Spełnione sny

Gabriela Szulik

|

MGN 06/2013

publikacja 19.09.2013 11:24

„Kto wie, może zostaniesz księdzem?...” – powiedziała mama, gdy Janek opowiedział swój sen. „Na pewno będziesz hersztem gangu bandytów” – mruknął brat.

Ksiądz Bosko w swoim pokoju (1861 r.) Ksiądz Bosko w swoim pokoju (1861 r.)
wydawnictwo salezjańskie

J ego historia zaczęła się nieopodal Turynu, w północno-zachodnich Włoszech. W niewielkiej miejscowości Castelnuovo, w gorący sierpniowy dzień 1815 roku, przyszedł na świat Janek Bosko. Po niemal dwustu latach Janek Bosko, święty Jan Bosko „wciąż jest” – jak mówią salezjanie, których jest założycielem. Jest nie tylko we Włoszech, ale na całym świecie.

Zdolny i pracowity

Dorastał razem z braćmi Józefem i przyrodnim Antonim wśród winnic i łąk Piemontu. Miał zaledwie dwa lata, gdy nagle jego tata zmarł. Zaczął się trudny czas, szczególnie dla mamy Małgorzaty, która teraz wszystko miała na swojej głowie. Chłopcy pomagali, jak tylko umieli. Nawet czteroletni Janek pasał owce i pomagał w ogrodzie i w domu. Bardzo chciał się uczyć. Pierwszych lekcji czytania i pisania udzielał mu proboszcz. Chłopiec był zdolny, pracowity i miał znakomitą pamięć. Antoni denerwował się, gdy widział, jak młodszy brat się uczy. Nieraz mu dokuczał: „Myślisz, że my będziemy się męczyć i pracować, a ty nic nie będziesz robił? Ja urosłem duży i silny bez książek”. Na co Janek odpowiedział: „Nasz osioł też nigdy nie chodził do szkoły, a jest silniejszy od ciebie”. Nie miał jeszcze dziesięciu lat, gdy przyśniła mu się niezwykła historia.

Pierwszy dziwny sen

Widział siebie w pobliżu domu, jak zmusza kolegów, by przestali przeklinać. Wtedy jakiś mężczyzna upomniał go, by rozmawiał z nimi łagodnie i z miłością, a nie siłą (czytaj na str. 2). „Kto wie, może zostaniesz księdzem?...” – powiedziała mama, gdy rano opowiedział jej wszystko. „Na pewno będziesz hersztem gangu bandytów” – w swoim stylu powiedział Antoni. Ostatnie słowo miała babcia: „Jak się śpi, to się śni”. Koniec, kropka. Janek też był tego zdania. Ale myśl o tym, żeby zostać księdzem, nie opuszczała go. Tyle że w domu nie było pieniędzy na kształcenie chłopców. Wszyscy musieli pracować na roli. Janek radził sobie sam. Mimo że ksiądz pomagał mu w nauce, na podręczniki musiał zapracować. Był i krawcem, i szewcem, stolarzem, kowalem, a nawet udzielał korepetycji. Gdy potem już jako ksiądz pracował w Turynie i widział bezdomnych chłopców, nie umiał ich zostawić. Wiedział, co to znaczy nie móc się uczyć.

Ważne spotkanie

Pod koniec XIX wieku sporo ludzi przeprowadzało się ze wsi do miasta. Szukali pracy. Jednak nie było tam wcale prosto. Za mieszkanie trzeba było płacić, w szpitalach, szkołach brakowało miejsca. Coraz więcej bezdomnych dzieci wałęsało się po ulicach. W Turynie mieszkał wtedy ksiądz Jan Bosko. Któregoś dnia do zakrystii wszedł biedny, chłopak. – Będziesz służył księdzu do Mszy? – zapytał zakrystian. – Nie umiem. – Chodź, będziesz służył! – Nie... ja nigdy nie służyłem... – Cymbale jeden! To po co tu przychodzisz?! – próbował przepędzić chłopca zakrystian. – Dlaczego go bijesz?! To mój przyjaciel! – zawołał ks. Bosko. – Zostań po Mszy – poprosił i wyszedł do ołtarza. Chłopiec nazywał się Bartłomiej Garelli. Okazało się, że był sierotą, nie umiał czytać pisać, ani modlić się. Wstydził się chodzić na katechezę z małymi dziećmi, bo miał już 16 lat. – A umiesz śpiewać? – zapytał ksiądz Jan. – Nie. – A gwizdać? Chłopiec się roześmiał. Teraz dopiero mogli rozmawiać jak przyjaciele.

Pierwsze oratorium

Chłopiec z zakrystii nie był nawet u Pierwszej Komunii św. Ksiądz Bosko zaproponował katechezę, specjalnie dla niego. – To kiedy zaczynamy? – zapytał. – Kiedy ksiądz chce, możemy od razu. Było to 8 grudnia 1841 roku – początek oratoriów dla zagubionej młodzieży. Miejsc, które były ich domem, kościołem, szkołą i... placem zabaw. Na kolejne spotkanie z księdzem Bartłomiej przyprowadził dziewięciu kolegów. Było ich coraz więcej, a ksiądz Jan, żeby nie wałęsali się po ulicach Turynu, znalazł łąkę za miastem, gdzie mogli się spotykać. Ale pewnego wieczoru właściciel kazał im opuścić to miejsce. „Twoje dzieciaki rozdeptują moją trawę!” – denerwował się okropnie. „Powiedz mi, Boże, co mam robić?” – modlił się ks. Jan. Odpowiedź przyszła szybko. Pojawił się nieznajomy: „Słyszałem, że szuka ksiądz miejsca na swoje zebrania. Jeden z moich przyjaciół ma starą szopę. Chętnie ją księdzu wynajmie za trzysta lirów rocznie”. W ciągu kilku miesięcy do oratorium przychodziło już prawie 400 chłopców. Tam czuli się jak w domu. Doskonale wiedzieli, że ksiądz ich kocha i że mu na nich zależy. A księdzu Janowi najbardziej zależało, by chłopcy byli blisko Jezusa, żeby stali się dobrymi, uczciwymi ludźmi.

Niezwykłe sny

Pan Bóg dał księdzu Janowi szczególną pomoc w postaci wizji i snów, które potem opowiadał kochanym urwisom. Kiedyś śnił, że w kościele po rozpoczęciu Mszy św. między chłopcami zaczęło krążyć mnóstwo diabłów. Podsuwały im zabawki, książki, smakołyki, przypominały, co się wydarzyło w domu. Każdy miał obok siebie małego diabełka, który odciągał jego myśli od Mszy. Gdy na Przeistoczenie ministrant zadzwonił, chłopcy pochylili głowy, diabły poznikały. Sny księdza Jana dotyczyły jednak nie tylko wychowanków z oratorium. Innym razem opowiadał taki sen: „Zdawało mi się, że jestem na nieznanej ziemi. Zobaczyłem mnóstwo ludzi prawie nagich, o dzikim wyglądzie. Nosili zwierzęce skóry, mieli dzidy i proce w rękach. Jedni polowali, inni walczyli między sobą. Gdzieś daleko pojawiło się mnóstwo misjonarzy różnych zakonów. Przyszli, żeby ich nauczać. Ale tamci w szatańskiej furii atakowali ich i zabijali. Jak ich nawrócić? – pytałem. I wtedy zobaczyłem kolejny zastęp misjonarzy, a przed nimi młodych ludzi. Rozpoznałem naszych salezjanów. Odmawiali święty Różaniec. Chciałem ich zatrzymać, gdy zobaczyłem, że tamci opuścili dzidy i uprzejmie ich przyjęli, a potem chętnie słuchali”. Ksiądz Jan Bosko od czterech lat dogląda swoich dzieł, pielgrzymując po świecie. 27 maja relikwie świętego przyjadą do Polski i będą u nas aż do 17 sierpnia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.