Rozmowa z Markiem Koprowskim, podróżnikiem, redaktorem "Gościa Niedzielnego"
Marek Koprowski
– Ojmiakon uchodzi za najzimniejsze stale zamieszkane miejsce na ziemi. Jak ci ludzie żyją w tak niskich temperaturach?
– Jakoś żyją. Jest ich tam około tysiąca. Mają chaty o niskich powałach, zbudowane z drewnianych bali. Obłożone są dookoła drewnem przeznaczonym do spalenia.
– To drewno to przy okazji dodatkowa izolacja?
– No tak, ale izolacja, której stopniowo ubywa.
– Ale czy w ogóle można wychylić nos w temperaturze poniżej minus 50 stopni?
– Kiedy są największe mrozy, mieszkańcy raczej nie opuszczają domów.
– A co jedzą? Jak się zaopatrują w potrzebne produkty?
– Gromadzą zapasy na zimę. Głównie mięso, mąkę...
– Ale skąd to biorą? Z czego tam w ogóle można żyć?
– Miejscowi hodują renifery i polują. Łowią ryby, sprzedają skóry zwierząt. W Jakucji jest na przykład dużo niedźwiedzi. Wchodzą nawet do miast.
– Jak wygląda w takich warunkach nauka szkolna w Ojmiakonie?
– Jest tam szkoła. W czasie najcięższych mrozów nie ma lekcji. Poza tym nie cały rok jest tam zimno. Latem temperatura dochodzi do plus 40 stopni.
– Ile?!!
– Plus 40 stopni. Taki jest klimat Jakucji, że różnica między najniższą a najwyższą temperaturą w ciągu roku przekracza 100 stopni Celsjusza. Myślę, że do czegoś takiego trzeba mieć zaprawiony organizm.
– To chyba w Ojmiakonie cały śnieg latem topnieje?
– Tam właściwie nie ma śniegu, tylko taki jakby szron. Opady w ogóle są tam w ciągu roku bardzo niskie. Za to wieczna zmarzlina sięga tam 600 metrów w głąb ziemi. Latem gleba odmarza tylko z wierzchu i robi się grząsko.
– No to jak w takich warunkach można dojechać do Ojmiakonu?
– Tam w ogóle nie można dojechać. Można tylko dolecieć samolotem lub helikopterem. W pobliżu wioski jest lotnisko. W czasie II wojny światowej lądowały tam amerykańskie douglasy z zaopatrzeniem dla Armii Czerwonej.
– Nie ma dróg?
– Nie ma, bo na wiecznej zmarzlinie bardzo trudno się buduje. Kiedy powierzchnia gruntu odmarznie, wszystko się zapada, o ile nie ma właściwego, na przykład skalnego, podłoża. Dlatego Jakucja ma niewiele dróg. Prowadzą one do większych miast.
– Komu więc chce się mieszkać w takich warunkach?
– Młodzi często opuszczają Jakucję, chociaż i tak cała republika – 10 razy większa od Polski – liczy tylko nieco ponad milion mieszkańców. Ale na przykład Jakuci, rdzenni mieszkańcy tego kraju, są przystosowani do takich warunków. Nie nadają się do pracy w fabrykach, nie lubią mieszkać w miastach. To urodzeni myśliwi.
– To znaczy, że mają broń?
– Oczywiście. Strzelba myśliwska jest tam niezbędna. Bardzo łatwo dostać pozwolenie na broń. Trzeba tylko złożyć taki wniosek.
Jakucja to największa republika Federacji Rosyjskiej. Jej obszar wynosi 3 103 200 km kwadratowych. Południową część kraju zajmują bezkresne obszary tajgi, pełne drzew iglastych, bogate w zwierzynę futerkową. Im bardziej na północ, tym rzadsze stają się lasy, przechodząc stopniowo w bezdrzewną tundrę, porośniętą mchami, nielicznymi roślinami kwiatowymi i porostami. Mimo olbrzymiego obszaru w Jakucji żyje zaledwie milion mieszkańców. Część z nich to żyjący tu od wieków Jakuci, a część Rosjanie. Są też potomkowie zesłańców, również z Polski, którzy przybywali tu najpierw z wyroku carskiej Rosji, a później jako ofiary terroru Związku Radzieckiego. Wielu mieszkańców Jakucji pracuje w kopalniach diamentów, wielkiego bogactwa tej ziemi. Z Jakucji również pochodzi znaczna część drewna pozyskiwanego na obszarze całego państwa.
Na wielkich obszarach Syberii gleba jest latem podmokła – mimo że opady są tam niskie. Dzieje się tak z powodu wiecznej zmarzliny, czyli warstwy ziemi, w której temperatura utrzymuje się stale poniżej punktu zamarzania. W takich warunkach woda z trudnością wsiąka w glebę. Wieczna zmarzlina jest również powodem, dla którego domy w Jakucji buduje się na wbitych głęboko w podłoże palach lub na grubym podkładzie żwirowym. Ma to zabezpieczyć budynki przed pękaniem i zapadaniem się w błoto, kiedy przychodzą upały, dochodzące nieraz do 40 stopni (!).
Wieczna zmarzlina świetnie konserwuje organizmy, które się w niej znajdą. Na Syberii znaleziono zamrożone ciała mamutów sprzed ponad dwudziestu tysięcy lat, dzięki czemu zachowały się w doskonałym stanie – ze skórą i sierścią, wnętrznościami, a nawet z treścią pokarmową w żołądkach. Niektóre z nich zostały wypchane i umieszczone w muzeum. Można je podziwiać w Sankt Petersburgu. Dwadzieścia lat temu odnaleziono w tych okolicach ciało brytyjskiego oficera Johna Torringtona, który zmarł w trakcie wyprawy do Cieśniny Beringa w 1845 roku. Zwłoki zachowały się w niemal nienaruszonym stanie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.