niedziela, 24 listopada, 2013r.

publikacja 24.11.2013 20:12

Hau, Przyjaciele!
Wepchałam się wczoraj na zebranie marianek i powiem Wam, że rozzłoszczone psy nie robią tyle jazgotu, co te energiczne i pomysłowe dziewczyny. Bardzo to u nich lubię. Biegam wówczas od jednej do drugiej, nasłuchuję, merdam ogonem, czasami warknę, a jeszcze częściej szczeknę. Nawet mnie nie słychać w tym gwarze i nikt mnie nie upomina. A wczoraj było wyjątkowo głośno, gdyż dziewczyny robiły wianki adwentowe. To znaczy uwite przez panią Elę i jej córki wianki dostarczyła Magda. Ona też przyniosła mnóstwo ozdób. Pojawiła się pani Wanda, która uczyła marianki estetycznie je wykańczać. No i stąd emocje. Z każdego stolika dochodziły okrzyki typu: „pani Wando, czy pasuje złoty i czerwony?”, „czy mam tu przyczepić aniołka?”, „może przydałoby się dodać jeszcze gwiazdkę?”. Instruktorka biegała, ja za nią, a ksiądz tylko zaglądał, śmiał się i uciekał. Przyszedł dopiero na końcową modlitwę i na ustalanie dyżurów podczas sprzedaży. Jest mi przykro, że nie mogę z dziewczynami sprzedawać i że nie wyjadę z nimi na żadną z planowanych pielgrzymek. Trudno, znam swoje miejsce. Jedno jest pod biurkiem Pauliny, gdy szuka w Internecie wszystkich atrakcji Wambierzyc i okolic. Najstarsze dziewczyny umówiły się jeszcze na dodatkowe spotkanie, bo marzą im się inne adwentowe dekoracje opisane w ostatnim numerze Małego Gościa. Przyjdą do nas już jutro, hura. Będzie głośno, a ja poszczekam sobie do woli. Cześć, Astra