Mam to w charakterze

Adam Śliwa

|

MGN 09/2013

publikacja 19.09.2013 11:34

W szkole, w życiu czy w pracy. O sytuacjach, w których stanęły w czyjejś obronie, opowiedziały nam znane osoby.

Mam to w charakterze   jakub szymczuk /gn Natalia Niemen

wokalistka Kiedyś w szkole na lekcji wf. jedna z moich koleżanek nie radziła sobie podczas gry z piłką lekarską. Zupełnie nie wychodziły jej te ćwiczenia. A była to dziewczyna bardzo wrażliwa i w końcu rozpłakała się. Kiedy koleżanki zaczęły się śmiać, odmówiłam dalszej gry. Usiadłam z tą dziewczyną i próbowałam jakoś pocieszać. Nie pamiętam już, co wtedy mówiłam, ale pamiętam, że moje współczucie jej pomogło.

 

 

 

Mam to w charakterze   henryk przondziono /gn Paweł Kukiz

muzyk Cały czas staję w czyjejś obronie. Robiąc to, co robię, czyli walcząc, o zmiany w państwie, walczę w obronie ludzi. Z tego powodu przede wszystkim musiałem zrezygnować z muzykowania, z tego, co bardzo kocham, co jest moją pasją. Mocno ograniczyłem swoje występy, ale jest to wpisane w mój charakter, że staję w obronie słabszego, nawet jeżeli nie do końca się zgadzam z jego poglądami. Wiele razy miałem z tego powodu kłopoty, ale kiedy widzę kogoś krzywdzonego, zawsze staję po jego stronie.

 

 

 

 

 

 

Mam to w charakterze   archiwum Marty Brzezińskiej-waleszczyk Marta Brzezińska-Waleszczyk

dziennikarka W mojej pracy zawodowej właściwie każdego dnia bronię słabszych – na przykład nienarodzonych dzieci, które same bronić się nie mogą. W swoich tekstach staram się upominać o prawa tych najmniejszych, schodzących w dzisiejszym świecie na dalszy plan. Jestem pewna, że takie „pisemne” stawanie w czyjejś obronie wymaga nie lada odwagi. Ale naprawdę warto.

 

 

 

 

 

 

 

 

Mam to w charakterze   archiwum jakuba szymczuka Jakub Szymczuk

fotoreporter Było to pod Pałacem Prezydenckim, podczas zamieszania o krzyż. Nagle jednego z kolegów bardzo zdenerwowani ludzie zaczęli pytać, skąd jest i po co fotografuje. Pokazał im legitymację prasową, ale to nie pomogło. Oni i tak szturchali go i popychali. Zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Ja stałem na drabinie i nie mogłem mu pomóc, więc krzyknąłem tylko, żeby go zostawili. Wtedy tłum do mnie z pretensjami: „Czemu się wtrącasz i co tu robisz?”. Pomogła mi legitymacja „Gościa Niedzielnego”. Udało im się w końcu wyjaśnić, że jesteśmy tylko fotografami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.