W ciepłym domu mieszka Ktoś

Agata Puścikowska

|

MGN 01/2013

publikacja 03.10.2013 12:11

Dominika, Michał, Nastka, Matylda, Józef i Piotruś. Sześcioosobowa rodzinka na 102! Opowiadają o Bożym Narodzeniu, kolędach i wierze.

W ciepłym domu mieszka Ktoś

Dominika i Michał Chorosińscy to małżeństwo aktorów. Nawet dzieci znają ich z seriali telewizyjnych.  A teatromani podziwiają w teatrach: we Wrocławiu, Krakowie, i w Warszawie. Ale nie o aktorstwie będzie ta opowieść. Dominika i Michał, przede wszystkim są rodzicami czwórki dzieci. W ich życiu, rodzinnej historii, najważniejsze jest domowe ciepło. I jeszcze Ktoś.

Rodzinna obsada
Nastka, czyli Nastazja, jest najstarsza. Ma prawie dziesięć lat. Oprócz nauki w szkole podstawowej, uczy się gry na skrzypcach. I choć nie zawsze lubi ćwiczenia, to wychodzą jej te skrzypce całkiem nieźle. Potem, szczególnie w Wigilię, jest bardzo miło zagrać przy rodzicach, dziadkach i rodzeństwie, ulubioną kolędę „Lulajże Jezuniu...”.
Druga z sióstr ma na imię Matylda. Chodzi do pierwszej klasy. Matylda uczy się gry na fortepianie. Może kiedyś, z Nastką, jakiś duet stworzą?
Trzeci z rodzeństwa, pięcioletni Józio, to bardzo żywy chłopiec. O Józiu będzie potem. Najmłodszy z całej gromadki, to Piotruś. Ma trzy miesiące i jest maleńkim, i zarazem wielkim oczkiem w głowie zarówno rodziców, jak i rodzeństwa. – Mój Maniuni – mówi o nim mama Dominika. A Maniuni Piotruś fika nóżkami i gada coś po swojemu.

Wigilia i tradycje
W tym roku po raz pierwszy Święta Bożego Narodzenia spędzą więc w szóstkę. Ale do stołu wigilijnego zasiądą też dziadkowie, rodzice Dominiki i Michała. A Wigilia u Chorosińskich wygląda bardzo tradycyjnie. Najpierw modlitwa przed jedzeniem, potem najstarszy z rodziny czyta fragment Pisma Świętego o narodzeniu Jezusa.
– A później łamiemy się opłatkiem i składamy sobie życzenia – opowiadają Nastka i Matylda. – I zawsze mamy jedno wolne miejsce przy stole. Na wypadek, gdyby zapukał do nas ktoś, kto nie ma gdzie spędzić Świąt. Z pewnością zaprosilibyśmy go do naszej rodziny.
A potem są prezenty. – Czasem się dziwimy, że mimo różnych wybryków przez cały rok, do tej pory nikt rózgi nie dostał – pani Dominika mruga okiem. – U mnie, w rodzinnym domu, kiedyś siostra rózgę dostała. Stała potem na balkonie i głośno przepraszała św. Mikołaja, za nieposłuszeństwo.

Odkurzanie domu i serca
Przygotowanie do Bożego Narodzenia, to u Chorosińskich czas wyjątkowy. Bo na Jezusa nie da się czekać bez odkurzenia i domu, i serca. – Staramy się skupić na tym, co ważne, czyli że do prostych ludzi, przychodzi mały Jezus, a jednocześnie wielki Bóg Stwórca. Nie chcemy „przygotowywać” się przez merychristmas, który zaczyna się tuż po... halloween – mówi pani Dominika.
A co to jest „merychristmas”? Wystarczy przejść się po sklepach, gdzie kupić można niemal wszystko i koniecznie dużo. Wystarczy posłuchać radia, włączyć telewizor, by niemal wszędzie zobaczyć czatującego czerwonego krasnala, zamiast świętego Biskupa. A zamiast stajenki i świętej rodziny, jest „magiczna” atmosfera z błyskającą choinką i padającym cicho śniegiem.
– Nie chcemy tego – mówią Dominika i Michał. – Z prawdziwym świętowaniem ma to niewiele wspólnego. Staramy się, żeby prezenty, które dostają nasze dzieci nie były drogie, ale przede wszystkim ładne i żeby dawały radość. Przecież Jezus miał skromny żłóbek... – mówią

Ministrant po Roratach
Rok temu przygotowując się do Bożego Narodzenia, Nastka, Matylda i mały Józio chodzili prawie codziennie na Roraty. Wstawali raniutko sami, bez wyciągania z łóżek. Lampiony w dłoń, i do kościoła! W ubiegłym roku słuchały historii Jana Pawła II opowiadanego przez papieskiego Anioła Stróża. – Nasz mały Józek, tak się zafascynował postawą małego Karola-ministranta, że… też zapragnął zostać ministrantem – opowiada pani Dominika. – Poszedł do księdza z naszej parafii, poprosił o przyjęcie. I stara się pięknie, wszystkiego chętnie się uczy. Niedawno, gdy były chrzciny Piotrusia, pięcioletni Józek służył do Mszy! Doskonale sobie poradził.

Drogowskazy na wybojach
– Idziemy za Jezusem. Nie ma innej, dobrej drogi – mówią zgodnie Dominika i Michał. – Chociaż to wcale nie jest takie proste. Czasem pojawiają się wyboje. Ale najważniejsze, żeby nawet na wybojach odnaleźć drogowskazy. I z powrotem wejść na prostą. Przecież nikt nie rodzi się święty...
W ubiegłym roku, w przedszkolu Józia, rodzice dzieciom przygotowywali Jasełka. Dominika i Michał wcielili się w prostych pasterzy. Okutani w chustki i kożuszki przyszli pozdrowić Jezuska. – To była dopiero radość! – wspomina pani Dominika. – Dzieci były przeszczęśliwe, że rodzice zagrali właśnie dla nich. A mój mąż, mogę uchylić rąbka tajemnicy, nie nauczył się tekstu! Na szczęście, aktorskimi metodami, ze ściągą ukrytą w mankiecie, doskonale sobie poradził. I dostaliśmy gromkie brawa.
W tym pewnie starsze siostry będą chciały przebrać Piotrusia za Jezuska, owinąć w pieluszki i położyć w żłobie. Tyle tylko, że w domu żłobka nie mamy... Może dziecięcy wózek „zagra” żłóbek? – kończy rodzinną, świąteczną opowieść, pani Dominika.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.