Zadanie domowe

Gabriela Szulik

|

MGN 04/2003

publikacja 07.04.2012 15:44

Skończyła się lekcja wychowawcza. Mariusz wstał i powiedział: – A gdybyśmy tak pieniądze, które mamy na studniówkę, przeznaczyli dla Tomka? W klasie zrobiła się absolutna cisza i... zadzwonił dzwonek.

Zadanie domowe Tomek w tym roku nie będzie zdawał matury razem z kolegami. – Odpuściłem sobie ten rok – mówi. Ale kiedy tylko jest okazja, pojawia się w szkole. Znowu sà razem i humor ich nie opuszcza. Na zdjęciu na ramionach kolegów. fot. Marek Piekara

Godzina wychowawcza
Chodzą do piątej klasy Technikum Mechanicznego w Rudzie Śląskiej. Dwudziestu dwóch chłopaków, tegorocznych maturzystów. Lubią sport i samochody. Zawsze razem, bez podziałów na lepszych i gorszych. – Tacy byli od początku – mówi wychowawczyni, pani Joanna Żebrok. – Chętni do każdej pracy w szkole, nie odmówili nikomu. Zawsze mieli czas, zawsze można było na nich liczyć. – Bardzo chętnie przygotowywali różne akademie – mówi dyrektor szkoły, pan Leszek Krzyżanowski. – I przyznaję, że robili to świetnie. Kiedy po czwartej klasie jeden z nich, Tomek, zachorował na raka, chłopcy dowiedzieli się o tym od razu. Był koniec czerwca, każdy myślał o wakacyjnej przygodzie, a oni wysyłali esemesy, telefonowali, kiedy to tylko było możliwe odwiedzali Tomka w szpitalu, a potem w domu. Tak jest do tej pory. – Drzwi się nie zamykają – mówi mama Tomka. – Byłam bardzo zaskoczona – wspomina wychowawczyni. – Mam z nimi tylko trzy lekcje w tygodniu. Dwie przedmiotowe i jedną godzinę wychowawczą. Tego dnia rozmawiali o studniówce, a na koniec – jak zwykle – o Tomku. – Pytałam – mówi dalej wychowawczyni – kto ostatnio go odwiedzał, jak się Tomek czuje. Nagle Mariusz wstał i powiedział: „A gdybyśmy tak pieniądze, które mamy dać na studniówkę, przeznaczyli dla Tomka?”. W klasie zrobiła się absolutna cisza i dosłownie chwilę później zadzwonił dzwonek. Chłopcy nie wyszli. Zostali na swoich miejscach. – Mariusz, to naprawdę bardzo szczytna propozycja – przerwała ciszę wychowawczyni – ale proszę, żebyście się zastanowili. – Nie musicie odpowiadać za godzinę. Przemyślcie to, przedyskutujcie. A jeśli się zdecydujecie, zwołamy zebranie rodziców i zapytamy o zgodę. To przecież ich pieniądze.

Zebranie rodziców
Maturzystom wystarczyło kilka minut na podjęcie decyzji. – Myśmy już na przerwie wiedzieli – śmieją się chłopcy. – Nie było się nad czym zastanawiać – mówią jeden przez drugiego. – To była konkretna odpowiedź: „Trzeba pomóc”. Nikomu nawet do głowy nie przyszło, że mogą odmówić. Padło hasło i decyzja była właściwie od razu. – Parę chwil zabawy, to mogłoby być piękne – mówił jeden z nich – ale lepiej spotkać się z Tomkiem za rok. Jeszcze tego samego dnia wieczorem do domu wychowawczyni dzwonili rodzice z pytaniem, czy wie, że chłopcy rezygnują ze studniówki a pieniądze chcą przeznaczyć na leczenie Tomka? Na zebranie rodzice przyszli w komplecie. Niektórzy nawet podwójnie, to znaczy mama i tata. – Byli dumni z decyzji swoich dzieci – mówi wychowawczyni wyraźnie wzruszona. – Jedna mama powiedziała nawet: „Chłopcy, taką niespodziankę żeście nam zrobili. Po maturze zapraszam was do ogródka i będziecie mieli zakończenie”. To nic, że sala taneczna była już zamówiona, że zaliczka wpłacona. – Co tam zaliczka – mówili rodzice – ważniejsze jest życie Tomka. Potem, gdy w odpowiednim piśmie wyjaśnili powód rezygnacji, zaliczkę otrzymali w całości z powrotem. Wszyscy byli zdumieni. Oczywiście zaliczka też została wpłacona na konto chorego Tomka.

Zadanie domowe
W szkolnym sklepiku chłopcy umieścili skrzynkę z napisem „Dar serca dla Tomka”. Każdy, kto tam przychodzi, może włączyć się do pomocy. Zdarzają się nawet banknoty 20-złotowe. Co jakiś czas chłopcy przynoszą skarbonę do klasy, otwierają ją i jeśli znajdują większą kwotę, wpłacają na konto Tomka. Do piątoklasistów dołączył Samorząd Szkolny, nauczyciele i Rada Rodziców. W lutym samorząd sprzedawał w technikum, w sąsiedniej szkole podstawowej i w gimnazjum kartki walentynkowe. Zebrali ponad 600 złotych. Kartki były po 20 groszy, ale uczniowie nie liczyli wrzucanych groszy. W najbliższym czasie planują rozprowadzanie kartek wielkanocnych. Zamówili je już u koleżanek ze szkoły fryzjerskiej. Rodzice Tomka mocno wierzą w to, że wszystko będzie dobrze. To udziela się Tomkowi i wszystkim, którzy się z nim spotykają. Adam wspomina, jak bał się pierwszego spotkania z Tomkiem. – Nie wiedziałem, jak to wszystko będzie wyglądać – mówi. Kiedy zastał go uśmiechniętego, jakby w ogóle nie było choroby, cały strach gdzieś odleciał. Tomek dokładnie pamięta tamten dzień, gdy dowiedział się o pomyśle kolegów. – Przyszli do mnie w Mikołaja – opowiada. – Przyszli całą klasą i przynieśli prezent. Mama poczęstowała ich herbatą, kawą, ciastkami. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, opowiadali różne historie. W pewnej chwili chłopaki poprosili moich rodziców i powiedzieli, że postanowili zrezygnować ze studniówki, a pieniądze przeznaczyć na moje leczenie. Cieszę się, że mam takich kolegów, że mogę na nich polegać. To super kumple.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.