Augustyn, czyli Hieronim

Franek fałszerz

|

MGN 09/2013

publikacja 26.08.2013 07:00

O Carpaccio słyszeliście? Ponoć najlepsze jest z wołowiny albo cielęciny, cienko pokrojone. Ale ja tu nie jedzeniem się zajmuję, tylko oglądaniem.

Augustyn, czyli Hieronim

Chodzi mi o malarstwo Vittore Carpaccio, weneckiego artysty z epoki renesansu, który malował w takiej kolorystyce, że się twórcy potrawy skojarzyło i nazwał ją mianem twórcy obrazów. Tak czy owak obrazy pana Vittore są bardzo smakowite. Mówi się, że uprawiał malarstwo narracyjne, a to znaczy mniej więcej tyle, że pędzlem opowiadał różne historie. Często opowieści te były ujęte w cykl obrazów, stanowiąc jakby komiksy, tylko dużo szlachetniejsze. Najciekawszy z nich, złożony z trzech obrazów, dotyczył świętego Hieronima. Ten, który tu widzicie – „Wizja św. Augustyna” – jest jego częścią. – No to w końcu Hieronima czy Augustyna? – zapytacie. Ano właśnie – jedno drugiemu nie wadzi. Augustyn i Hieronim w jednym stali do… a guzik w domu – żyli w tym samym czasie. I choć się nigdy nie spotkali, bo odległość dzieliła ich duża (Hieronim mieszkał w Betlejem, a Augustyn w Hipponie – dzisiejszej Algierii), pisali do siebie listy. Na obrazie widzimy niezwykły moment, o którym sam Augustyn wspomina tak: „Ledwo zasiadłem do pisania, rozpoczynając od pozdrowienia Hieronima, wpadło do mojej celi niedające się opisać światło, niewidywane o tej godzinie […] wraz z niewypowiedzianym zapachem”. Jednocześnie święty Augustyn usłyszał głos Hieronima, który zawiadomił go, że właśnie idzie do Pana. Na obrazie widać, jak Augustyn, ubrany w szaty duchownego (był biskupem), spogląda zaskoczony w okno. Ręka z piórem zawisła w powietrzu, a wydłużone cienie na posadzce wskazują, że światło pojawiło się naprawdę, a nie tylko w wyobraźni świętego. Świadczy o tym również zachowanie pieska, który z postawionymi uszami także wpatruje się w okno. Obraz ma mnóstwo znaczeń. Pomieszczenie, w którym Carpaccio pokazał Augustyna, to nie mała cela, lecz duża sala. Wygląda jak połączenie pracowni naukowca z kaplicą z ołtarzem w centrum. Bo też o to chodziło – Augustyn był człowiekiem wykształconym i światłym, wielkim chrześcijańskim myślicielem. Symbolizują to książki ułożone na półce i leżące w różnych miejscach pomieszczenia. Z kolei jego władzę biskupią oznaczają leżąca na ołtarzu mitra i oparty o niego pastorał. Siedzenie z klęcznikiem po lewej stronie przypomina o tym, że Augustyn był człowiekiem modlitwy, a pomieszczenie w głębi, za otwartymi drzwiami, tzw. studiolo, pokazuje, że był też człowiekiem nauki. Natomiast widoczne po prawej stronie otwarte księgi z nutowym zapisem pieśni i hymnów przypominają o wadze, jaką święty przywiązywał do muzyki ku czci Boga. Uwagę zwraca też stojąca na podłodze kartka z łacińską informacją o autorze: „Victor Carpathius fingebat”. „Fingebat” znaczy wymyślił. To inaczej niż zazwyczaj, bo zwykle pisano „wykonał” albo „namalował”. Być może Carpaccio chciał w ten sposób powiedzieć, że ten obraz to coś więcej niż tylko przedstawienie jakiejś sceny. To pomysł na opowiedzenie czegoś ważnego. W każdym razie obraz jest znakomity. Każdy jego szczegół jest przedstawiony bardzo dokładnie. Z tej pieczołowitości zrodzi się to, co później w malarstwie będzie określane jako martwa natura. Te szczegóły są też korzystne i dla mnie jako fałszerza, bo swoje fałszerstwa mogę zgrabnie ukryć, żeby się Wam za łatwo ich nie szukało.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.