Czarny koń biało-czerwony?

Leszek Śliwa

publikacja 07.06.2012 16:29

Euro 2012 czas zacząć. Kto okaże się wielkim zwycięzcą, a kto zawiedzie? Jaką rolę odegrają Polacy?

Czarny koń biało-czerwony? Reprezentanci Polski Radek Pietruszka/PAP

Zastanówmy się jakie są szanse poszczególnych drużyn pamiętając, że zawsze, w każdym turnieju, dochodzi do wielu trudnych do przewidzenia niespodzianek. Kto będzie tzw. czarnym koniem? Kto największym przegranym? Czy Hiszpanie wygrają, jako pierwsza drużyna w historii, trzeci wielki turniej z rzędu, czy też sprawdzi się powiedzonko „do trzech razy sztuka”?

Faworyci: Hiszpania, Niemcy, Holandia

Aktualny mistrz świata zawsze wyznacza obowiązującą „modę” na określony styl gry. Przeciwnicy analizują taktykę mistrza i albo starają się go naśladować, albo szukają sposobów na zneutralizowanie jego atutów. Kiedy w 2006 r. w finale spotkały się bardzo defensywnie grające Włochy i Francja wydawało się, że nastał czas taktyki defensywnej, „murowania” bramki, tradycyjnego włoskiego catenaccio. Tymczasem na Euro 2008 wszystkich zaskoczyli Hiszpanie. Taktyka polegająca na ciągłym ataku pozycyjnym, grze kombinacyjnej, wymianie mnóstwa podań, była absolutnym zaprzeczeniem catenaccio. Po bezapelacyjnym zwycięstwie Hiszpanów, ich najsilniejsi rywale zaczęli ich naśladować. Na Mistrzostwach Świata 2010 bardzo podobnie grali Niemcy. Słabsze drużyny nauczyły się natomiast skutecznie bronić przed Hiszpanami. Iberyjczycy ostatecznie zwyciężyli, ale wszystkie spotkania od wyjścia z grupy wygrywali tylko 1:0. Finał rozstrzygnęli na swoją korzyść dopiero w dogrywce. Teraz zagrają bez swojego najlepszego obrońcy i najlepszego napastnika. Carles Puyol i David Villa są bowiem kontuzjowani. Żeby wygrać turniej, Hiszpanie będą musieli czymś zaskoczyć przeciwników. Z pewnością stać ich na to.

Niemcy w 2008 roku przegrali z Hiszpanami w finale, a w 2010 w półfinale. A więc „do trzech razy sztuka”? Grają ostatnio znakomicie, ale zupełnie inaczej niż dawniej. Wzorują się na Hiszpanach. W transformacji pomogła im zmiana… składu etnicznego drużyny. Rodowitych Niemców mają niewielu. O stylu gry decydują piłkarze naturalizowani: Turek Özil, Tunezyjczyk Khedira, Hiszpan Gómez, Polak Podolski. Euro 2012 Niemcy rozpoczną w swym najsilniejszym składzie, kontuzje ich omijały.

Finaliści Mundialu w RPA, Holendrzy, nie zmienili stylu gry, od lat niezwykle ofensywnego, imponującego dużą „siłą ognia” w ataku. Można powiedzieć, że o ile gra Hiszpanów i Niemców przypomina kombinacyjną piłkę Barcelony, o tyle taktyka Holendrów jest taka, jak Realu Madryt. Rajdy szybkich skrzydłowych i błyskawiczne kontry to ich najgroźniejsza broń. Na mistrzostwach zabraknie tylko jednego ważnego piłkarza, Erika Pietersa.

Potęgi w przebudowie: Francja, Włochy, Anglia

Trzy drużyny tradycyjnie zaliczane do faworytów, tym razem stanowią pewną niewiadomą. Francuzi po kompromitacji podczas Mundialu w RPA budują zupełnie nową drużynę. I o ile dawniej ich taktyka była defensywna, oparta na trzech silnych i wytrzymałych defensywnych pomocnikach, o tyle teraz imponują przede wszystkim w ataku, gdzie brylują Ribéry i Benzema. To świetni piłkarze, wydaje się jednak, że gra Francuzów jest za bardzo uzależniona od tych dwóch gwiazd. Na pewno Francuzów stać na awans do ćwierćfinału, ale potem może być gorzej. Osłabieniem jest brak chorego Erica Abidala. Kontuzjowani są Bacary Sagna, Younes Kaboul i Loïc Rémy.

Włosi też budują zupełnie nowy zespół. Ostatnio sprawiał on coraz lepsze wrażenie, świetnie grał w eliminacjach, ale skrzydła może Włochom podciąć ujawniona niedawno afera związana z „ustawianiem” meczów ligowych pod zakłady piłkarskie. Spowodowała ona nie tylko wykluczenie z kadry Criscito, ale także zepsuła atmosferę w zespole. Wydaje się, że w tej sytuacji Włosi wiele nie zwojują. Należy jednak pamiętać, że po identycznej aferze zwanej Tottonero, w 1982 roku Italia zdobyła mistrzostwo świata! Chyba jednak wtedy miała większe gwiazdy, a Mario Balotelli nie jest jeszcze snajperem klasy ówczesnego króla strzelców Paolo Rossiego… Z powodu kontuzji zabraknie napastnika Giuseppe Rossiego.

Wydawało się niedawno, że Anglicy będą mogli być zaliczeni do grona faworytów. W przeciwieństwie do Francuzów i Włochów nie musieli budować nowego zespołu. Ostatnio jednak dotknęła ich plaga kontuzji. Frank Lampard, Gareth Barry i Gary Cahill obejrzą Euro w telewizji. Zwłaszcza brak Lamparda bardzo osłabia możliwości drugiej linii Anglików. W przygotowaniach na pewno nie pomogła też rezygnacja trenera Fabio Capellego. Tym niemniej Anglików wciąż stać na wiele.

Aspiranci: Portugalia, Rosja

Od zaliczenia Portugalii do grona faworytów powstrzymuje tylko zjawisko zwane przez samych Portugalczyków „Cristianodependencia” – zależność od Cristiano Ronaldo. Lider zespołu, najlepszy obok Messiego piłkarz świata, zwykł zawodzić w najważniejszych chwilach. Zbyt często sam próbuje rozstrzygnąć każdą sytuację na boisku, zapominając o kolegach, którzy też przecież znakomicie grają w piłkę. Styl gry Portugalczyków bardziej przypomina – co może być zaskakujące – Holendrów niż Hiszpanów. Więcej w ich grze indywidualnych rajdów ofensywnych pomocników niż cierpliwego rozgrywania piłki w środku pola. Mimo wyrażonych wcześniej wątpliwości, Portugalczyków stać nawet na zdobycie mistrzostwa. Kontuzjowani są tylko pomocnik Martins i napastnik Danny.

Rosjanie grają bardzo podobnie jak Portugalczycy, również w stylu holenderskim. Byli objawieniem Euro 2008 (odpadli w półfinale z Hiszpanami), prezentując bardzo ofensywną piłkę. Mogą osiągnąć bardzo wiele, nawet mistrzostwo, choć do tej pory w wielkich imprezach razili chimerycznością formy i brakiem woli walki cechującej np. Włochów czy Niemców. W ich składzie zabraknie kontuzjowanego Wasilija Bierezuckiego.

Mocni średniacy: Chorwacja, Dania, Szwecja

Na Chorwatów mało kto stawia, ale jest to drużyna o bardzo dużych możliwościach. Zespoły z dawnej Jugosławii zawsze imponowały wyszkoleniem technicznym i taktycznym. Podobnie jak Rosjanie, rażą niestabilnością formy i czasami brakuje im woli walki. Mistrzostwo to dla nich chyba zbyt wysokie progi, ale na pewno stać ich na niejedną niespodziankę.

Duńczycy zawsze grają ładnie i ofensywnie, mecze z ich udziałem gwarantują więc widowiskowość, na pewno nie zawiodą więc bezstronnych obserwatorów. Gorzej z własnymi kibicami, którzy oczekują zwycięstw. Dania od lat gra nieskutecznie, bo zespołowi brakuje autentycznych gwiazd.

Szwedzi, odwrotnie niż Duńczycy, mają gwiazdę: wspaniałego napastnika Zlatana Ibrahimovicia. Uzależnieni od niego, jak Portugalczycy od Cristiano Ronaldo, mają jednak słabszy zespół niż Iberyjczycy. Grają schematycznie w ataku, licząc głównie na swoje dobre warunki fizyczne i twardość w grze. No i oczywiście na Zlatana… Na wyjście z grupy powinno wystarczyć, ale na mistrzostwo chyba nie.

Najsłabsi z najlepszych: Ukraina, Irlandia, Grecja, Czechy

Już sam awans do finałów świadczy o klasie tych drużyn, trudno oczekiwać jednak od nich większych osiągnięć. Euro 2012 to ostatnia wielka impreza Andrija Szewczenki, kiedyś najlepszego piłkarza świata. Z jego formy sprzed dziesięciu lat zostało już jednak niewiele, a i wtedy Ukraińcy odnosili umiarkowane sukcesy. Następców mistrza nie widać i gospodarze mogą liczyć tylko na wsparcie publiczności.

Irlandczycy jak zawsze będą pewnie bardzo waleczni. Ich atuty ograniczają się jednak głównie do świetnej gry głową. Grają schematycznie, bardziej „angielsko” niż sami Anglicy, a to nie daje nadziei na większe sukcesy.

Grecja rzadko kwalifikuje się do finałów wielkich imprez, a jeśli nawet awansuje, zwykle przegrywa co się da. Wyjątkiem był rok 2004, kiedy wykazując nieprawdopodobną skuteczność, zdobyła mistrzostwo Europy. Potem jednak wszystko wróciło do normy. Grecy pokładają nadzieję w żelaznej obronie. Wydaje się jednak, że mocne zespoły powinny sobie poradzić z jej sforsowaniem.

Czesi jeszcze kilka lat temu grali znakomicie. Gwiazdy się jednak zestarzały, a następcy nie dorównują im talentem. W tych „chudych” latach należy od nich oczekiwać – podobnie jak od Greków – raczej gry ostrożnej, żeby nie powiedzieć „murowania” bramki. Ich szanse należy oceniać bez przesadnego optymizmu, ale podobnie jak w przypadku Greków pewne nadzieje stwarza korzystne losowanie.

Czarny koń biało-czerwony?   Reprezentanci Polski Radek Pietruszka/PAP

Czarny koń (?): Polska

No i pozostała nam jeszcze jedna drużyna. Bezstronny obserwator pewnie zaliczyłby ją do ostatniej grupy, kierując się przy tym rankingiem FIFA. Pamiętajmy jednak, że ranking jest mylący, ponieważ uwzględnia mecze towarzyskie, w których Polacy zwykle grają rezerwami. Właśnie zbyt małe zgranie jest naszym słabym punktem. Trenerzy Hiszpanów, Niemców czy Holendrów w każdym meczu dysponują swoimi gwiazdami, a my częściej zgrywamy rezerwy, które potem i tak siedzą na ławce. Polacy mają tym razem całkiem niezły zespół z kilkoma gwiazdami. Dobry bramkarz, Piszczek i Błaszczykowski na prawej stronie boiska i Lewandowski w ataku to nasze atuty. Awans do ćwierćfinału jest chyba w zasięgu Polaków. Byłby to pierwszy taki wyczyn w historii naszego futbolu, bo do tej pory lepiej nam się wiodło w mistrzostwach świata. Potem niestety trafimy na rywala „z górnej półki”. No, ale w piłce wszystko jest możliwe…