Jesteście szczęśliwi, zrozumiano?

Franciszek Kucharczak

|

MGN 06/2003

publikacja 09.04.2012 18:27

Jest takie miejsce, gdzie nikt niczego bardziej nie pragnie, niż czcić i kochać Najwyższego, gdzie wszyscy są szczęśliwi, wszyscy są wzajemnie wobec siebie życzliwi. Myślicie, że to niebo? – To więcej niż niebo: to Korea Północna.

Jesteście szczęśliwi, zrozumiano? Kim Dzong-il

– Tu coś jest! – pracownicy amerykańskiej firmy Digital Globe pochylili się nad monitorem. Kamera wiszącego na orbicie okołoziemskiej satelity przekazała obraz ustawionych w równe rzędy i czworoboki budynków. Były dobrze ukryte przed okiem niepowołanych obserwatorów, nie dało się ich jednak schować przed techniką satelitarną. Można było rozróżnić szczegóły: baraki dla strażników, chaty więźniów, stanowiska artylerii przeciwlotniczej i miejsce tortur.

Spróbuj go nie kochać
Zdjęcia północnokoreańskiego obozu zagłady, oznaczonego symbolami 22 HQ, pół roku temu obiegły świat. Strażnik tamtego obozu, który cudem przedostał się do wolnego świata, powiedział, że w 22 HQ przebywa 50 tysięcy więźniów. Ci nieszczęśnicy w większości siedzą tam za to, że są krewnymi kogoś, kto naraził się „Ukochanemu Przywódcy” Kim Dzong Ilowi. Kara za taką zbrodnię dosięga pokrewieństwa do trzeciego pokolenia. Znaczy to, że jeśli w obozie urodziłoby się dziecko, nigdy z niego nie wyjdzie, podobnie jak dziecko tego dziecka. Ale to mało prawdopodobne, bo ludzie raczej tam umierają wskutek przepracowania, głodu i tortur, aniżeli się rodzą. Poza tym nie można dopuścić do tego, żeby ktoś opowiedział o tym, co dzieje się w takich obozach – przecie ż w Korei Północnej wszyscy są szczęśliwi i żyje im się jak pączkom w maśle. A jak można się narazić Ukochanemu Przywódcy? Różnie – na przykład rozmawiając z cudzoziemcem albo przyjmując coś od niego. To oznacza szpiegostwo. Cudzoziemcy zresztą i tak nie mogą nigdzie się ruszyć bez „opiekuna”, który głową odpowiada za to, żeby chodzili tylko tam, gdzie wolno i patrzyli tylko na to, co należy.

Podpisane góry
W stolicy kraju, Phenianie, jest trochę lepiej niż na prowincji. Zwłoki zmarłych z głodu nie leżą tam na ulicach. Jest nawet prąd, ale wyłącza się go wieczorem. Świecą wtedy tylko latarnie oświetlające pomniki i portrety Ukochanego Przywódcy Kim Dzong Ila i jego ojca Kim Ir Sena. Z tego światła korzystają studenci, żeby się uczyć. Samochodów jest niewiele. Należą głównie do wysokich urzędników państwowych i wojskowych. Rowery też niezbyt liczne, bo do niedawna ich posiadanie oznaczało niedozwolone bogactwo. Nikomu nie wolno poruszać się bez pozwolenia dalej niż w promieniu 15 kilometrów od stolicy. Gdziekolwiek spojrzeć, wiszą portrety Wodzów i napisy na ich cześć. Nawet góry są „ozdobione” gigantycznymi napisami wielbiącymi Ukochanego Przywódcę i jego ojca. Są też miejsca upamiętniające niezwykłe wydarzenia z życia Umiłowanego Wodza i Ukochanego Przywódcy. Na przykład na pewnej wysokości w górach stoi coś w rodzaju małego sanktuarium. Napis wykuty w kamieniu mówi, że w tym miejscu żona Wielkiego Wodza Kim Ir Sena, przypomniała sobie, że nie zrobiła obiadu mężowi. Wróciła więc i zrobiła mu ten obiad. Niezwykłe, prawda?

Towarzyszu, a tata się modli
Jeśli chodzi o obiad, to niedawno w gazetach można było znaleźć przepis na posiłki z... trawy. Podobno bardzo pożywne, zwłaszcza kiedy się umiera z głodu. Z kolei jeśli chodzi o gazety, to tych, w których są portrety Umiłowanego Wodza i Ukochanego Przywódcy, nie wolno wyrzucać. Ponieważ zaś portrety tych panów są w każdej gazecie, wszystkie trzeba gromadzić w specjalnych miejscach. Gdyby chociaż wolno było je zjeść – ale nie, nie wolno. Inne kraje przysyłają, co prawda, pomoc humanitarną, ale ona nie trafia do zwykłych ludzi, tylko do magazynów wojskowych i do największych miłośników Kim Dzong Ila. Z braku jedzenia niedawno zmarło więc prawie milion Koreańczyków. Jak przystało na kraj komunistyczny, Korea Północna jest państwem ateistycznym. Znaczy to, że żadne grupy religijne nie mogą tam działać. Szczególnie tępieni są chrześcijanie, których i tak zbyt wielu tam nie ma. Dzieci są pouczane, żeby donosiły na swoich rodziców, jeśli zauważą, że ci się modlą lub mają Biblię. Każdy człowiek przyłapany np. na jej czytaniu jest natychmiast zabijany. W ubiegłym roku za to tylko zastrzelono około 400 chrześcijan.

O ANTKU, KTÓRY KOCHAŁ WODZA
Antkowi na stare lata na mózg padło i uparł się, że zamieszka na stałe w Korei Północnej. Nie pomogły tłumaczenia i płacze, że tam strasznie, że żadnej wolności, tylko kłamstwo, głód i terror. – Nawet jeśli uda ci się przysłać nam list, to dokładnie go sprawdzą. Nie będziesz mógł napisać prawdy – przekonywali Antka krewni. – Nie wierzę. Tam jest cudownie – trwał przy swoim Antek. – Ale nawet gdyby ktoś chciał kontrolować moje listy, umówmy się, że to, co napiszę czerwonym długopisem, należy rozumieć odwrotnie – zakończył. No i pojechał. Przez rok nie było o nim słychać. Któregoś dnia przyszedł list – cały napisany niebieskim długopisem. Antek donosił: „Tu jest świetnie, istny raj. Jedzenia w bród, technika na najwyższym poziomie, pełna wolność, ogólna radość i szczęście. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę mieszkać w tym wspaniałym kraju i korzystać z wszystkich jego dobrodziejstw. Mam tylko jeden mały problem: nigdzie nie mogę dostać czerwonego długopisu”.

„Mały Gość” zwrócił się do oficjalnego polskiego delegata Towarzystwa Przyjaźni z Koreą Północną. Jedno z pytań dotyczyło tzw. przedszkoli tygodniowych.
Oto odpowiedź:
Owszem, istnieją takie, rodzice przyprowadzają do takiego przedszkola swoją pociechę w poniedziałek rano, a odbierają w sobotę wieczorem, aby móc w pełni skoncentrować się na pracy w celu budowania potęgi ojczyzny. Dzieci w takich placówkach podzielone są na dwie grupy wiekowe: młodsza i starsza. Młodsza grupa uczy się dwóch przedmiotów, są to: dzieciństwo Wielkiego Wodza, towarzysza Kim Ir Sena oraz dzieciństwo Umiłowanego Wodza, towarzysza Kim Dzong Ila. Starsze dzieci uczą się ponadto: historii życia Wielkiego Wodza, towarzysza Kim Ir Sena, historii życia Umiłowanego Wodza, towarzysza Kim Dzong Ila oraz takich przedmiotów jak taniec i śpiew. Wszystkie dzieci oraz dorośli w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej bezgranicznie kochają swojego Umiłowanego Przywódcę, towarzysza Kim Dzong Ila. Przywódca jest obdarzany bezgraniczną miłością ludu, która jest odpowiedzią na nieskończoną troskę, jaka wypływa z serca Przywódcy w stronę wszystkich Koreańczyków oraz wszystkich przyjaciół Narodu Koreańskiego. Każdy Koreańczyk kocha swojego Przywódc ę, tak jak dzieci kochają swych rodziców, a może nawet bardziej.

Kim Dzong Il rządzi Koreą Północną po śmierci ojca, Kim Ir Sena. Jego tytuł to Ukochany Przywódca. Oficjalnie urodził się w partyzanckim baraku na szczycie świętej góry Pektu-san. Temu wydarzeniu miały towarzyszyć nadzwyczajne znaki. Najpierw urodziny zapowiedziała mówiąca ludzkim głosem jaskółka, a potem w całym kraju – który mimo zimy pokrył się kwiatami – rozległ się radosny świergot ptaków. Naprawdę Ukochany Przywódca przyszedł na świat w Związku Radzieckim, w obozie dla koreańskich komunistów. Nazywał się wtedy z rosyjska Jura Irsenowicz Kim. Od czasu objęcia władzy prawie nigdy nie pojawia się publicznie. Nie wiadomo nawet, czy jest żonaty i ile ma dzieci. Jak przystało na prawdziwego komunistę, trzymając naród w skrajnej nędzy, sam opływa we wszelkie dostatki. Ma nawet własny harem. Uwielbia oglądać filmy z Jamesem Bondem, choć jeden odcinek nie podobał mu się, bo akcja toczyła się w jego kraju. Podróżuje rzadko i nigdy samolotem, bo boi się zamachu. Niedawno wybrał się do Rosji... pociągiem pancernym. Podobnie jak ojciec – który, choć martwy, został Wiecznym Prezydentem – odbiera cześć boską. I czy można kogoś takiego nie kochać? No nie, w Korei Północnej absolutnie nie można.

Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna powstała po II wojnie światowej. W 1950 roku KRLD zaatakowała sąsiednią Koreę Południową, chcąc zawładnąć całym Półwyspem Koreańskim. Wsparły ją komunistyczne Chiny. Zaatakowanym przyszły na pomoc Stany Zjednoczone. Za cenę życia 35 tysięcy swoich żołnierzy USA ocaliły Koreę Południową przed rządami komunistów. Gdyby tak się nie stało, Korea Południowa nie byłaby dziś jednym z najbogatszych krajów Azji, a jej obywatele podzieliliby straszliwy los swoich rodaków zza północnej granicy. Obecnie KRLD liczy 21 milionów mieszkańców, ale masowe zgony wskutek głodu i morderczej pracy w obozach zagłady powodują, że ta liczba szybko się zmienia. Mimo skrajnej nędzy obywateli, państwo utrzymuje milionową armię i wydaje ogromne sumy na zbrojenia. Posiada nawet broń nuklearną.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.