Patrzyłem na twarz Pana Jezusa

Agata Puścikowska

|

MGN 03/2013

publikacja 14.02.2013 08:00

O pamiątkach po Jezusie rozmawiamy z Januszem Rosikoniem, fotografem relikwii Chrustusowych.

Patrzyłem na twarz  Pana Jezusa Rosikon Press

Mały Gość: Przez dwa lata fotografował Pan największe relikwie chrześcijaństwa. Skąd pomysł, by się takim tematem zająć?
Janusz Rosikoń: – Każdy po sobie zostawia jakieś pamiątki. Nawet najbiedniejsi, najskromniejsi, najmniej znani ludzie, gdy umierają, pozostawiają na ziemi ślady. Wyszliśmy z Grzegorzem Górnym z założenia, że nie jest możliwe, żeby żadnych pamiątek nie zostawił Pan Jezus. I rzeczywiście. Okazało się, że gdy rozpoczęliśmy pracę nad książką, napotkaliśmy bardzo wiele pamiątek po Jezusie Chrystusie. To konkretne ślady, które świadczą o Jego życiu, śmierci i zmartwychwstaniu. Najbardziej znany jest oczywiście Całun Turyński. Ale w naszych podróżach po świecie natrafialiśmy na wiele innych, mniej znanych: na sandały, w których chodził Jezus, na suknię, o którą żołnierze rzucali kości. Widzieliśmy też kawałki płótna, którym obwiązano głowę Pana Jezusa.
 
Wiele osób nie wierzy, że te relikwie są prawdziwe…
– Ludzie przestali wierzyć w prawdziwość relikwii w czasie Oświecenia. W XVIII, XIX wieku wielu odwróciło się od wiary, ośmieszali tych, którzy wierzyli, również w autentyczność relikwii. Uważali, że człowiek rozumny nie powinien wierzyć w „zabobony”. Tymczasem wiele wieków później, gdy w nauce pojawiły się narzędzia, którymi można potwierdzić pochodzenie relikwii, najwięksi światowi naukowcy, w tym ateiści (!) w oparciu o metody stosowane choćby w badaniach kosmosu, dowodzą, że przedmioty od lat czczone jako relikwie są prawdziwe. Udowadniają, że chociaż przechowywane w różnych miejscach, należą do tego samego człowieka, do Jezusa, i pochodzą z tego samego okresu historycznego, i z tego samego miejsca, z Jerozolimy.
 
To znaczy, że dziś wiara spotyka się z nauką?
– Wiara dopełnia naukę, a nauka wiarę. To fascynujące. Oczywiście, mimo najpewniejszych dowodów, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie je podważał. Bo jeśli przyjmujemy, że Jezus żył na świecie, umarł i zmartwychwstał, to już nie mamy odwrotu, musimy zmienić swoje całe życie. A nie każdy tego chce…
 
Który moment w pracy nad książką wywarł na Panu największe wrażenie?
– Stanowczo obcowanie z Całunem Turyńskim. Patrzyłem na twarz Pana Jezusa, widziałem ślady Jego krwi. Stałem przed autentycznym dowodem tego, że Jezus żył, został ukrzyżowany i zmartwychwstał. To wrażenie trudne do opisania, a jednocześnie musiałem pracować w skupieniu, najlepiej jak potrafiłem – żeby zrobić dobre, profesjonalne zdjęcia.
 
Gdy widział Pan tyle śladów Jezusa, łatwiej jest wierzyć?.
– Bardzo bym się cieszył, gdyby tak było. Ale wiara to przede wszystkim łaska. Co innego wiedzieć, a co innego wierzyć. O łaskę wiary modlę się codziennie... Gdy nawiedzałem kolejne relikwie, obserwowałem często modlące się dzieci. Myślę, że dzieci widzą i wiedzą więcej niż dorośli. Dla nich wiara jest oczywista. Dzieci są ufne, traktują Pana Boga jak Ojca – z pełnym oddaniem. Dorośli tracą taką szczerość… Zazdroszczę dzieciom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.