Kolorowy orszak

Adam Śliwa

|

MGN 01/2014

publikacja 01.01.2014 11:05

Zbliża się wieczór, pustą i zimną ulicą idzie kolorowa grupa. Śpiewają. Pukają do każdego domu.

W jedno popołudnie kolędnicy odwiedzą  ok. 40 domów w Śmiłowie koło Piły W jedno popołudnie kolędnicy odwiedzą ok. 40 domów w Śmiłowie koło Piły
henryk przondziono /GN

W salce przy parafii trwają przygotowania do tegorocznej kolędy. Trzeba rozdzielić role, przygotować stroje, nauczyć się tekstów. Kolędników jest 12, więc uda się stworzyć dwie grupy. To jedna z najstarszych takich grup w Polsce. Pani Halina Czarnecka od 17 lat opiekuje się kolędnikami misyjnymi w Śmiłowie niedaleko Piły.

Kakao na twarzy

W grupie nie może zabraknąć Maryi, Józefa, pastuszków i... dziecka z kraju, dla którego zbierane są pieniądze. W tym roku będzie to dziecko z Konga. Spotykają się przez cały rok. Razem z panią Haliną tworzą ognisko misyjne. – Poznajemy jak żyją dzieci w innych krajach, jeździmy na kongresy misyjne, a w zeszłym roku trafiliśmy nawet na ogólnopolski plakat o kolędnikach – opowiada pani opiekunka ogniska. – Stroje przygotowujemy własnoręcznie. Mamy chusty w kolorach misyjnych. Każdy kolor to symbol innego kontynentu. Czerwona chusta to Ameryka, żółta – Azja, zielona – Afryka, biała – Europa a niebieska – Oceania – tłumaczy pani Halina. Kolędnicy są uczniami szkoły podstawowej. Oliwia swojej roli nauczyła się, jeszcze zanim zaczęła czytać i pisać. W śmiłowskiej grupie jest też dwóch chłopców. – W tym roku będę już kolędował po raz trzeci – opowiada Kuba, który w zeszłym roku występował jako chłopiec z Afryki. – Na całej twarzy miałem rozmazane kakao – śmieje się. W niektórych rodzinach kolędowanie misyjne to już tradycja. Ci, którzy zaczynali 17 lat temu, to dziś ciocie albo mamy obecnych kolędników. W niewielkim Śmiłowie przez ten czas kolędnikami misyjnymi było już prawie sto osób.

40 domów dziennie

– Zaczynamy 26 grudnia, w drugie święto Bożego Narodzenia. Po Mszy i błogosławieństwie księdza wyruszamy – wyjaśnia pani opiekunka. Kolorowy orszak z wielkimi gwiazdami wygląda tak atrakcyjnie, że kierowcy zatrzymują się, trąbią życzliwie i machają kolędnikom. Mali misjonarze odwiedzają wszystkie domy w Śmiłowie. – Mimo zimna, a czasem deszczu czy śniegu po kolana, to fajna przygoda – przyznają. – No i najważniejsze, pomagamy dzieciom w Afryce – dodają chórem kolędnicy. Większość rodzin przyjmuje ich bardzo chętnie. Kolędnicy pukają do drzwi, kłaniają się i śpiewają kolędę. – Potem przedstawiamy naszą scenkę i na zakończenie znowu śpiewamy – opowiadają dzieci przygotowując kolejne elementy do swoich strojów. Na stole leżą kolorowe materiały, bibułki i wszystko, co potrzebne, by zamienić się w Maryję, Józefa i pastuszków. – Wiele osób zaprasza nas na herbatę albo nawet na coś więcej – mówi pani Halina. – Ale często musimy odmawiać, bo nie zdążylibyśmy wszystkich odwiedzić – wyjaśnia. Kolędowanie w Śmiłowie trwa trzy, cztery dni. W jedno popołudnie kolędnicy odwiedzają ok. 40 domów. – W zeszłym roku mieliśmy wielką niespodziankę – wspomina pani Halina. – Jedna z rodzin wyjechała na święta i gdy podeszliśmy pod ich drzwi, znaleźliśmy reklamówkę pełną słodyczy z karteczką: „Dla kolędników misyjnych”. Adam Śliwa

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.