Śpiewałam do skakania

Gabriela Szulik

|

MGN 10/2003

publikacja 11.04.2012 12:34

Rozmowa z Eweliną Flintą, laureatką pierwszej edycji idola

Śpiewałam do skakania MARCIN WOŁOSZCZAK / AGENCJA GAZETA

Wiele razy słyszałam, że w życiu pomagają Pani dobre anioły. Kto jest dla Pani takim aniołem?
To ludzie, którzy bardzo mi pomagają od wielu lat. Przede wszystkim jest to moja rodzina, która we mnie wierzy i wspiera mnie na każdym kroku. Są to też osoby, które pojawiły się w moim życiu kilka lat temu i miały wielki wpływ na to, co się teraz dzieje.

Tata jest organistą. Czy zdarzyło się Pani zaśpiewać w kościele przy jego akompaniamencie?
Oczywiście. I to wielokrotnie. Tata często zabierał mnie i siostrę na uroczystości ślubne, żebyśmy wzbogaciły muzycznie mszę. Przez wiele lat śpiewałyśmy pieśni podczas tych uroczystości.

Mama też śpiewa?
Owszem. To znaczy podśpiewuje sobie w domu i wychodzi jej to całkiem nieźle, ale nigdy nie robiła tego publicznie.

Śpiewała Pani w kościele. W szkole też Panią angażowano?
W szkole podstawowej śpiewałam w chórze, potem w zespole wokalnym. Pod koniec podstawówki zaczęłam się już wyrywać z tych zespołów, bo od początku bardzo chciałam śpiewać sama (śmiech). Nie lubiłam śpiewania w chórze, nie lubiłam tych strojów, które obowiązywały. W liceum już jakby rozwinęłam się bardziej i w wieku 15 lat zaczęłam śpiewać z zespołem rockowym, a gdy miałam 17 lat, wystąpiłam na Przystanku Woodstock.

Rodzice nie mieli nic przeciwko temu?
Nie. Rodzice wiedzieli, że kocham śpiewanie. Wiedzieli też, że jestem rozsądną dziewczyną. Mieli do mnie zaufanie. Oczywiście, jak to rodzice, martwili się o swoje dziecko, ale wiedzieli, że ja to lubię i że chodzi wyłącznie o śpiewanie.

Czy jako mała dziewczynka zamęczała Pani śpiewem wszystkich wokół?
Oczywiście, że tak.

Jak to wyglądało?
Zazwyczaj, jak większość dziewczynek, dobierałam się do szafki mojej mamy. Znajdowałam tam jakieś chusteczki, kapelusze i koniecznie buty na szpilkach. Śpiewałam do różnych przedmiotów. Na przykład do skakanki i często przeszkadzałam rodzicom w oglądaniu niedzielnego koncertu życzeń. Zasłaniałam sobą telewizor i bardzo chciałam, żeby na mnie zwracali uwagę (śmiech).

Czy oprócz muzyki lubiła Pani w szkole jeszcze jakieś inne lekcje?
Lubiłam geografię, język niemiecki, angielski. Przede wszystkim angielski.

Wybrała Pani nawet germanistykę jako kierunek studiów?
Tak, ale to okazało się błędem. Trzeba się poważnie zastanowić przed wyborem kierunku studiów. Choć wydawało mi się, że przemyślałam to bardzo dokładnie.

Dlaczego Pani zrezygnowała?
Już w trakcie studiów stwierdziłam, że nie jest mi potrzebna tak bardzo szczegółowa znajomość tego języka, że nie muszę czytać lektur po niemiecku. Wystarczy go po prostu znać na tyle, żeby rozmawiać. Poza tym stwierdziłam, że nauczycielką chyba jednak nie zostanę. Wygrała muzyka. Właśnie, chyba dobra pora, by porozmawiać o piosenkach. Śpiewa Pani: wiem, że nic nie zmienię, bo to przeznaczenie.

Czy rzeczywiście nic nie zależy od człowieka?
Na to, co się dzieje w naszym życiu wpływa wiele rzeczy. Jeśli ktoś wierzy w Boga, to wierzy, że On ma wielki wpływ na nasze życie. Na nasze życie wpływa też nasza postawa, siła woli, zdecydowanie, no i spotykani ludzie. Myślę, że swoimi ruchami, decyzjami można zmienić przeznaczenie. Człowiek nie jest bezwolny.

W jednej z piosenek śpiewa Pani: odpowiedzi szukam w modlitwie. Czy tak jest w Pani życiu?
Najczęściej to jest tak, jak w przysłowiu, że jak trwoga, to do Boga. Często szukam wielu odpowiedzi u Pana Boga, choć przyznam, że ostatnio mój tryb życia sprawił, że rzadziej zdarza mi się modlić. Co nie znaczy, że się od Boga oddaliłam.

Do czego człowiekowi potrzebna jest wiara?
Wydaje mi się, że przede wszystkim po to, by życie osiągnęło pełnię, żeby miało sens. Życie jest trudniejsze, gdy człowiek w nic nie wierzy.

Wróćmy do piosenek. Jaka musi być dusza, żeby była piękna, bo słyszymy, że w Pani duszy jest pięknie?
Jaka musi być dusza? Oczyszczona z moralnych problemów i trosk, a przez to szczęśliwa, radosna, spokojna.

Co dla Pani jest najważniejsze w życiu?
Najważniejsza jest dla mnie rodzina, szczęście, miłość, zdrowie. To najważniejsze rzeczy na świecie. Zresztą chciałabym też za jakiś czas założyć swoją rodzinę. Chciałabym, żeby – tak jak w moim domu rodzinnym – była w niej tradycja, ogromna miłość, zrozumienie, spore zaufanie i dobre relacje między rodzicami i dziećmi. Na pewno nie założę rodziny bez miłości.

Jakie jest Pani marzenie?
Największym moim marzeniem w tej chwili i na przyszłość jest być szczęśliwą. Myślę tu też właśnie o rodzinie i drugie marzenie, żeby nadal nagrywać płyty i dawać koncerty.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.