200 paciorków dziennie

Piotr Sacha

|

MGN 10/2013

publikacja 12.12.2013 10:02

Wpatrzeni są w Maryję i Messiego. Ale nie mylą pojęć. Matka Boże jest wzorem, a supersnajper Barcy tylko idolem.

A po zbiórce piłka, piłka, piłka… A po zbiórce piłka, piłka, piłka…
Roman Koszowsk /gn

W  kościele Miłosier-dzia Bożego w Gostyninie zbiórka ministrantów zaczyna się dziesiątką Różańca. Intencja modlitwy zawsze jest ta sama – o powołania do kapłaństwa. A po zbiórce ministranci ruszają z piłkami na orlik i zamieniają się w Lewandowskiego, Messiego, Bale’a czy Ronaldo.

Co miesiąc tajemnica

Różaniec nie kończy się na sobotniej zbiórce. Ministranci codziennie odmawiają wszystkie tajemnice, w sumie po różańcu przesuwają palcem 200 paciorków. Bo od trzech lat istnieje tu ministranckie koło Żywego Różańca. – Modlę się, odkąd zostałem ministrantem. A od roku, gdy z naszego koła odszedł kolega, codziennie odmawiam nie jedną, a dwie tajemnice – opowiada Tomek Osipowicz. – W tym miesiącu przypadła mi pierwsza bolesna i druga światła – dodaje. – Co miesiąc każdy ministrant dostaje nową tajemnicę. I do tego jeszcze intencję, tę samą dla wszystkich – mówi Bartek Sikorski, opiekun koła. – Modlimy się w intencjach papieża. – Czasem dołączamy swoje prośby, na przykład za rodzinę – wtrąca Tomek. Tomek miał dwa lata, gdy jego starszy brat Piotrek już służył przy ołtarzu. – Nie mogłem się doczekać, kiedy stanę koło niego – opowiada. Bracia Osipowiczowie to niejedyne rodzeństwo w służbie. Zgłaszają się kolejni. W sumie mamy sześć par braci. – A nas jest trzech – mówi Michał. – I wszyscy mamy te same inicjały – dodaje. – Ja nazywam się Michał Jacek Kijek, a moi bracia to Maciek Jerzy Kijek i Marcin Jakub Kijek – wyjaśnia.

Przed Barcą

Ministranci sporo czasu spędzają razem. Nie tylko w kościele. Na boisku grają ze swoim opiekunem, ks. Damianem Jabłońskim. – Ksiądz jest wszędzie – na ataku, w pomocy, obronie, a nawet na bramce – śmieją się chłopcy. Trenują po każdej zbiórce, dlatego w turniejach odnieśli już sukcesy. Nie brakuje im też nowych pomysłów, takich choćby jak mecz z reprezentacją domu dziecka. – Z piłką często łączymy ogniska – rzuca Adam Baranowski. – To znaczy najpierw gramy, a później palimy ognisko... oczywiście nie na murawie – śmieje się. W ferie i wakacje też wyjeżdżają razem. Ostatnio byli nad morzem. Jednego dnia zwiedzali PGE Arenę w Gdańsku. – Superstadion! – wołają chórem. – Szkoda, że nikt tego dnia nie grał. Tylko linie malowali przed meczem z Barcą – wspomina Michał. W gronie 42 ministrantów jest 12 nowych. Niektórzy są jeszcze kandydatami. – Liczę, że mocno wrosną w naszą grupę, a niektórzy dołączą do naszego Żywego Różańca – mówi ks. Damian.

Wędka lub saksofon

Każdy ma jakiś talent. Tę prawdę w Gostyninie widać jak na dłoni. Ministranci trenują piłkę w kilku klubach, inni wędkują albo grają z nut. Kamil, Adam, Maciek, Kuba, Michał, Mateusz – zgłaszają się kolejni sympatycy wędkowania. – Ostatnio z bratem ciotecznym i moim tatą złowiliśmy kilka karpi – ożywia się 9-letni Mateusz Rojewski. Z kolei Wiktor gra w orkiestrze miejskiej na saksofonie. A Kuba na suzafonie. Podobna nazwa, ale instrumenty różne. – Mój trochę przypomina tubę – tłumaczy Kuba Przybyszewski. – Wcześniej grałem na barytonie, ale od początku marzył mi się suzafon. Byłem jednak za mały, żeby go nosić. Po jakimś czasie kapelmistrz sam zaproponował, że mogę już na nim grać – mówi 12-latek. – Ministrantem zostałem 8 maja 2010 roku, o godzinie 10.00 – Kuba ma doskonałą pamięć. – Pół roku później dołączyłem do orkiestry – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.