Dotknąłem Tajemnicy

Joanna Bątkiewicz-Brożek

|

MGN 03/2013

publikacja 14.02.2013 08:00

O śledztwie w sprawie zbrodni w Jerozolimie i o jej śladach, 
o strachu i przerażeniu Jezusa – rozmowa z Grzegorzem Górnym, autorem książki „Świadkowie Tajemnicy”

Grzegorz Górny (po lewej) z Barrie Schwartzem, badaczem Calunu Turyńskiego Grzegorz Górny (po lewej) z Barrie Schwartzem, badaczem Calunu Turyńskiego
Janusz Rosikon

Mały Gość: Czy podróżując przez pół świata w poszukiwaniu relikwii męki Pańskiej, nie czuł się Pan jak detektyw? 

Grzegorz Górny: – Poniekąd tak się czułem. Sam podtytuł książki „Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych” wskazuje, że mieliśmy do czynienia z dochodzeniem. Jak jest śledztwo, to jest i zbrodnia. Tu chodziło o zbrodnię, która miała miejsce 2000 lat temu w Jerozolimie. Pytaliśmy o ślady tej zbrodni, o dowody. Podjęliśmy się pracy, jaką wykonują inspektorzy śledczy zbierający materiał po przestępstwie i dbający, by nie zatarły się ślady zbrodni. 

 
Czy dokonał Pan jakiegoś osobistego odkrycia w tym śledztwie?

– Największym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie Tuniki z Argenteuil, a właściwie ilości naukowych dowodów na jej prawdziwość. Ogromnym przeżyciem był moment, kiedy prawosławni mnisi greccy w Jerozolimie wpuścili nas potajemnym wejściem pod posadzkę Grobu Pańskiego. Mogliśmy wejść do miejsc, do których nie wpuszcza się przybywających do świątyni. Dotknąłem skały Golgoty. Na tej skale zbudowano bazylikę. Pielgrzymi nie ma- ją bezpośredniego kontaktu ze skałą, na której ukrzyżowano Chrystusa.

 
Czuł Pan, że dotyka Tajemnicy?

– Miałem poczucie, że dotykam tych samych miejsc, których dotykał Chrystus. To była przejmująca świadomość. Ale jeśli pyta pani o Tajemnicę, to najbardziej dotknąłem jej przy Chuście z Manopello i przy Całunie Turyńskim. Od tego czasu inaczej patrzę i lepiej rozumiem ziemskie życie Jezusa. 

 
Na przykład jakie?

– Kiedy oglądaliśmy tunikę Jezusa w Argenteuil, okazało się, że naukowcy odnaleźli na niej erytrocyty, czyli czerwone krwinki połączone z kryształkami mocznika. To znaczy, że właściciel tej tuniki chorował na rzadko spotykaną chorobę, zwaną hematidrodi. Polega ona na tym, że człowiek poci się krwią. A Chrystus, jak pisze św. Łukasz w Ewangelii, pocił się krwią. Jak mówią lekarze, choroba ta ujawnia się wtedy, kiedy człowiek coś bardzo mocno przeżywa, kiedy panicznie czegoś się boi. Strach przejawia się na poziomie komórek i dlatego taki człowiek poci się krwią. Czemu mnie to tak dotknęło? Bo do tej pory, kiedy myślałem o męce Jezusa, o tym, że był On i człowiekiem, i Bogiem, byłem przekonany, że jako Bóg wiedział przecież, jak to się skończy. Może więc miał nad sobą, nad swoim strachem kontrolę. A tu się okazuje, że On się panicznie bał. Nie miał taryfy ulgowej. Do końca przeżywał strach, opuszczenie i przerażenie. 

 
Czyli kiedy mówimy, że Jezus jest blisko każdego człowieka, to właśnie tak jest!

– Tak i nie jest to takie zwykłe gadanie.On jest i rozumie każdy nasz ból.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.