wtorek, 11 lutego, 2014r.

publikacja 10.02.2014 21:42

Hau, Przyjaciele!
Teraz moim największym przyjacielem jest Pan. Wraca jakby ciut wcześniej do domu, szybko przyrządza coś do jedzenia, siada z dymiącym talerzem w pokoju i wpatruje się w ekran. Zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi, to już wiem. Przytulam się do niego, trochę jęczę o jedzenie, którym się ze mną bezwiednie dzieli. Liczę, że cudowny nastrój z niedzielnego wieczoru jeszcze się powtórzy. Już słyszałam, że babcia z dziadkiem znowu do nas przyjadą, bo przecież najlepiej przeżywa się ważne chwile z całą rodzinką. Na samą myśl mam ochotę znowu położyć się na placach, wystawić cztery łapy w górę i pokazać w uśmiechu moje lśniące zęby. Czy znowu będą tak hałasować, jeśli Kamil Stoch skoczy najwyżej? Ja obiecuję najdonośniejsze szczekanie, na jakie tylko będzie mnie stać. Rano skakałam z kanapy i nawet nieźle mi szło. Zastanawiałam się, czy odważę się skoczyć z parapetu kuchennego okna. No i niestety przyznaję, że nie mam talentu, który odkrył w sobie Kamil, gdy był jeszcze małym chłopakiem. Życzę mu zwycięstw, innym skoczkom też, ale sama osiągnęłam swój życiowy rekord- na kanapę i z kanapy. Wystarczy. Pozdrawiam i ostrzegam, byście za bardzo nie podskakiwali. Cześć. Astra