – Śpimy na drewnianych paletach. Do tego podwójna karimata, dobry śpiwór i duuuużo optymizmu – opowiada pan Grzegorz, który wojskowy koc przerobił na wiatroodporną kurtkę. – Dziś już tak bardzo nie wieje. Można powiedzieć, że jest ciepło – uśmiecha się po drugiej nocy spędzonej w szałasie. – Spływy, łowienie ryb, biegi na orientację – wymienia zainteresowania Arkadiusz Daszkowski. – Teraz chcieliśmy się sprawdzić w mroźniejszych warunkach – dodaje.

Prawdziwy wulkan

10-letni Piotrek Janecki przyjechał nad Jezioro Głębokie w połowie ferii. – Jak się spało w namiocie? – pytam. – Dziękuję, bardzo dobrze – uśmiecha się, rąbiąc drewno na drobne kawałki. Za chwilę zapłonie ogień pod... „wulkanem”, czyli biwakowym czajnikiem. Nareszcie ciepła herbata. Piotrek spał pod dwoma śpiworami i pod skórami baranimi. I miał przy sobie ogrzewacz rąk. Kolorowe pudełko z węglem w środku. Rozgrzane daje ciepło 50 stopni Celsjusza. Tata Piotrka zimno po prostu lubi. Uczestniczył w sześciu Polskich Wyprawach Antarktycznych. – Na Antarktydzie w sumie spędziłem 41 miesięcy – opowiada pan Tomasz Janecki. – Tam wiatr nieraz wieje z prędkością 30 metrów na sekundę. Może nawet przewrócić człowieka. A temperatura spada do 80 stopni poniżej zera... Nie ma takiej wilgoci jak w Polsce, dlatego aż tak się tego mrozu nie odczuwa. Na Biegun Zimna przyjechała cała rodzina Janeckich: tata, mama, Piotrek i jego młodsza siostra Basia, która skończyła... dwa latka. No i jeszcze przyjaciółka Piotrka, golden labrador o imieniu Czuga.

Mróz, wiatr i brak zapałek

„Jak bardzo Jezioro Głębokie jest głębokie?” – zastanawiali się ci, którzy wędrowali do puszczy po grubej tafli lodu. Poszukiwania suchego drewna rozpoczęły zajęcia z survivalu, czyli sztuki przetrwania. Lekcja pierwsza: jak dowiedzieć się, że drewno jest suche? Janek odcina nożykiem kawałek kory. Przykłada policzek do gołego fragmentu przewróconego drzewa. – Po kilku sekundach drzewo ogrzało się do temperatury mojego ciała – mówi 12-latek. Stąd wiem, że jest suche. I nadaje się do rozpalenia ogniska – dodaje. Każdy wraca do obozowiska z płatami brzozowej kory i wiązanką chrustu. – Kawałki drewna na rozpałkę nie powinny być grubsze niż ołówek – radzi prowadzący zajęcia. Lekcja druga: rozpalanie ognia w trudnych warunkach. Czyli mróz, wiatr i brak zapałek. Kilku harcerzy próbuje swoich sił z krzesiwem. – Jako harcerz zdobyłem już sprawność Robinsona, czyli całą dobę spędziłem w lesie – opowiada Maciek Sosnowski z XI Gołdapskiej Drużyny Harcerzy Leśnych. – Zimą ognisko rozpala się podobnie, tyle że marzną ręce. Ale można się przyzwyczaić – mówi 15-latek.

Ferie w namiocie

Szóstka harcerzy mieszka w dużym namiocie. Na środku stoi koza, czyli piecyk z długą rurą dającą ciepło. Dyżurują przy niej w nocy. – Każdy wyjazd czegoś uczy – mówi druh Andrzej Życzkowski. – Tutaj dobrze sprawdza się powiedzenie: „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”. Jeśli ktoś źle przygotuje swoje łóżko, będzie mu wiało. Zimą każdy szczegół ma znaczenie – dodaje. Kolejne grupy wracają z wyprawy do Puszczy Boreckiej. Jedni uczyli się fotografować dziką przyrodę, inni tropili wilki. W okolicy można znaleźć ślady nie tylko wilków, ale również żubrów czy rysi. Zapalają się kolejne ogniska. Można postrzelać z prawdziwego łuku, porzucać prawdziwą dzidą lub przejechać się prawdziwym psim zaprzęgiem. – Mamy ferie. Byliśmy już w kinie… Teraz czas na coś nowego – śmieje się Zbigniew Ostrowski. Na Biegun przyjechał z Giżycka z synem Dawidem. – Nieraz biwakowaliśmy razem – mówi Dawid – ale nigdy zimą. Mamy łopatę, siekierę i kiełbaskę na ognisko – uśmiecha się 14-latek. – Na pewno wytrzymamy – zapewniają przed pierwszym noclegiem panowie Ostrowscy.

Nocny sprawdzian

Antek Karsztun ma 11 lat. On też przyjechał z tatą. W domu zostawił mamę i siostrę. – Mama szybko marznie – uśmiecha się. – Już sam nocleg tutaj jest wielką przygodą. I dobrym sprawdzianem – dodaje tata Roman. Taki sprawdzian, czyli Biegun Zimna to pomysł Dariusza Morsztyna, czyli Biegnącego Wilka, bo takie pan Dariusz nosi miano. – W Polakach jest bariera zimy – mówi Biegnący Wilk. – Siedzimy w domu, w ciepłych kapciach, przy herbacie. I tracimy jedną trzecią życia! Dzikie Mazury są dobrym miejscem na aktywność także zimą – przekonuje. Wokół niego czeka 20 psów dwóch ras – alaskan husky i siberian husky. To z nimi pan Dariusz startował w wyścigu Finnmarkslopet w Norwegii. Na 500 km i na 1000 km! To jeden z najdłuższych i najtrudniejszych na świecie wyścigów psich zaprzęgów. – Trzeba jedną mroźną noc spędzić w namiocie. Później wszystko staje się o wiele prostsze – uśmiecha się Biegnący Wilk. Biegun zimna Biegun zimna to miejsce na półkuli północnej lub południowej, gdzie zanotowano najniższą temperaturę. Na półkuli północnej takie miejsce znajduje się na Syberii, niedaleko wioski Tombor, gdzie w 2004 r. temperatura spadła do 72,2 stopnia C poniżej zera. Z kolei na półkuli południowej na stacji polarnej Sojuz w 1983 r. zapisano temperaturę – 89,6 stopnia C. W Polsce najniższą minimalną temperaturę zanotowano w 1929 r. w Olecku (20 km od Jeziora Głębokiego) – 42,2 stopnia Celsjusza poniżej zera.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.