sobota, 29 grudnia, 2012r.

publikacja 29.12.2012 00:05

Odespałam świąteczne spotkania i kolędowanie. Dzisiaj raniutko pełna werwy wybiegłam do ogrodu i ucieszyłam się, że Paulina zabiera mnie do parku. Niestety, ledwo przeszłyśmy przez mostek i weszłyśmy w ulubione alejki, a tu nagle huk petardy. Podkuliłam ogon i zrobiłam w tył zwrot. Na próżno Paulina i Jadzia zapewniały mnie, że to ktoś tylko próbował, że to nie Sylwester. Ja wiem swoje. Prastary instynkt każe mi się ukrywać, gdy tylko usłyszę wystrzał, huk. Więc koniec ze spacerem. W południe słońce przyświecało wcale nie grudniowo. Dlatego po raz kolejny wybiegłam poza posesję, tym razem z Michasią. I co? Znowu to samo! Wystrzał i w tył zwrot. Rodzina coś tam mówi o tabletkach na uspokojenie dla mnie i o mękach Sylwestrowych. Bo wszyscy gdzieś się wybierają. Chociaż nagle Kuba oświadczył, że skoro wszyscy wychodzą, to może on zaprosi przyjaciół do nas. Ale Pani się nie zgadza, a nawet stwierdziła, że to oni, rodzice zaproszą gości do siebie. Niby z mojego powodu. Ale coś mi się wydaje, że Pani nie chce udostępnić młody mieszkania. Nie rozumiem, o co chodzi z tym Sylwestrem. Przecież byłam na spotkaniu Marianek, gdzie ksiądz Wojtek opowiadał o papieżu Sylwestrze, który w roku 1000 po raz pierwszy błogosławił miastu i światu. Muszę zgłębić ten temat, ale teraz biegnę się ukryć pod komodę, bo usłyszałam huk. Cześć, Astra