Średniotrudny egzamin i zalany pokój

MGN 05/2012

publikacja 19.04.2012 10:04

29 marca
Moje drogie, koleżanki szóstoklasistki! Moi drodzy koledzy, szóstoklasiści! Czy wy też tak się boicie? Jeszcze tylko kilka dni, i sprawdzian... Już sama nie wiem, co umiem, a czego nie. Mam w głowie jeden mętlik. Ostatnio nawet śniło mi się, że zadania były tak trudne, że nawet Kaśka, superuczennica, nie potrafiła napisać ani słowa  I miała głupią minę  W końcu stwierdziłam, że nie mogę się tak przejmować... Po prostu pójdę na ten egzamin, napiszę najlepiej jak będę umiała. I wyjdę. Obiecuję, że nie zemdleję... Nasza wychowawczyni mówi, że w ogóle przesadzamy. I że z histerią to sprawdzianu nie napiszemy. Mówi też, że powinniśmy się po prostu skupić, bo przecież uczyliśmy się do sprawdzianu całe sześć lat. Ale łatwo jej mówić: ona nie będzie się biedzić nad tymi wszystkimi zadaniami... I to nie ona będzie wybierać potem gimnazjum...

1 kwietnia
Dziś pojechałam do szkoły samochodem. SAMA. Jestem dumna i blada! Jak to się stało? Tata i mama akurat nie mogli mnie podwieźć, bo tata był chory, a mama dzień wcześniej wyjechała w delegację, i nie wróciła jeszcze. Tata stwierdził, że nie ma wyboru, bo przecież muszę dotrzeć na lekcje. A że jestem już prawie dorosła, to można mi zaufać. I dał mi kluczyki, i tylko poprosił, żebym była ostrożna i uważała na policję. No to byłam ostrożna, uważałam na policję, i mnie nie złapali  Jechałam sobie powoli, bezpiecznie, patrzyłam na znaki. Potem zaparkowałam niedaleko od szkoły. I już. Spokojnie poszłam na lekcje. A potem wróciłam – znów powolutku, bez pośpiechu, jak należy, lewą stroną ulicy... Pewnie się dziwicie, że umiem prowadzić. Umiem, umiem. Dziadek nauczył mnie już dawno temu i czasem pozwala mi jeździć u niego, na wsi. A teraz – mogłam swoje umiejętności podszkolić. Fajnie było 

2 kwietnia
Wczorajszy wpis był oczywiście wpisem primaaprilisowym    A dziś już jest mniej śmiesznie, bo jutro.... egzamin!!!

5 kwietnia
Nie pisałam, bo nie miałam czasu i siły, po tym całym egzaminie. Odpoczęłam już trochę, więc siadam do komputera. Jak mi poszło? Sama nie wiem. Ale nie było źle. To znaczy bardzo bałam się zanim weszłam. Szczególnie, że Kaśka (ta dobra uczennica), zaczęła przed wejściem do sali... płakać. I jakoś tak się wszyscy tym płaczem przerazili, że jeszcze trochę i nawet chłopaki by płakali. Ale opanowała nas nasza pani. Powiedziała, że zachowujemy się jak dzieci, i żebyśmy przestali „się nakręcać”. No to przestaliśmy  Potem rozdali nam sprawdziany i... jakoś zapomnieliśmy o strachu. Zaczęliśmy pisać, i w sumie było jak na zwykłej klasówce. Średniotrudno 

Dziś Wielki Czwartek. Wieczorem idziemy do kościoła. Ponieważ dziś kończy się Wielki Post, a zaczyna Triduum Paschalne – komputer idzie w odstawkę. Napiszę coś dopiero po Wielkanocy.

9 kwietnia, wieczorem
Ostatnie dni w wielkim skrócie: udało mi się w tym roku być na całym Triduum! Chodziłam do kościoła z rodzicami. Pięknie było. I choć, przyznam, szczególnie w Wielką Sobotę, trudno było mi wystać, a wszystko trwało bardzo długo – to dałam radę  Potem w Wielkanoc pomogłam mamie przygotować wielkanocne śniadanie! Były u nas babcie i wujek z Poznania. Po południu byliśmy na dłuuugim spacerze.
A w poniedziałek, czyli dzisiaj... No zgadnijcie... Właściwie może nawet nie będę pisać, co się u nas działo. Bo trochę przesadziliśmy z braćmi... Tak się oblewaliśmy od rana (rodzice jeszcze spali), że pół pokoju pływało. Gdy rodzice się obudzili, nie byli zadowoleni (delikatnie mówiąc...). I przez godzinę musieliśmy sprzątać. Tata nawet chciał nam zabronić telewizji do końca tygodnia. Ale z powodu Świąt – w końcu nam karę darował... A kiedy po południu wyszliśmy na dwór, mama i tata.... wlali nam za koszule po kubku lodowatej wody. Baaardzo śmieszne...

Julka


 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.