Wygramy Euro

Piotr Sacha

|

MGN 06/2012

publikacja 21.05.2012 14:16

Ten turniej naprawdę wygrają Polacy. Bo właściwie, dlaczego nie?

Wygramy Euro Henryk Przondziono/GN

Wyobrażam sobie komentarze: „Zwariował”, „Nie zna się”, „Marzyciel”... Ale ja i tak powtórzę: Polska może być mistrzem Europy. Proponuję krótki test.
1. Czy uważasz, że Biało-czerwoni odniosą sukces?
2. Czy mecze Polaków będą budziły Twoje emocje (nerwowe wiercenie się w fotelu, zamykanie oczu podczas rzutu karnego, itp.)?
Na pierwsze pytanie: NIE, na drugie: TAK. Takich odpowiedzi będzie sporo. Tylko właściwie, czym się denerwować, skoro wiadomo, że i tak przegramy? No właśnie. Rzecz w tym, że nie wiadomo. A Polska szansę ma, bo gra. A dopóki piłka w grze... Więc dlaczego mamy szybko odpaść? I nie wygrać Euro? Oto kilka argumentów wątpiących kibiców.

Po pierwsze, nisko w rankingu

Jesteśmy naprawdę nisko. Niektórzy twierdzą, że prawie na dnie. Gdyby jednak rankingi mówiły prawdę, nie moglibyśmy niedawno zremisować ani z Portugalią, ani z Niemcami. Mamy przecież 65 pozycję na świecie (notowanie FIFA na miesiąc przed Euro), podczas gdy Portugalczycy są na piątym miejscu, Niemcy na drugim a Hiszpanie są pierwsi. To nie liczby wybiegają na boisko tylko sportowcy, powtarzają czasem trenerzy.
A już najlepszą odpowiedzią na rankingowe gdybania jest przypadek Grecji. Tuż przed mistrzostwami Europy w 2004 r. Grecy znajdowali się na... 35 miejscu. Wtedy nawet Polska drużyna była wyżej. Trzy tygodnie później kibice w Europie przecierali oczy ze zdumienia, gdy Grecy po zwycięstwie w finale wznosili w górę puchar.

Po drugie, słabi piłkarze

Podziwiamy hiszpański Real, Barcelonę albo finały Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. Tam grają najlepsi piłkarze świata. I rzadko Polacy. Ale to wcale nie znaczy, że w naszej kadrze grają „beztalencia”. Przeciwnie. Kilku zawodników Franciszka Smudy właśnie teraz błyszczy talentem. Wielkie nadzieje daje niesamowity tercet Piszczek-Błaszczykowski-Lewandowski. Mamy też bramkarza, który rzadko wpuszcza piłkę do siatki nawet w tak mocnej lidze, jaką jest Premier League. I jeszcze Ludovic Obraniak, który reżyseruje grę w mocnym Bordeaux.
Naszą piętą achillesową, czyli najsłabszym punktem, wciąż jest obrona. Zwłaszcza, gdy świetny Damien Perquis został kontuzjowany. Ale mistrzostwa to turniej. Jeśli forma naszych piłkarzy strzeli w górę na tych kilka meczy w czerwcu, nikt nie będzie zastanawiał się, jak grali przez okrągły rok. Poza tym, w turniejach każda drużyna miewa gorsze i lepsze dni. A jak się okazuje, o każdym piłkarzu naszej reprezentacji można powiedzieć coś dobrego (patrz notki pod zdjęciami).

Po trzecie, zły trener

Gdy Franciszek Smuda został trenerem reprezentacji, wszyscy byli bardzo zadowoleni. Ale z każdym miesiącem to zadowolenie malało. Dlaczego? Bo Polacy grali w kratkę przegrywając również ze słabymi zespołami.
„Franc” (Franciszek Smuda) sprawdził blisko 50 zawodników. Wybrał najlepszych. Teraz oni muszą zaufać jemu. Ten trener nieraz już udowodnił, że potrafi zmobilizować piłkarzy do walki przez całe 90 minut, na całym boisku.

Po czwarte, inni faworyci

Wszyscy wkoło wymieniają Hiszpanię i Niemcy. Ale jeśli przyjrzymy się historii mistrzostw, takie pewne typy do zwycięstwa rzadko się sprawdzają. Może poza ostatnim turniejem, gdy wygrał faworyt – Hiszpania. Ale powtórzyć tamten wyczyn, to wcale nie takie łatwe i oczywiste.
No i wreszcie, kiedy mamy się przełamać w meczu z Niemcami, jeśli nie na własnym boisku, na własnym turnieju, przed własną publicznością? Zwłaszcza, że polski doping jest najlepszy na świecie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.