Asystentki Pana Jezusa

Adam Śliwa

|

MGN 09/2012

publikacja 16.11.2012 12:59

Śliczne dziewczęta, kolorowe stroje, wianki na głowach, na rękach poduszki pięknie ozdobione. Idzie procesja.

Asystentki Pana Jezusa Roman Koszowski/GN

Przed kościołem franciszkanów w Radziejowie na Kujawach, powoli zbierają się ludzie. Pada drobny deszcz. Na jednej z uliczek prowadzącej do rynku pojawiają się kolorowe dziewczęta. Niosą poduszki wyszywane pierwszymi literami imion Jezusa i Maryi. Za nią kolejna, i kolejna. Zza chmur nieśmiało pokazało się słońce. Przestało padać. Dziewczyny zajęły kilka pierwszych ławek w kościele. Za chwilę zacznie się Msza święta.

Sms z zaproszeniem 
Najmłodsze asystentki nie chodzą jeszcze do szkoły, najstarsze są już w liceum. Wiek nie jest przeszkodą, ale nie każdy może należeć do asysty. – No to, co trzeba
zrobić? – pytam. – Trzeba przede wszystkim chcieć i być wytrwałym – tłumaczą dziewczęta. – Dla zapominalskich ojciec Krzysztof wymyślił sposób – wyjaśnia Julia Sawińska. – Jedna z nas dostaje smsa: „Niedzielna Msza święta – odwiedź Jezusa”, wysyła go dalej, do następnej koleżanki i tak dalej aż smsa dostaną wszystkie.
Swoje spotkania mają w każdy pierwszy piątek miesiąca. Najpierw Msza święta, potem krętymi schodami idą do parafialnej biblioteki. Tam, przy wielkim dębowym stole zaczynają modlitwę. Potem słuchają katechezy ojca Krzysztofa Tarnowskiego.
– Ostatnio na przykład rozmawialiśmy o świętych – mówi franciszkanin. – A na koniec zastanawiamy się, co dobrego możemy zrobić w szkole albo w domu – dodaje Zuzia Antos.

Konkurencja dla ministrantów?
Koledzy i koleżanki różnie reagują na asystę. – Niektórzy się śmieją, ale większości to się podoba i nawet nam zazdroszczą – przyznają dziewczyny.
Ostatnio do asysty dołączyło dwóch chłopców, więc może ministranci są trochę zazdrośni? – Oni mają swoje obowiązki, my swoje – odpowiadają dziewczyny.
– Nie ma współzawodnictwa, ale jest dobre mobilizowanie się. Dziewczyny są bardziej sumienne od chłopaków – śmieje się ojciec Tarnowski. – Dzięki temu ministranci też bardziej się starają i na przykład przychodzą bardziej punktualnie – dodaje ksiądz.
Stroje Asysty parafialnej w Radziejowie uszyto zgodnie z tradycją naszego regionu. – Dziewczęta mają granatowe spódnice obszyte szeroką czerwoną lamówką, a na głowie obowiązkowy kolorowy wianek – tłumaczy pani Ewa Antos, mama jednej z asystentek. – Parafianie są zachwyceni.

Jak mama i babcia
Asysta parafialna to nic nowego, ale tylko w niewielu parafiach przetrwała do dziś. – Słowo pochodzi z łacińskiego assistere, to znaczy „stać przy...” lub „towarzyszyć” – tłumaczy ojciec Krzysztof Tarnowski, opiekun asysty w radziejowskiej parafii.
W kościele, po prawej stronie prezbiterium, na ścianie widnieje obraz asysty parafialnej jeszcze sprzed wojny. – Bo ten zwyczaj od dawna był w naszej parafii – mówi ojciec Krzysztof. – Ale dopiero w 2011 roku stworzyliśmy grupę, która regularnie ma swoje spotkania. Grupa powstała rok temu, po beatyfikacji Jana Pawła II, który od razu został ich patronem.
Starsze dziewczęta, tak jak kiedyś ich mamy i babcie, noszą w procesji figurę Matki Bożej i kolorowe, haftowane poduszki poświęcone Jezusowi i świętym. Na spotkaniach losują. Najchętniej każda chciałaby nieść dużą, niebieską poduszkę. Młodsze dziewczynki trzymają na razie wstążki przy poduszkach i cierpliwie czekają, aż przyjdzie ich kolej.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.