Jak w raju

Krzysztof Błażyca

|

MGN 10/2013

publikacja 12.12.2013 10:03

Czasem lampart podejdzie do zagrody, czasem w okolicy pojawi się lew. Dla masajskiej rodziny Okodyo to... normalka!

S tarym gruchotem, choć z napędem na cztery koła, wspinamy się na zielone wzgórza Ngong, na obrzeżach Nairobi – stolicy Kenii. „Ngong” pochodzi z masajskiego słowa oznaczającego „nosorożca”. Kiedyś w okolicy było ich wiele, dziś są tylko w rezerwatach. Ze wzgórz ciągnie się bajeczny widok na dolinę Wielkiego Rowu Tektonicznego, czyli pękniętej skorupy ziemskiej na długości prawie 6 tys. km. Po drodze mijamy masajskich biegaczy. – Tu trenują reprezentanci Kenii – mówi kierowca. Skacząc autem po kamieniach, zjeżdżamy do doliny.

Wojownik w koszuli

Jest późne popołudnie. – Karibu! Witajcie! Czekam na was od rana – w języku suahili pozdrawia nas pan Dawid Okodyo. Uśmiechnięty 60-letni mężczyzna siedzi na przydrożnym kamieniu i czeka. Od... sześciu godzin! – Mam czas – śmieje się. – Tylko wy lepiej opuśćcie dolinę przed zmierzchem, bo w okolicy znowu pojawiła się lwica. Poluje na bydło. Pan Dawid w niczym nie przypomina Masaja z folderów turystycznych. Zamiast kolorowego koca i koralików ma niebieską koszulę, spodnie z kantem i gumiaki na nogach. – W Kenii jest wielu nieprawdziwych Masajów. To przebierańcy, tak dla turystów – śmieje się pan Dawid. On jest prawdziwy. Potężny nóż za pasem wskazuje, że płynie w nim krew wojowników. – Jest mi potrzebny do karczowania buszu albo do obrony przed dzi kimi zwierzętami – tłumaczy. – Już kilka razy ocalił mi życie. Masajowie to nazwa plemienia, które dzieli się na klany, a te na podklany: Odomoni, Samburu, Kisongo, Torko – wylicza pan Dawid i zaprasza do swojej zagrody.

Z chłopca mężczyzna

Dom masajskiej rodziny jest całkiem przytulny. Nie słomiana szopa, ale murowany, niebieski, z blaszanym dachem i panelem słonecznym. W środku pełno świętych obrazów i plakaty z dzikimi zwierzętami. – Dla Masajów dom i więzi rodzinne są najważniejsze – mówi gospodarz. – Mój ojciec ma 129 lat i wciąż żyje, bo wielu ludzi troszczy się o niego. Rodzina i wiele dzieci to błogosławieństwo. Do sąsiadów mają daleko, bo Masajowie lubią wokół siebie przestrzeń. W tradycji Masajów mężczyzna powinien mieć przynajmniej cztery żony. A pan Dawid jest chrześcijaninem i ma jedną żonę. – Dlatego chrześcijaństwo jest dla nas wyzwaniem – mówi. – Do naszej tradycji należy też wzajemny szacunek młodszych i starszych czy uczenie chłopców wchodzenia w dorosłość. Gdy byłem nastoletnim młokosem, razem z kolegami na kilka miesięcy poszliśmy w busz. W buszu musieliśmy przetrwać i... zabić lwa. To była taka próba, po której chłopak stawał się mężczyzną. Każdy chłopak musiał to wtedy przejść. Ja zabiłem lwa włócznią. Dzisiaj już chłopcy lwów nie zabijają. A w busz idą tylko na dwa tygodnie, w czasie wakacji. – Czasy się zmieniają, ale o tradycje dbamy – dodaje Masaj. Król w dolinie Nie ma nic cenniejszego dla Masajów niż pokaźne stado krów. – Kiedy masz krowy, możesz czuć się jak król. Ja mam 50 krów i 90 kóz, i owce – mówi pan Okodyo. – Wypasają je moi synowie. Mieli 9 lat, gdy pierwszy raz sami poszli w busz paść kozy. A nie jest łatwo. Muszą uważać na hieny i lamparty. Wychodzą koło siódmej rano, a wracają przed 18, zanim się ściemni. Starsi synowie chodzą z bydłem na kilkanaście dni za wzgórza. To trudniejsze zadanie, bo to już tereny lwów. Dom rodziny Okodyo otoczony jest płotem ze spiczastych gałęzi. – To odstrasza lamparta, hienę, a nawet lwa. Zwykły druciany płot bez trudu potrafią przeskoczyć. Pani Okodyo przystrojona w tradycyjne ozdoby Masajów dogląda pola, na którym uprawia kukurydzę. Obok na drzewach wiszą ule dzikich pszczół. – Podchodzę do nich, gdy śpią – mówi pan Dawid. – Gdy się zdenerwują, może być niebezpiecznie. Nad doliną powoli zachodzi słońce. Potężne deszczowe chmury kładą się cieniem na wzgórzach. Gospodarze wręczają nam bransoletki, korale. – I pozdrówcie czytelników „Małego Gościa” – uśmiecha się pan Dawid na pożegnanie. Kwaheri! – żegnaj masajska dolino.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.