poniedziałek, 10 lutego, 2014r.

publikacja 09.02.2014 22:25

Hau, Przyjaciele!
Rodzina się wczoraj rozczuliła i zachwyciła moją nową i kompletnie niewymuszoną umiejętnością. A wszystko dlatego, że jestem zawsze ogromnie szczęśliwa, gdy cała czwórka, a najlepiej jeszcze z jakimiś gośćmi przebywa razem, w jednym pokoju. Dla mnie jest sielanka, szczyt marzeń, istne cudo, szczyt marzeń. A ponieważ trwa olimpiada zimowa w Soczi, to teraz coś takiego się właśnie u nas dzieje. Pierwsze godziny rodzinnego posiedzenia miały miejsce podczas piątkowej uroczystości otwarcia igrzysk. Chociaż Paulina była tylko przez godzinkę, a Kuba nawet nie. Lecz wczoraj wszyscy się wygodnie rozłożyli, przyjechała babcia z dziadkiem i wówczas, przepełniona ogromną radością, położyłam się na plecy i wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. Od razu i oni zaczęli się śmiać. Nie wiem, co takiego niezwykłego było w moim uśmiechu, że się zarazili, że zaczęły się żarty, robiono mi zdjęcia, a ja, coraz weselsza, śmiałam się nawet z otwartym pyskiem. Pani tłumaczyła, że śmiech to najlepsze lekarstwo na wszelkie choroby, bóle, kłopoty. Tylko w czasie skoków Polaków wszyscy zaciskali pięści, pochylali się do przodu, żegnali się znakiem krzyża, a potem bardzo, bardzo krzyczeli. Bo Kamil, którego nie znam, dostał złoty medal. To jest świetna sprawa, o ile teraz rodzinka jeszcze więcej czasu będzie spędzała wspólnie. Pozdrawiam, Astra