Co po zmartwychwstaniu?

MGN 05/2003

publikacja 08.04.2012 19:58

Czy wskrzeszeni musieli znowu umierać, co będzie ze zwierzętami - na takie i podobne pytania odpowiada o. Jacek Salij, dominikanin

Co po zmartwychwstaniu?

– Ale mieliśmy ubaw ostatnio na lekcji religii. Mówiliśmy o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain. Wtedy Kuba zapytał katechetkę, czy przedsiębiorstwo pogrzebowe zwróciło jego matce pieniądze za pogrzeb.
– Wszyscy na pewno zaczęli tarzać się ze śmiechu. A co na to pani katechetka?

– Śmiała się razem z nami. Ale ja mam tu jedną trudność. Przecież jeśli ten chłopak został wskrzeszony, to Pan Jezus wcale nie był pierwszym, który zmartwychwstał.
– Oprócz młodego człowieka z Nain, Pan Jezus wskrzesił ponadto dwunastoletnią córkę Jaira. Łazarza natomiast wskrzesił Pan Jezus już cztery dni po pogrzebie.

– No właśnie! A w Piśmie Świętym czytamy, że Pan Jezus zmartwychwstał jako pierwszy. Przecież przed Nim zmartwychwstało co najmniej tamtych troje – młodzieniec z Nain, córka Jaira i Łazarz.
– Tamci troje wrócili do normalnego życia, w którym potrzebujemy jeść i pić, podlegamy chorobom i różnym niebezpieczeństwom, unikamy zimna i gorąca, niezbędny jest nam sen. Tamten chłopak z Nain zapewne się później ożenił, a córka Jaira wyszła za mąż. Być może każde z nich miało swoje dzieci, a może nawet doczekali się wnuków. Na pewno zaś i on, i ona, i Łazarz, póêniej jeszcze raz umarli.

– To dziwnie brzmi : „jeszcze raz umarli”.
– Tak, masz rację, to dziwnie brzmi. Jednak dziwne jest przede wszystkim to, że zostali wskrzeszeni. Jeden tylko Pan Bóg ma moc wskrzeszania umarłych. Naprawdę trzeba być kimś wszechmocnym, żeby przywrócić kogoś umarłego do życia.

– No tak, a Pan Jezus po swoim zmartwychwstaniu nie wrócił już do normalnego życia.
– On zmartwychwstał do życia wiecznego. On jedyny spośród ludzi nie potrzebował zbawienia, bo jest przecież Synem Bożym. A wszedł w swoim ludzkim, uwielbionym ciele do życia wiecznego jako pierwszy, czyli jako Ten, który potrafi nas wszystkich tam zaprowadzić. Bardzo pięknie mówi o tym Apokalipsa, pod koniec rozdziału siódmego.

– Spróbuję znaleêć ten tekst... Już mam: „A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nimi. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do êródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu”.
– Szybko znalazłeś. Gratuluję Ci świetnej orientacji w Piśmie Świętym.

– Tylko tak mi się udało. Wiedziałem, że Apokalipsa jest ostatnią księgą Pisma Świętego. Ale teraz to powiem chyba coś głupiego. Szkoda mi się zrobiło tego chłopaka z Nain, że potem musiał jeszcze raz umierać.
–Ale pomyśl, ile radości miała jego matka. I czy w ogóle umiałbyś sobie wyobrazić, że on wtedy, kiedy został wskrzeszony, nie cieszył się razem ze wszystkimi? Z całą pewnością wtedy wszyscy uwielbiali Boga za to, co się stało. I z całą pewnością on uwielbiał Boga razem ze wszystkimi.

– A jednak potem musiał umierać po raz drugi...
– Tak myślisz o ludzkiej śmierci, jakby człowiek był zającem albo wróblem. To dla zająca śmierć jest nieszczęściem ostatecznym. A może ten chłopak z Nain był wśród tego tłumu, który w dzień Pięćdziesiątnicy słuchał kazania Apostoła Piotra – i uwierzył wtedy w Pana Jezusa, i został ochrzczony, może nawet pomagał innym ludziom w ich drodze do wiary. Myślę, że im piękniej człowiek szedł przez życie, tym mniej boi się umierać. Kto wie, może ten wskrzeszony z Nain nawet marzył sobie o tym, że w dniu swojej śmierci spotka się już ostatecznie ze zmartwychwstałym Chrystusem.

– Ja rozumiem, że zające i wróble nie mają takiej duszy, jak człowiek, i dlatego do nieba nie pójdą. Nawet pogodzę się z tym, że psy w zasadzie się tam nie dostaną. Ale nasz kochany pies Bigos? Nie tylko my go kochamy, ale on nas kocha...
– Zauważ, że choćbyś nie wiem jak przyjaźnił się ze swoim psem, to o Panu Bogu nie da się z nim rozmawiać. On niczego nie zrozumie. Sprawy Bożego nie interesują. Po prostu nie został do tego stworzony.

– Ciągle nie mogę sobie wyobrazić, że w niebie nie będę miał mojego Bigosa.
– Bo w ogóle nieba nie powinniśmy sobie wyobrażać, jakby to był jakiś świat z bajki. Niebo to będzie przekraczający wszelkie wyobrażenia stan radowania się Panem Bogiem. A skoro będziemy się radować Panem Bogiem, to będziemy się również radować sobą wzajemnie.

– I nie spotkamy się tam z naszymi ulubionymi zwierzętami?
– Na pewno Pan Bóg wszystko to ułoży w sposób najlepszy z możliwych, a teraz my nie musimy wiedzieć wszystkiego. Teraz starajmy się przede wszystkim o to, żeby spotkać się w niebie z bliskimi nam ludêmi, bo tutaj trochę jednak od nas zależy. Za naszych bliskich możemy się modlić... Możemy przyczynić się do tego, żeby ten, kto przestał chodzić do kościoła, znów zaczął chodzić...

– Czyli że zwierzęta nic nie skorzystają na tym, że Pan Jezus nas kocha i obiecuje nam życie wieczne?
– To by było straszne, gdyby zwierzęta miały nic na tym nie skorzystać. Jak wiesz, po tym poznać, że my naprawdę żyjemy naszą wiarą, że jest w nas coraz więcej takiej zwyczajnej dobroci. A jeśli w jakimś człowieku jest dobroć, to i zwierzęta na tym korzystają.

– A co do całej reszty zawierzmy Panu Bogu, że On urządzi wszystko lepiej, niż my byśmy wymyślili!
– Otóż to! Mam ochotę powiedzieć: „z ust mi wyjąłeś te słowa!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.