Piękne maleństwa

Adam Śliwa

|

MGN 11/2012

publikacja 15.01.2013 11:53

Samochód z kabiną myśliwca i na podwoziu motocykla. Auta jak zabawki powracają.

Mikrus Mikrus
PAP/Tomasz Gzel

Po drugiej wojnie światowej, kiedy w Europie brakowało wszystkiego, ktoś wymyślił, że samochody wcale nie musza być duże i wygodne. I powstały auta, do których z trudem mieściły się dwie osoby. Ale były to samochody tańsze i w produkcji, i w utrzymaniu.
W Niemczech najlepsze mikrosamochody tworzyły firmy, które w czasie wojny produkowały bombowce i myśliwce. Dziś mikrosamochody powracają. Są wprost idealne na zatłoczone ulice wielkich miast.


Messershmitt KR 200
To jeden z najciekawszych mikrosamochodów. Słynna wytwórnia niemieckich myśliwców Messershmitt po wojnie nie mogła produkować samolotów. Zaczęto wiec wytwarzać samochodziki z... kabiną myśliwca. Pojazd miał trzy lub cztery koła i właściwie był skuterem z kabiną. Wejście do tego mikrosamochodu było takie, jak w samolocie. Kabinę samochodu otwierało się na bok, a dwójka pasażerów siedziała jeden za drugim. Kierownica bardziej przypominała drążek lotniczy niż kółko, a wnętrze samochodu podobny był do kokpitu myśliwca F-16, tyle, że na kołach. Kokpit zapewniał świetną widoczność, ale w słońcu wnętrze stawało się prawdziwym piekarnikiem.
To maleństwo ważyło 225 kilogramów, czyli mniej niż współczesne małe auta, ale rozpędzało się do 105 km/h. Messershmitta KR 200 produkowano od 1955 do 1964 roku. W tym czasie sprzedano prawie 60 tyś pojazdów.

Heinkel Kabine
Ten mikrosamochód produkowała inna niemiecka fabryka bombowców. Do wnętrza tego autka wchodziło się... przednią ścianą. Przód z kierownicą otwierany jest na bok, po czym można wejść do samochodu i usiąść na kanapie.
Mikrosamochodzik Heinkel Kabine produkowano tylko dwa lata, od 1956 roku. Pojazd był metalowy i miał trzy albo cztery koła. Wszystkie egzemplarze miały szyberdach, który służył nie tylko do wietrzenia pojazdu, ale również jako wyjście awaryjne, gdy na przykład po czołowym zderzeniu blokowały się przednie drzwi.
Podobne rozwiązania zastosowano w samochodzie Izetta, który był prawie tak samo długi jak szeroki. Polskim autkiem z otwieranym całym przodem był Smyk. Powstał tylko w 20 egzemplarzach na bazie motocykla Junak.

Mikrus MR 300
W Polsce komunistycznej mikrosamochody nie były popularne, bo władza nie przejmowała się potrzebami społeczeństwa, więc nie produkowano tanich aut dla każdego.
Fiat 126p, który na polskich drogach pojawił się w latach 70-tych, choć nazywany Maluchem, nie był mikrosamochodem. Jedynym seryjnie produkowanym polskim mikrosamochodem był Mikrus MR 300. Pojazd powstał trochę przypadkowo i był wzorowany na samochodziku Goggomobil. Fabryki: lotnicza w Mielcu i motocykli w Rzeszowie, połączyły siły i stworzyły nowe auto. W Rzeszowie powstał napęd a w Mielcu nadwozie z podwoziem.
Auto miało być tanie i dostępne dla każdego, ale nic z tego nie wyszło. Mikrus kosztował tyle, co 50 pensji, więc gdy ktoś uzbierał pieniądze, wolał kupić prawdziwe, duże auto. Powstało tylko 1728 sztuk Mikrusa. Mimo, że był to samochód mikro, w środku mieściły się nawet cztery osoby.

Fiat 500
Najsłynniejszym i najbardziej włoskim mikrosamochodem był Fiat 500, następca produkowanego przed wojną Fiata Topolino zwanego myszką.
W przeciwieństwie do wielu mikrosamochodów, Fiat miał normalne drzwi, silnik z tyłu i cztery koła. Był bardzo popularny w południowej części Włoch, a dzięki sympatycznemu wyglądowi trafił do wielu filmów.
Konstruktorom Fiata 500 udało się zmotoryzować Włochy, podobnie, jak Maluch zmotoryzował Polskę. W 2007 roku kultowego Fiata 500 zaprezentowano w nowej odsłonie. Teraz jednak nie jest to samochód ani mikro, ani tani. Ale na pewno wciąż piękny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.