Do ucha z takim bogactwem

MGN 04/2003

publikacja 07.04.2012 18:41

Od jakiej sumy zaczyna się bogactwo, czy bez pieniędzy można dawać jałmużnę - na takie i podobne pytania odpowiada o. Jacek Salij, dominikanin

Do ucha z takim bogactwem o. Jacek Salij, dominikanin

– Czy ja muszę dawać jałmużnę? Dzieci przecież nie mają pieniędzy.
– Ciekaw jestem, czy wiesz, co znaczą słowa „Kyrie elejson”, które rozpoczynają każdą litanię.

– To po grecku „Panie, zmiłuj się nad nami”. Ale, proszę, niech ojciec nie zmienia tematu.
– Właśnie chcę Ci wyjaśnić, że wyraz „jałmużna” pochodzi od tego samego słowa greckiego, co „elejson”. Jałmużna to, mówiąc inaczej, okazanie współczucia.

– Czyli że można dawać jałmużnę nawet bez pieniędzy?
– Na przykład jeśli ściszysz muzykę, której babcia nie może już wytrzymać, to jest prawdziwe okazanie współczucia. – Albo jeśli wezmę w obronę kolegę, na którego inne dzieci się uwzięły. – Również jeśli będziesz się starał o to, żeby Twoi rodzice nie martwili się z Twojego powodu. Powiem Ci nawet, że stosunkowo rzadko do okazania współczucia potrzebne są pieniądze. Najczęściej pomagamy sobie wzajemnie bez pieniędzy.

– Biedny czasem nie ma za co kupić lekarstwa i wtedy pieniądze są niezbędne do tego, żeby mu pomóc. Właśnie wczoraj rodzice mówili między sobą, że tak jest u naszych znajomych.
– Zastanów się, może mógłbyś na to lekarstwo przeznaczyć swoje oszczędności. Jeśli tak, to powiedz o tym swojemu tacie albo mamie. Oni może dołożą od siebie i kupią to lekarstwo.

– Chciałbym mieć dużo pieniędzy, wtedy bym pomagał różnym ludziom biednym i chorym.
– Żeby tylko nie zdarzyło się tak, że kiedyś naprawdę będziesz miał dużo pieniędzy, ale serce Ci stwardnieje i nie będziesz już widział ludzi potrzebujących. O takich bogaczach Pan Jezus powiedział, że łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego.

– Jeśli ja będę miał dużo pieniędzy , to będę dużo pomagał ludziom biednym. Wtedy bogactwo chyba nie przeszkadza w drodze do nieba? A w ogóle to od jakiej kwoty zaczyna się to bogactwo, z którym trudno wejść do Królestwa Bożego?
– Kiedyś po przeczytaniu tej Ewangelii ksiądz zapytał przedszkolaków, kto to jest człowiek bogaty. Jedna pięcioletnia dziewczynka odpowiedziała wtedy tak mądrze, że ja dotąd mądrzejszej odpowiedzi na to pytanie nie słyszałem. Powiedziała tak: „Bogacz to jest taki człowiek, który wszystko ma dla siebie”.

– Czyli bogacz to po prostu egoista, nawet jeżeli ma mało pieniędzy.
– Dokładnie. Straszny zrobiłby się nasz świat, gdyby zabrakło w nim ludzi, którzy przejmują się różnymi biedami swoich bliźnich. Dlatego tak podkreślałem, że nawet bez pieniędzy można okazywać współczucie bliźniemu, który znalazł się w jakiejś biedzie.

– Janosik sam nie miał pieniędzy, ale odbierał je ludziom bogatym, żeby pomagać ubogim. Chciałbym być takim Janosikiem!
– Zauważ, Janosik nie zbudował ani jednego szpitala, nie założył ani jednego domu dla sierot, ani jednego przytułku dla bezdomnych.

– Ojciec do czegoś zmierza, a nie mogę zgadnąć, do czego.
– Po prostu przypomniał mi się wzór tysiąc razy mądrzejszy od Janosika. Ponad dwieście lat temu żył w Warszawie ksiądz Gabriel Baudouin, Francuz ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy, prawdziwy ojciec warszawskich ubogich. Miał on wielki dar wyciągania pieniędzy od bogatych na rzecz ubogich. Kiedyś podszedł do stolika, na którym leżały monety złote i srebrne, o które czterech karciarzy prowadziło zaciętą walkę. Kiedy ksiądz Gabriel poprosił tych panów o datek na rzecz ubogich, jeden z nich go spoliczkował. Ksiądz Gabriel na to: „To było dla mnie, a teraz proszę dać coś dla moich ubogich”. Karciarzy tak to poruszyło, że zgarnęli wszystkie monety i dali na ubogich.

– Ale ich załatwił! Jednak z Janosika tak łatwo nie zrezygnuję. Przyznaję, że lepiej przekonać ludzi bogatych, żeby dobrowolnie pomagali ubogim. Ale nie wszystkich da się przekonać i mało kto umie tak przekonywać, jak tamten ksiądz. Moim zdaniem, odbierać bogatym, żeby pomagać ubogim, to jest coś dobrego.
– Tak jak często przyznaję Ci rację, to teraz muszę Ci powiedzieć, że się mylisz, i to bardzo. Świat, w którym najwięcej do powiedzenia ma podstęp i przemoc, jest światem nieludzkim. Nawet jeżeli ktoś podstępu i przemocy używa w dobrych intencjach, dobra w ten sposób nie powiększa. Tylko zła wtedy na świecie przybywa. –

Chciałbym jeszcze kiedyś o tym porozmawiać, bo teraz brakuje mi argumentów. Mam jeszcze pytanie z zupełnie innej beczki: Jeśli jadę na gapę, czy to grzech?
– Nie mów „na gapę”, tylko „na oszusta”. Nawet najuczciwszemu człowiekowi może się zdarzyć, że się zagapi i zapomni skasować bilet. Jeśli złapie go kontroler, jest mu bardzo wstyd i musi zapłacić karę, ale grzechu on nie ma, bo naprawdę tylko dlatego nie skasował biletu, że się zagapił.

– No tak, a jeśli ktoś jedzie „na oszusta”, to już nawet nie muszę pytać, czy to jest grzech...
– W ogóle ile razy korzystamy z jakiegoś wspólnego dobra, to powinniśmy mieć w sobie taki odruch, żeby wnieść swój wkład do tego dobra. 

– A przynajmniej żeby o to dobro dbać i go nie niszczyć. Mówi ę o tym, bo przypomniał mi się jeden fotel w autobusie, cały pocięty nożami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.