Życiowy sukces

Gabriela Szulik

|

MGN 06/2003

publikacja 09.04.2012 19:10

Rozmowa z Violą Brzezińską, laureatką „Szansy na sukces” i Debiutów w Opolu.

Życiowy sukces Viola Brzezińska




– Kiedy Polska dowiedziała się o Violi Brzezińskiej?
– To było pięń, sześć lat temu. U koleżanki obejrzałam „Szansę”, zapisałam sobie dokładnie datę eliminacji, pojechałam i dostałam się.

– I okazało się, że była Pani najlepsza.
– Śpiewałam piosenkę pani Alicji Majewskiej „Jeszcze się tam żagiel bieli”, wygrałam jedną edycję „Szansy”, a później koncert laureatów w Sali Kongresowej. Dzięki temu mogłam pojechań na festiwal w Opolu – Koncert Debiuty, nakręcić teledysk dla TVP i rok później wystąpić w koncercie „Premiery”  w Opolu.

– Czy spełniło się Pani marzenie?
– W tamtym czasie o tym właśnie marzyłam. Zawsze bardzo chciałam śpiewań, chciałam być wielką, podziwianą gwiazdą. Kariera, sława, uznanie to był mój bożek przez cale życie. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym nie śpiewać zawodowo. Ta pasja była silniejsza ode mnie.

– Pewnie w domu zamęczała Pani wszystkich swoim śpiewem?
– /śmiech/ Śpiewałam gdzie się tylko dało. Sąsiedzi mieli mnie już czasem dosyć. Stukali w ściany, w sufit, gdy spotykali moich rodziców czy też mnie śpiewającą na klatce schodowej, dawali mi do zrozumienia, że mają już dosyć mojego „wycia”, ale mnie to nie zrażało. Musiałam gdzieś śpiewać. Czasem chodziłam na plażę, do parku, w plener i tam dawałam upust swojej pasji. Śpiewałam na szkolnych akademiach, na huśtawce, w piaskownicy, dawałam koncerty wraz z siostrą ludziom w pociągach, w szpitalach, w kościele. Na swojej Pierwszej Komunii śpiewałam kilka piosenek. Jedną nawet po włosku, choć wtedy jeszcze nic z tego nie rozumiałam.

– Od czasu do czasu można Panią zauważyć w telewizji, choćby przy okazji jubileuszu „Szansy na sukces”, czy wielkanocnego wydania tego programu. Czy przyjmuje Pani wszystkie propozycje?
– Jakiś czas temu zadzwonił do mnie menadżer jednego z bardzo znanych zespołów. Nie powiedział, o jaki zespół chodzi. Przesłuchanie odbywało się blisko mojego domu, więc poszłam z ciekawości. Na miejscu okazało się, że to „Ich Troje”. Spośród kilku kandydatek wybrano mnie, ale ja nie zgodziłam się na współpracę.

– Dlaczego?
– Czułam się tam dosłownie jak Pan Jezus kuszony na pustyni przez diabła: „dam ci wszystkie bogactwa świata, tylko zgódź się”. Poza tym nie odpowiada mi taki rodzaj muzyki, ani ideologia tego zespołu i cała masa innych rzeczy wokół Ich Troje, najogólniej mówiąc.

– Nie żałuje Pani tamtej decyzji?
– Nigdy tego nie żałowałam. Czasami, kiedy opowiadam o tym, ludzie nie potrafią zrozumień, że tak postąpiłam. To prawda, że nie jeżdżę ferrari i nie mam kilkunastu zer na koncie, ale jestem szczęśliwa i mam spokojne sumienie. Zrobiłam tak, jak uważałam, że powinnam zrobić.

– Jak Pani myśli, dlaczego ludzie nie rozumieją takich decyzji?
– Gdyby w moim życiu nie było Boga, nie umiałabym odrzucić takiej propozycji. Nie wiem, jak zachowałabym się w takiej sytuacji parę lat temu. Najprawdopodobniej powiedziałabym „tak” i tylko Bóg jeden wie, jak dziś bym żyła i gdzie bym była.

– Czy Bóg zawsze był dla Pani najważniejszy?
– Nie. Był taki czas, że buntowałam się przeciw wierze i Panu Bogu. Msze święte spędzałam przed cukiernią obok kościoła na ciastku z przyjaciółmi. Wiem, że dzięki modlitwom mojej mamy i siostry odkryłam Pana Boga i Jego Miłość na nowo. Tak jak to zwykle bywa, w trudnym doświadczeniu – ale jakże potrzebnym i ubogacającym – przejrzałam na oczy.

– Uważa Pani siebie za szczególnie utalentowaną?
– Jeśli Pan Bóg daje jakiś talent, to nie po to, żeby go zakopań, ale po to, aby nad nim pracowań. Czy jestem szczególnie utalentowana? Śpiewanie jest dla mnie czymś naturalnym, przepadam za muzyką, tańcem. Daje mi to dużo radości. Wydaje mi się, że talenty, które dał nam Pan Bóg, pomnażają się, gdy się nimi dzielimy z innymi, gdy nad nimi pracujemy, rozwijamy je. A jeśli przy tym dają one radość innym, to nie ma nic wspanialszego! Artyści to z reguły wielcy egocentrycy i trzeba być niezwykle czujnym i nigdy nie zapominań, od Kogo te talenty pochodzą, Komu należy za nie dziękowań i oddawań cześć. Obdarowanie takie czy inne człowieka przez Pana Boga to błogosławiony krzyż – „komu wiele dano, od tego wiele wymagań się będzie”. To wielka odpowiedzialność. Życiowe zadanie każdego z nas.

– Czy można powiedzieć, że sześć lat temu dostała Pani szansę na sukces?
– Sądzę, że na to pytanie z czystym sumieniem będę mogła odpowiedzieć za kilkadziesiąt lat. Dziś natomiast wiem, że warto jest marzyć, ufań Bogu, pracowań nad sobą. Robię to, co kocham, co chciałam robić, tę szansę wykorzystuję cały czas. Poza tym przestałam się już „motań”, wiem, że moje życie nie należy już do mnie, wiem, Komu zaufałam, mam zatem szansę na lepsze życie, którą chcę wykorzystań w pełni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.