Pradziadek tableta

Piotr Sacha

|

MGN 02/2013

publikacja 03.10.2013 12:15

Istniały, gdy nie było jeszcze słowa „komp”.

Spieraliśmy się godzinami: – Commodore lepszy! – Nieeee, Atari, najlepszy! Później podłączaliśmy czerwone joysticki i wgrywaliśmy nową grę ze zwykłej kasety. Ale czy ktoś jeszcze wie, co to jest Commodore czy Atari? Przecież joysticki to rzadkość. No i nie ma już kaset magnetofonowych.

Chirurgiczna precyzja

Ja znalazłem się oczywiście po tej właściwej stronie sporu, bo szczęśliwie posiadałem Commodore 64. I miałem zawsze pod ręką mały śrubokręcik wielkości zapałki. Co nie znaczy, że mój komputer (słowo „komp” jeszcze nie istniało) często się psuł. Działał wzorcowo. A śrubokręt pomagał tylko wyregulować głowicę w magnetofonie. Ten zabieg wymagał chirurgicznej precyzji. Zadanie polegało na takim kręceniu śrubką głowicy, żeby rozrzut kropek na monitorze był jak najmniejszy. Gdyby zadrżała mi ręka, mógłbym zapomnieć o nowych przygodach w „Blues Brothers”, „Giana Sisters”, „Henry’s House” czy innej grze o równie egzotycznej dzisiaj nazwie.
Moje C64 pojawiło się na świecie w 1982 roku. To równolatek ZX Spectrum. Na spektrumach działaliśmy w trzeciej klasie w kółku komputerowym. Ale one raczej nikomu nie imponowały. Miały w końcu jedynie 48 kilobajtów RAM (mój komputer miał 64 kilobajty!).

Pecet nie do wiary

Co innego Amiga 500 (powstała w 1987 r.). Tylko nieliczni mieli w domu to cacko. Amiga posiadała super grafikę. Tak nam się przynajmniej wtedy wydawało. Teraz większe wrażenie zrobiłyby gierki w telefonach. No i miała wbudowaną stację dyskietek. Bo to jeszcze nie były czasy płyt CD, ani tym bardziej DVD. A wirtualne dyski z danymi to byłby dla nas kosmos, czyli lata świetlne. I uwaga... nie było Internetu!
Kilku kolegów twierdziło, że rodzice kupili im IBM PC. – Nie uwierzę, póki nie zobaczę – myślałem. Mówiąc szczerze, żaden z przechwalających się nie zaprosił mnie na wspólne granie na pececie. Granie… i programowanie. Pamiętam swój pierwszy program, jaki napisałem w języku BASIC na moim C64. To dopiero była radość, gdy po żmudnym wstukiwaniu szlaczków komend, na ekranie pojawiła się skacząca piłka.
W Katowicach powstało niedawno Muzeum Historii Komputerów i Informatyki, gdzie wszystkie te elektroniczne perły sprzed lat są na wyciągnięcie ręki. W sumie – blisko 900 modeli. Większość – wciąż działa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.