Czemu Bóg na to pozwala?

Medrzec Dyżurny

|

MGN 05/2003

publikacja 08.04.2012 21:14

Drogi Mędrcze Dyżurny. Dlaczego Bóg pozwala na śmierć bliskich osób, kataklizmy czy terroryzm? Marta

Czemu Bóg na to pozwala?

Droga Marto.
Oddzielmy na początek terroryzm od kataklizmów i śmierci bliskich. Te dwie ostatnie rzeczy przydarzają się ludziom zazwyczaj wbrew ich woli. Ludzie nie są winni temu, że umierają albo że im, na ten przykład, powódź chałupę zaleje. Takie zdarzenia nazywają zwykle ludzie nieszczęściami. Terroryzm odwrotnie – jest właśnie skutkiem ludzkiej woli. Ponieważ terrorysta świadomie krzywdzi innych, poważnie grzeszy. Ale raczej nie słyszałem, żeby ktoś grzech nazywał nieszczęściem. Przypominasz sobie pewnie tę scenę, gdy przed Panem Jezusem wylądował spuszczony z dachu paralityk. Paraliż, wiadomo, przykra rzecz – nieszczęście. A Pan Jezus, zamiast go uzdrowić, powiedział: „Odpuszczają ci się twoje grzechy”. Pewnie zebrani pomyśleli: „Łeee, co on gada? Uzdrowienia chłopu trzeba, a nie tam jakiegoś odpuszczenia”.

Nie wiedzieli, że prawdziwe uzdrowienie właśnie się dokonało – temu człowiekowi niebo się otwarło. Tego jednak nie było widać, więc Jezus, żeby udowodnić swoją władzę rozgrzeszania, uleczył również jego ciało. Ale popatrz: ten paralityk już nie żyje od prawie dwóch tysięcy lat, więc za długo i tak sobie nie połaził. Za to uzdrowienie duszy posłużyło mu do życia w szczęśliwej wieczności. Nie chcę przez to powiedzieć, że śmierć, choroby czy katastrofy nie są niczym złym. Są, bo początek biorą w grzechu pierwszego człowieka. Ale one wcale nie muszą oznaczać nieszczęścia. Zdarza się, że po, na przykład, utracie kogoś bliskiego człowiek staje się jakiś lepszy. Więcej rozumie, przestaje gonić za bzdurnymi rzeczami, dostrzega potrzeby innych. Od Ciebie zależy, co zrobisz z tym, co Cię spotyka. Ale na razie jesteśmy jak dziecko przed narodzeniem. Ono nie chce się urodzić, bo to wydaje mu się tym samym, czym nam wydaje się śmierć.

Gdyby umiało mówić, na pewno nazwałoby konieczność opuszczenia łona matki nieszczęściem. Skąd ma wiedzieć, że czeka na niego nowy świat, o ile ciekawszy od tamtego. Dlatego narzeka, że coś go wypycha, że mu niewygodnie, że się boi. Popatrz, jak dobrze jednak, że musi odejść z tamtego świata do naszego. O tym jednak przekona się dopiero po urodzeniu. Nie mówię, że dobra jest śmierć. Dobre jest narodzenie do lepszego świata. Nie mówię, że dobre są kataklizmy. Dobry może być wstrząs, który uświadomi ci, że sama sobie nie poradzisz i że warto uchwycić wyciągniętą rękę Boga. W niebie będziemy wdzięczni Bogu za niejedno, co tu nazywamy nieszczęściem. Jeśli zdrowy miałby na ziemi źle wykorzystać swoje zdrowie, lepiej, żeby był chory.

Jeśli ktoś miałby dla swoich ziemskich dóbr wyrzec się nieba, lepiej niech mu to wszystko ogień spali, wichura porozdziera, woda porwie. Co innego grzech. To prawdziwe nieszczęście, bo odrywa nas od Boga. To jest zawsze bunt przeciw Jego woli. Dlaczego więc Bóg pozwala na coś, czego nie chce? Otóż dlatego, że dał ludziom wolną wolę. A o ile nam ją dał, o tyle sobie ją odebrał. Zrobił to po to, żebyśmy mogli Go pokochać. Mogli – a nie musieli. Skoro zaś nie musimy, są tacy, którzy tę miłość odrzucają. Stąd terroryzm, stąd zabójstwa, kradzieże i wszystkie inne – prawdziwe! – nieszczęścia. Nie sprzeciwiaj się Bogu, a żadne prawdziwe nieszczęście Cię nie dotknie..

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.